**Patricia**
Weszłam jeszcze do łazienki by się odświeżyć i po chwili już leżałam w łóżku. Ten koszmar był straszny ,na szczęście Eddie zdołał mnie chodź trochę pocieszyć. Tak szczerze to wcale nie chciało mi się spać ,no ,ale jakoś nie widziało mi się gadać na temat naszej rozłąki z Eddiem i to jeszcze ,kiedy mu się zebrało na droczenie ze mną i udawanie ,że nic nie pamięta.
Usłyszałam czyjeś kroki na schodach. Byłam pewna, że to Eddie więc postanowiłam udawać, że już śpię. Po chwili usłyszałam jak wchodzi do pokoju. Wolnym krokiem idzie w moją stronę. Poczułam jak siada na krawędzi łóżka. Chwycił delikatnie moją dłoń i pocałował ją.
Prawą rękę położył za moimi plecami i nachylił się w moim kierunku.
- Kocham Cię, Aniołku. - Wyszeptał do mojego ucha. - Przepraszam, ale nie mogę być przy tobie tak długo. Pamiętasz chwile, gdy byłaś w moich ramionach... Nie mówię, że nie podobało mi się to, lecz z każdą chwilą zakochuję się w Tobie coraz bardziej i bardziej, a myśl, że już nigdy nie będę mógł Cię pocałować, czy chociażby przytulić zabija mnie... Nie bierz tego do siebie, bo jesteś dla mnie najważniejsza, lecz nie dam rady tak dłużej... - Powiedział. Poczułam jak łzy napływają mi do oczu. Starałam się jednak, by żadna nie spłynęła po moim policzku.
To co powiedział odebrałam jako pożegnanie ,ale sama nie wiem dlaczego. Nie chciałam ,żeby odchodził. Już tyle razy go straciłam ,jeszcze jeden byłby nie do zniesienia.
Na samą myśl o tym niestety nie wytrzymałam zaczęłam zanosić się płaczem i szlochać.
Poczułam jak materac podnosi się do góry. Oznaczało to jedno. Odszedł... Już na zawsze. Szybkim krokiem wyszedł z pokoju. Zbiegł schodami na dół i wyszedł trzaskając drzwiami. Nie wiedziałam co mam o tym myśleć. W tym momencie rozpłakałam się na dobre. Nie zwracałam na nic uwagi. Po kilku minutach poczułam jak ktoś mnie przytula.
- Nie płacz. - Wyszeptał tak znajomi mi głos. Nie mogłam uwierzyć, że to on.
- Mówiłeś, że... Że odchodzisz... - Wyszeptałam, po czym wtuliłam się w niego. Było mi cudownie w jego silnych ramionach.
- Miałem odejść. - Powiedział. - Niestety nie umiałbym Cię zostawić... Jesteś dla mnie zbyt ważna...
Nie strasz mnie tak więcej. - Odpowiedziałam. Wtulając się jeszcze mocniej w chłopaka.
- Przepraszam ,ale....mówić tamto myślałem ,że już śpisz...
- To źle myślałeś.
- Kocham Cię. - Wyszeptał. - Już nigdy czegoś takiego nie zrobię, chyba że Ty mnie to poprosisz.
- Miałabym cię poprosić o coś przez co oboje będziemy cierpieli? - Zdziwiłam się. - Nie lubie siebie ranić.
- Tak. - Odpowiedział pewnie. - Gdyby mnie nie był mogłabyś ułożyć sobie życie z kim byś tylko chciała...Prychnęłam.
- Najpierw to musiałabym o tobie zapomnieć ,co i tak nie byłoby łatwe.
- Uwierz mi, że prędzej czy później na pewno Ci się to uda. Będziesz mogła byś najszczęśliwszą osobą. Zrozum, że jedyne co ja Ci mogę przysiądz to to, że jesteś dla mnie najważniejsza i kocham Cię najmocniej na świecie... Nie ma nikogo na kim by mi tak zależało... Zrozum jednak, że przeze mnie jedynie cierpisz. Proszę Cię znajdź kogoś, bądź szczęśliwa i pamiętaj, że będę z Tobą cieszył się Twoim szczęściem, bo mimo że nie będę już nikim ważnym w Twoim życiu to Ty już na zawsze pozostaniesz częścią mnie... - Wyszeptał patrząc mi w oczy.
- Przestań gadać głupoty. - Usiadłam po czym ujęłam jego twarz w dłonie. - Ja nie mam zamiaru ułożyć sobie życia z nikim innym! Co ty sobie wyobrażasz mówiąc takie rzeczy? Tak to prawda ,że mnie ranisz ,ale wolę być raniona i mieć cię przy sobie niż nie być raniona i nie mieć cię wcale ! Nie ważne co zrobisz i tak będę cię kochała zawsze będziesz najważniejszą osobą w moim życiu ,rozumiesz?!
- Patricio zrozum, że pewnego dnia i tak o mnie zapomnisz... Z resztą przypomnij sobie jakie było Twoje życie zanim mnie poznałaś. Gdyby nie ja byłabyś teraz bezpieczna! Nie musiałabyś uważać na każdym kroku... Byłabyś bezpieczna i wiodła normalne życie beze mnie!
