♥ Rozdział 15 cz.2 "Jesteś pewna ,że tego chcesz?" ♥

**Patricia**

Uświadomiło mi to, że już nigdy nie będę w stanie pokochać kogoś równie mocno jak jego. To jeden z tych błahych faktów. Ziemia jest okrągła. Ogień parzy. Jestem na zabój zakochana w Eddie'm. Za każdym razem gdy patrzyłam mu w oczy czułam, że się rozpływam. Tak było od dnia gdy pierwszy raz go spotkałam.
- Nie było dnia bym nie myślał o tym co mieliśmy. - Wyszeptał. - Gdyby nie moja głupota nie cierpiałabyś tyle. Może Ci się wydawać, że mnie kochasz, lecz nic bardziej mylnego - z każdym słowem jego głos był coraz cichszy. - Wiedz, że to co do Ciebie czuję jest prawdziwe... Gdyby decyzja należała do mnie już dawno byłabyś przy mnie. Wiem. To co robię temu zaprzecza, ale chciałem byś mnie miło wspominała. Nie rozumiem dlaczego, lecz dopiero przed chwilą zdałem sobie z tego sprawę. - Uśmiechnął się delikatnie. Nawet na chwilę nie przestawał patrzeć mi w oczy. Bałam się jednak, że po raz kolejny chce wziąć całą winę na siebie - Nie można nikogo zmusić do miłości, a za każdym razem to robię. Próbuję sprawić byś pokochała mnie chodź w połowie tak jak ja kocham Ciebie. - Chciałam zaprzeczyć, lecz nie pozwolił mi na to. - Proszę, nie utrudniaj tego... Jesteś dla mnie najważniejsza, a ja nie chcę byś cierpiała będąc ze mną. Wybacz mi to, lecz tak będzie dla Ciebie najlepiej...
- Eddie... - Wyszeptałam. Poczułam jak po policzkach spływają mi łzy. Nie byłam w stanie nic powiedzieć.
- Nie płacz. - Poprosił łamiącym się głosem. Po czym delikatnie otarł je wierzchem dłoni. Nie wierzyłam, że mógł coś takiego powiedzieć. Dopiero po chwili w pełni dotarł do mnie sens tych słów. Zrozumiałam jak bardzo mu na mnie zależy. Z każdą chwilą czułam się jeszcze gorzej. Chciał odejść. Chciał zostawić wszystko co tutaj ma. Chciał to zrobić, bym była szczęśliwa... Poświęcić wszystko, bym nie musiała cierpieć.
- Nie możesz mnie zostawić. - Powiedziałam drżącym głosem. - Nie możesz tak po prostu mnie zostawić. Mówisz, że mnie kochasz, a chcesz sprawić bym cierpiała. Tak ciężko jest Ci zrozumieć, że Cię kocham? - Wyszeptałam dławiąc się łzami.
- Patty zrozum, że zasługujesz na kogoś lepszego niż ja. - Po jego twarzy spływały łzy. Lecz nie to było najgorsze. Myślał, że nie jest mnie wart. Spojrzałam na niego oszołomiona.
- Zrozum, że nie chcę nikogo innego niż tylko Ciebie. - Wyszeptałam, by po chwili spojrzeć w dół.
- Może się przejdziemy? - Zapytał. Delikatnie skinęłam głową i wstałam.
Szliśmy wzdłuż strumyka. Między nami panowała cisza, lecz nie przeszkadzało mi to. Cieszyłam się, że mogę być przy nim. W tym momencie nic innego się dla mnie nie liczyło. Jedynie ja i on. Uświadomiłam sobie jednak, że wkrótce to się skończy. Zadrżałam na myśl o tym.
- Zimno Ci? - Zapytał zmartwiony. Nie czekając na odpowiedź zdjął z siebie marynarkę i narzucił mi ją na ramiona.


