♥ Rozdział 34 ♥ "Jesteś na niego zła?"

**Patricia**

Siedzieliśmy i się śmialiśmy przez można powiedzieć ,że nawet kilka godzin.Była bardzo fajna atmosfera , kiedy do domu weszli roześmiani Jerome i Alfie.
- Ciekawe , zbroili. - Szepnęła do mnie Mara.
Zaśmiałam się.Byłam w bardzo dobrym humorze.
- Cześć Alfie. - Powiedziała Amber.
- Cześć Jerome. - Powiedziała Mara.
- Cześć. - Odpowiedzieli uśmiechając się od ucha do ucha.
- Co zrobiliście ? - Spytała Nina.
- Dlaczego zakładasz ,że coś zrobiliśmy ? - Spytał Jerome.
- Bo jak byście nic nie zrobili to byście nie byli sobą. - Powiedziałam.
- W sumie racja. - Powiedział Jerome.
- To co zrobiliście? - Spytała tym razem ciekawa Mara.
- Eee...Trochę kawałów pacjentom i pielęgniarce.Trochę musieliśmy rozerwać tego biednego Eddiego.Miał niezły ubaw,kiedy robił z nami kawały. - Zaśmiał się.Coś mi się nie zgadzało. - Najlepszy był ubaw jak Alfie udawał ,że kosmici przylecieli. - Obydwoje zaczęli się śmiać. - Wszyscy zaczęli panikować ,bo mu uwieżyli...
- Zaczekaj. - Przerwałam mu. - Jak to Eddie robił kawały z wami? Przecież on nie może chodzić.
- No właśnie dzisiaj wstał.
- Wstał?! - Wszyscy zebrani powiedzieli to Hurem łącznie ze mną.
- Tak.Co prawda musieliśmy mu trochę czasami pomagać,bo się chwiał ,ale dobrze sobie radził.A wracając mówię wam jakie zrobił Alfie zamieszanie.Jedna staruszka tak się bała ,że myśleliśmy ,że zaraz dostanie zawału,ale twarda była.
- Eddie wymyślił fajny dowcip ,który zrobiliśmy jego lekarzowi. - Wtrącił Alfie. - Teraz nie będzie mógł ściągnąć butów. - Zaśmiał się.
- Wysmarowaliśmy je klejem w środku. - Dodał Jerome.
- Okej,mam dosyć. - Powiedziała Mara po czym wstała.
- Idę z tobą. - Powiedziałam dołączając do niej.


- No co ty Maro,jesteś zła ?- Spytał za nami Jerome ,ale Mara go zignorowała.To było normalne z jej strony.Ona była taką grzeczną dziewczynką i jak Jerome robił coś co jej nie przypadło do gustu to dostawał karę w postaci ignorowania go.Czasami było to zabawne,bo próbował różnych śmiesznych rzeczy ,żeby zwrócić na siebie uwagę Mary.Robił tak odkąd wyjechał Mick.Mick był chłopakiem Mary,ale kiedy wyjechał ich  stosunki się trochę schłodziły ,a jej i Jeroma się ociepliły.Pewnie będą parą już niedługo,bo Jerome od dawna był w niej zakochany,a ona była zaślepiona Mickiem,a teraz już tak nie jest.Spędzają dużo czasu razem,dlatego to tylko kwestia czasu kiedy się zejdą.
- Jesteś na niego zła? - Spytałam,bo co prawda nie widziałam powodu.
- Nie. - Powiedziała i wyszłyśmy z domu Anubisa.Pewnie chciała się przejść. - Ale fajnie będzie znów popatrzeć na jego wygłupy,bo dawno się nie obrażałam. - Zachichotała. - Tak naprawdę to nigdy nie byłam tak naprawdę obrażona.Zawsze to robiłam żeby się wydurniał. - Wyznała.
- To tłumaczy dlaczego to było tak rzadko,bo Jerome zasłużył sobie na więcej kar.
- Tak wiem ,ale jakbym miała focha za każdym razem to raczej już by mu się znudziło to wydurnianie się.
Tym razem to ja się Zaśmiałam.
- My to się nigdy nie znudzi.....A tak wogóle to gdzie my idziemy ? - Dopiero teraz się kapnęłam ,że idziemy w jakimś kierunku bez celu.
- Sama nie wiem.Może już powinnyśmy wracać? - Zasugerowała.
Poszłyśmy spowrotem do domu.Mara jeszcze została na dole,bo Jerome i Alfie ciągle zabawiali wszystkich opowieściami ,co robili w szpitalu.
Ja poszłam do góry do pokoju.Na szczęście nie było w nim Joy,bo chciałam być sama i trochę pomyśleć.
Eddie wstał ,ale jak przecież dzisiaj jeszcze mówił ,że nie może,bo mu lekarz jeszcze nie pozwala,może po prostu czuł się na siłach i zignorował lekarza dla tych całych żartów.To by było do niego podobne.
I jak? Ten wyszedł dosyć długi. ;)

Patricia Miller

4 komentarze:

"Mówi się ,że potrzebna jest tylko jedna godzina by kogoś poznać ,jeden dzień by go polubić ,tydzień by się zakochać ,ale później wieczność by zapomnieć..."