Westchnęłam ,a następnie przytuliłam się do chłopaka.
- Jake i tak by się tu w końcu zjawił bez względu na to czy ty tu byłeś czy nie.
- Skąd ta pewność? - Odpowiedział przytulając mnie. - Z resztą nawet gdyby się zjawił nie byłby dla Ciebie zagrożeniem...
- Nie możesz być tego pewny. Niby jest twoim wrogiem ,a mam wrażenie jakby cały czas polował na mnie ,no bo...tobie jeszcze nic nie zrobił...
- To trochę bardziej skomplikowane niż się wydaje na pierwszy rzut oka...
- Sam popatrz. Zawsze mógł wybrać twojego ojca lub Belle ,prawda? Ale wybrał mnie. I jeszcze ten sen jak zabija mojego ojca ,a potem ciebie... - Wzdrygnęłam się na samą myśl o tym.
- Uwierz mi, że to moja wina... To przeze mnie jesteś narażona na to wszystko...
- Eddie proszę cię. Przestań się obwiniać.
- Niestety Pat, taka jest prawda... Gdybym Cię nie poznał nie mógłbym się w Tobie zakochać, co z kolei nie doprowadziłoby do tego, że teraz nie ma dla mnie nikogo ważniejszego niż Ty... To jedyny powód dla którego Jake to wszystko robi... Chce się zemścić na mnie za to, że odebrałem mu moce..
- Proszę skończ już ten temat ,bo mnie dołujesz. Ja wiem swoje ty wiesz swoje i wszyscy szczęśliwi ,ok?
- Jasne. - Odpowiedział niepewnie. Miałam wrażenie, że chce coś zrobić, lecz się rozmyślił.
- Co jest? - Zapytałam.
- Nic. - Odpowiedział. - Powinnaś się położyć i odpocząć. - Nie wiem dlaczego wcześnie tego nie zauważyłam.
- Ale obiecujesz ,że będziesz tutaj jak wstanę prawda?
- Dla Ciebie wszystko. - Powiedział uśmiechając się do mnie.
Byłam szczęśliwa ,że w końcu mogłam zobaczyć uśmiech na jego do tych czas smutnej twarzy.
- Do dobranoc. - Powiedziałam kładąc głowę na poduszkę ,ale wciąż nie mogłam zasnąć.
Poczułam jak ktoś delikatnie głaszcze mnie po głowie.
- Śpij dobrze. - Wyszeptał Eddie i wyszedł z pokoju.
W sumie to żałowałam ,że poszedł. Wolałabym ,żeby został. Długo nie mogłam zasnąć myśląc o tym co mi powiedział.
Na zegarze widniała godzina 3 ,a Eddie nawet tu nie zajrzał. Miałam nadzieję ,że jest w salonie ,bo tak szczerze to głęboko w środku bałam się ,że pomimo jego obietnicy i tak mnie zostawił. Nie dawało mi to spać.
Chciałam sprawdzić, czy mnie nie okłamał, lecz bałam się, że mnie zobaczy i pomyśli że mu nie ufam...
Różne metody na zaśnięcie ,nie działały. Zacisnęłam mocno powieki i kazałam sobie zapaść w sen ,ale to nie pomagało. Coś dla mnie było nie tak ,czegoś mi brakowało ,a tak dokładniej to właśnie Eddiego. Mój organizm nie miał zamiaru zasnąć bez jego bliskości i ciepła ,co mnie trochę denerwowało ,a moje obawy...cóż wciąż nie ustępowały.
By me and dziwny anonim ,nie ma tak dobrze ,ja cię nigdy nie nazwę zwyczajną :ppp
Patricia Miller
świetne!!!! Nie mogę się doczekać na kolejny rozdział!!!
OdpowiedzUsuńZaczepisty dodaj dziś jeszcze 1 pliss :)
OdpowiedzUsuńLamaaa -,-' Ale i tak Cię kocham <333
OdpowiedzUsuńW dalszym ciągu wolę kwestje Pat <333 Ale Ty to wiesz xd
Jeszcze dzisiaj dodasz 14 <3 Wiesz o tym? <333
Może...
UsuńPrawie się popłakałam jak to czytałam <3
OdpowiedzUsuńŚliczny! *o*
Ty prawie a ja rozmazałam tusz -,-
UsuńSuuuuuper!
OdpowiedzUsuńCudo
OdpowiedzUsuńSuper :))
OdpowiedzUsuńTo jest boskie<3 No i daj mi już tutaj peddie !! Oni się kochają nie morduj nas tak i dawaj peddie <3 Prooooszzęęęę : D
OdpowiedzUsuńBoski!
OdpowiedzUsuńJa się tu prawie popłakałam! Miałam łzy w oczach!
Daj dziś kolejny! Proszę!<33
PS: Tamten też był boski!<333
Usuńsuper ja płakałam
OdpowiedzUsuńsuper prawie płakałam
OdpowiedzUsuńBoze jak ty zajebiscie piszesz *,* zazdroszcze... Kiedy ty ich w koncu znowu polaczysz no? :c
OdpowiedzUsuńSuper!! Jak słodko ,kocham takie szczere rozmowy!
OdpowiedzUsuńjakie fajne <3 Dawaj nexta ;3
OdpowiedzUsuń