- Dziękuję. - Wyszeptałam. Zastanawiało mnie jednak od kiedy jest tak czuły i wrażliwy. Jakby był dwiema osobami. Pytanie jednak, który z nich jest tym prawdziwym. Ten, który jest tu ze mną czy ten arogancki, którego wszyscy szanują. Za każdym razem gdy byliśmy sam na sam zdawał się być zupełnie inny, niż przy reszcie. Tak jakby tylko mi pokazał swoją prawdziwą twarz.
Złapałam delikatnie jego rękę, po czym ścisnęłam ją delikatnie. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się. Nie zwróciłam uwagi, że stoimy. Liczyło się jedynie tu i teraz. Staliśmy naprzeciw siebie. Z sekundy na sekundę byliśmy coraz bliżej, aż w końcu zatraciliśmy się w pocałunku. 

- Kocham Cię, Księżniczko. - Wyszeptał Eddie gdy się od siebie oderwaliśmy.
- Ja Ciebie też kocham. - Powiedziałam równie cicho jak on. Nie mogłam uwierzyć, że może mnie spotkać takie szczęście. Położyłam głowę na jego piersi i wsłuchiwałam się w rytmiczne bicie jego serca. W każdym uderzeniu słyszałam słowa "Kocham Cię". To było cudowne móc być przy nim. Bałam się jednak, że to tylko sen. Obudzę się, a to wszystko zniknie... Zostanie jedynie pustka po jego stracie.
- Tak się cieszę, że Cię mam. - Powiedział. - Wiem, że jestem egoistą, ale nie zostawiłbym Cię samej. Pomimo, że  Ty byś mnie nie widziała, byłbym gdzieś w pobliżu.
Uśmiechnęłam się pod nosem. Chwilę później usłyszałam jakiś szelest. Dźwięk dochodził ze strony drzew. Bałam się, że stanie się coś złego. Moment później zaczęła wyłaniać się jakaś postać. Poznałam ją od razu. To był Jake. Byłam przerażona. Jeszcze mocniej wtuliłam się w Eddie'ego.
- No proszę, proszę!- Zawołał Jake. - Kogo my tu mamy?
- Radzę Ci stąd odejść. - Powiedział szorstko Eddie. Spojrzałam w jego oczy, lecz one nie wyrażały żadnych uczuć. Drwiący śmiech Jake'a rozniósł się echem po całej polanie. - Nie bój się. - Wyszeptał mi na ucho z troską. - Nie pozwolę mu Ciebie skrzywdzić.
- Mamy niedokończoną sprawę! - Wykrzyknął, po czym zaczął zbliżać się w naszą stronę. Poczułam, jak Eddie wyrywa się z mojego uścisku.
- Cokolwiek się stanie pamiętaj, że Cię kocham. - Wyszeptał, by chwilę później wyjść jemu naprzeciw. Patrzyłam z przerażeniem na tę sytuację. Widziałam, jak o czymś rozmawiają, lecz nie zwracałam najmniejszej uwagi na słowa, które wypowiadają. Nie wiem jak to się stało, lecz Jake rzucił się na Eddie'ego! To było straszne! Bałam się, że tym razem na prawdę go zabije... Że już nigdy więcej go nie zobaczę. Z ulgą stwierdziłam, że to właśnie Eddie wygrywa. Jednakże gdy spojrzałam w jego oczy oniemiałam. Przepełnione dziką furią. Miał zadać mu ostateczny cios, lecz po chwili zrezygnował i ruszył w moim kierunku. Spojrzał mi w oczy i zasmucił się dostrzegając w nich strach. Po furii jaką widziałam w jego oczach nie było już śladu. Zostało jedynie spojrzenie przepełnione miłością. Widziałam je za każdym razem, gdy na mnie patrzył.
Dopiero teraz zobaczyłam, że z jego wargi leci krew. Rozdarta koszula. Włosy, które zawsze starannie układał były teraz w kompletnym nieładzie, nie mniej jednak dodawało mu to uroku. Szybko podeszłam do niego i wtuliłam w jego tors, po czym najzwyczajniej w świecie się rozpłakałam. Tak bardzo się o niego martwiłam.
- Już wszystko będzie dobrze. - Powiedział, po czym pocałował mnie w czubek głowy.

- Wracajmy do domu. - Zasugerował po kilku minutach ciszy.
Kiwnęłam tylko głową i zaczęliśmy iść w stronę polnej drużki ,która prowadzi do małego pałacyku. Przez całą drogę milczeliśmy. Ani jedno z nas się nie odezwało. Nie miałam pojęcia dlaczego. Wchodząc do domu złapałam rękę Eddie'go i pociągnęłam go do kuchni. Zdziwiony posłał mi pytające spojrzenie.
- Gdzie masz apteczkę? - Spytałam rozglądając się. Sięgnął do szuflady i wyciągnął zielone pudełko.
- Tutaj. - Odparł podając mi je. - Po co ci ona?
- Siadaj - Rozkazałam.
Posłusznie wykonał moje polecenie nie przestając mnie bacznie obserwować. Odwróciłam się do niego tyłem wyciągając z apteczki gazę i wodę utlenioną. Nie wiedząc ,kiedy złapał mnie za rękę i pociągnął wprost na swoje kolana.
Zaśmiałam się.
- Tak nie będzie mi zbyt wygodnie.
- Trudno. - Uśmiechnął się. Kręcąc głową zaczęłam delikatnie obmywać ranę na jego wardze. Syknął z bólu.
- Powinieneś bardziej uważać.  Nie masz pojęcia jak bardzo się martwiłam. - Powiedziałam nie przestając wykonywać mojej czynności.
- Wkurzył mnie. - Odpowiedział wzruszając ramionami.
Popatrzyłam na niego z politowaniem.
- Ale nie musiałeś go od razu bić ,Eddie.
- To on rzucił się na mnie. - Podniósł głos.
- Ale to ty prawie go zabiłeś. - Odpowiedziałam mu tym samym. - I na dodatek jeszcze zostawiłeś!
- Zasłużył sobie na to. - Burknął patrząc w podłogę.
- Nikt nie zasłużył na śmierć. A jego to czeka jeżeli nikt go stamtąd nie zabierze! - Wstałam gwałtownie.


- Sugerujesz ,że powinienem mu teraz pomóc?! - Spojrzał na mnie z niedowierzaniem.
- Nie możesz go tak tam zostawić!
- A co ci nagle tak na nim zależy? Ty byłaś jego lalką! Posługiwał się tobą ,nie przejmował twoim losem ,a teraz co? Ty przejmujesz się tym co się z nim stanie??! - Wykrzyknął na maksa wkurzony wstając. Przypomniała mi się chwila ,w której się bili. Widziałam teraz tę samą furię w jego oczach ,którą widziałam wtedy. Przestraszył mnie. Odsunęłam się.
- Przepraszam. - Powiedział po chwili przerywając ciszę ,która właśnie panowała. - Nie powinienem aż tak się unosić ,bo wiem ,że masz rację.
Nie odpowiedziałam. Może i nieco się uspokoił ,ale wciąż jakaś cząstka mnie się go bała. Spojrzał mi w oczy ,po czym podszedł do mnie i powoli przytulił. Dopiero ,kiedy to zrobił zdałam sobie sprawę z tego ,że się trzęsę ,chociaż ,że wcale nie było mi zimno ,a na dodatek miałam jeszcze jego marynarkę.

To wszystko mnie przerosło. W jednej chwili jest okrutny, a w następnej znów czuły. Jednakże nie ważne jak się zachowywał... Pod jaką postacią się ukrywał, kochałam go bezgranicznie.
Czułam, że resztę życia chcę spędzić w jego ramionach.

Tkwiliśmy w tym uścisku już parę dobrych minut.Żadne z nas nie chciało puścić drugiego.Nagle poczułam coś dziwnego.Eddie całował mnie lekko po szyi. Czułam w sobie bardzo dziwne uczucie. Nie wiem jak można je opisać.Chciałam mieć Eddiego tylko dla siebie.Poczułam jak Eddie kieruje się z pocałunkami w stronę moich ust.
Przed pocałowaniem mnie popatrzył mi w oczy.Widziałam w nich pełno miłości.Uśmiechnęłam się i nasze usta złączyły się w magicznym tańcu.Ten pocałunek był inny.Można w nim było wyczuć wielką miłość i pragnienie? Tak to jest to uczucie które czuje od dobrych paru minut. Nie wiedziałam czy jest to odpowiednia pora i czy Eddie też tego chce. Ale nie mogłam się oprzeć.Z drżącymi rękami pokierowałam
się w stronę jego koszuli i zaczęłam ją rozpinać. Eddie oderwał się ode mnie.
-Jesteś pewna , że tego chcesz?
Pokiwałam twierdząco głową jednocześnie się uśmiechając
Chłopak także się uśmiechną.Wziął mnie na ręce i nie przestając całować zabrał na górę do sypialni. Kiedy już tam wszedł postawił mnie i znów zaczął całować przyciskając do ściany. Z chwili na chwilę pozbywaliśmy się to innej część garderoby aż w końcu nie było już się czego pozbywać. 

Położyliśmy się na łóżku ,a co się działo dalej to już zostawię dla siebie.


Podziękowania dla Trixie Werdas za pomoc ;) No i w końcu co niektórzy się doczekali tego ,co nie Wyraźnie Inna? Hehe ^__^ Wpis dodaje Ambeeer ponieważ to ona zaczęła pisać do opowiadanie. Chcę jej również podziękować za to ,że mnie wspierała w chwilach ,kiedy uważałam ,ze nie nadaję się już do pisania. W sumie to ciągle tak uważam. Powinnam już przejść na emeryturę i tyle. 
Ambeeer jest tym wspaniałym Anonimkiem ,który pisał ze mną poprzednie rozdziały xD Czyli już anonimkiem nie jesteś hehehe. Chciałam jeszcze powiedzieć ,że jeżeli będę znów miała moment ,że stracę wiarę w siebie i postanowię przestać pisać to dziękuje za to ,że Ambeeer zaoferowała się przechować dla mnie bloga dopóki mi nie przejdzie ,dlatego dodałam ją do współtwórców. xD Ale na razie jest ze mną spoko. Co prawda nie mam już takiej weny jak ,kiedyś i moje zdanie co do mojego pisania się nie zmienia ,no ,ale jeżelibym przestała pisać w ogóle to byście mnie zabili.
Wiem ,że to co piszę nie ma sensu ,no ,ale chciałam się wygadać i wszystkich o wszystkim poinformować.

Patricia Miller 

12 komentarzy:

  1. Hahaha tak!A ile cię trzeba było przekonywać...Aż nawet szantażami musiało zalatywać!
    Dobra,ale rozdział jest genialny!
    Co by tu jeszcze...Dawaj szybko next!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahahhahaha ,no tak. A czego ja się spodziewałam xD Next będzie jak mi się zachcę go napisać :p

      Usuń
  2. hohohoho!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Znalazłam mój fragment!

    Oczywiście Boski!

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialny!
    Nie mogę się doczekać kolejnego!<33

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej!
    Rozdział super!
    Szczerze mówiąc spodziewałam się tego ,ale nie w tym rozdziale.
    Pisz szybko i nie trać nadziei.
    Jesteś najlepsza,Ambeeer też!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. M jak Miłość/BB

    OdpowiedzUsuń

"Mówi się ,że potrzebna jest tylko jedna godzina by kogoś poznać ,jeden dzień by go polubić ,tydzień by się zakochać ,ale później wieczność by zapomnieć..."