Patricia strasznie się nudziła. Wszyscy znów się gdzieś wybyli zostawiając ją samą ze sobą. Było widać jak na dłoni ,że trzymają ją na dystans mimo tego ,że Fabian wyjaśnił tą całą sprawę z pocałunkiem. Wtedy tylko Alfie i Jerome byli na tyle wyrozumiali ,żeby uwierzyć Patrici w jej wersję wydarzeń ,która w rzeczywistości była prawdziwa. Cała trójka znów została trójką najlepszych przyjaciół ,którzy istnieli już kiedyś. Niczym trzej muszkieterowie robili kawały i nigdy za nie nie wpadali.
Tak miało być i dzisiaj. Williamson była umówiona z chłopakami ,gdyż Alfie zakomunikował ,że ma ochotę zrobić komuś kawał. Pozostała dwójka szybko przystała na ten pomysł i umówili się na dziś wieczór.
Już od półgodziny Patricia czekała w holu na przyjaciół ,ale ci nie zjawili się. Pomyślała ,że może przełożyli go na inny dzień lub robią go sami.
Przeszła do salonu i usadowiła się wygodnie na kanapie ,po czym włączyła telewizor.
Skakała po programach ,ale na żadnym kanale nie było nic co by ją zainteresowało więc postanowiła włączyć kolumny. Rozległa się z nich muzyka ,którą wręcz uwielbiała i przy ,której zawsze mogła cię odprężyć i wyluzować.
Wróciły wspomnienia z dzieciństwa ,w których razem z tatą tańczyła właśnie do tej melodii. Przypomniał jej się cały układ ,którego ją nauczył. Rozejrzała się po pokoju by upewnić się ,że nikogo nie ma. Po śmierci ojca powiedziała sobie ,że już nigdy więcej nie zatańczy tego. Za dużo wspomnień się z nim wiązało ,ale teraz coś jakby kazało jej go zatańczyć. Więc się nie powstrzymała.
W tym samym czasie Clarke zastanawiał się nad tym samym co wcześniej Patricia. Nigdzie nie mógł znaleźć Lewis'a ani Williamson. On jednak nie miał zamiaru się poddać i szukał dalej. Postanowił ,że to najpierw jej poszuka. Może wie gdzie jest nasz ciemnoskóry przyjaciel ,pomyślał. Wszedł do domu ,a jego uszu dobiegła muzyka dochodząca z salonu. Dziwił się ,że Victor jeszcze nie kazał wyłączyć tego jazgotu ,ale po chwili przypomniał sobie ,ze jego już nie ma. Nie przyzwyczaił się do faktu ,że staruszek odszedł z domu Anubisa i do tego ,że teraz mają nowego dozorce. O wiele młodszego i nie aż tak denerwującego ,którego chyba nawet i nie było teraz w domu.
Jerome powoli podszedł do drzwi salonu i delikatnie uchylił ,po czym dostrzegł Patricie ,która była zatracona w tańcu. Blondyn nigdy nie przypuszczał ,że jego przyjaciółka potrafi tańczyć ,a co dopiero ,że jest taka dobra. Zaintrygowany wyciągnął telefon i zaczął filmować. Gdyby komuś powiedział pewnie by mu i tak nie uwierzył na słowo więc wolał mieć dowód rzeczowy.
W pewnym momencie wychylił się zbyt mocno chcąc uchwycić lepsze ujęcia i dziewczyna go zauważyła.
- Jerome! Usuń to! - Krzyknęła gdy tylko dostrzegła ,że ten ją nagrywa,
Blondyn pokręcił przecząco głową.
- Nie ma mowy! - Odkrzyknął na co brunetka zaczęła go gonić. Wleciał do holu nie zauważając ,że dywan ,który tam leżał jest podgięty i zarył o podłogę.
Po chwili Williamson dziwnym trafem wylądowała na nim. Też nie zauważyła podgiętego dywanu.
- Ała! - Jęknął Clarke.
Obydwoje zaczęli się podnosić.
- Kosmici mnie gonią! - Do domu wleciał jak to zawsze nierozgarnięty Alfie i nie widząc dwójki przyjaciół wpadł na nich i teraz wszyscy trzej leżeli bykiem na podłodze.
- Alfie! - Krzyknął oburzony Jerome. - Co to miało być?
Patricia nieco rozbawiona całą tą sytuacją zaczęła się śmiać. Zapomniała już o filmiku zrobionym przez Jerry'ego.
**Jerome**- Jerome! Usuń to! - Krzyknęła gdy tylko dostrzegła ,że ten ją nagrywa,
Blondyn pokręcił przecząco głową.
- Nie ma mowy! - Odkrzyknął na co brunetka zaczęła go gonić. Wleciał do holu nie zauważając ,że dywan ,który tam leżał jest podgięty i zarył o podłogę.
Po chwili Williamson dziwnym trafem wylądowała na nim. Też nie zauważyła podgiętego dywanu.
- Ała! - Jęknął Clarke.
Obydwoje zaczęli się podnosić.
- Kosmici mnie gonią! - Do domu wleciał jak to zawsze nierozgarnięty Alfie i nie widząc dwójki przyjaciół wpadł na nich i teraz wszyscy trzej leżeli bykiem na podłodze.
- Alfie! - Krzyknął oburzony Jerome. - Co to miało być?
Patricia nieco rozbawiona całą tą sytuacją zaczęła się śmiać. Zapomniała już o filmiku zrobionym przez Jerry'ego.
- Złaźcie ze mnie. - Warknąłem ,a w tym samym czasie drzwi wyjściowe uchyliły się i stanął w nich nasz nowy dozorca - Nathan.
- O widzę ,że się bawicie... - Powiedział ,kiedy stanął z rozbawioną miną na przeciwko nas. - Też mogę? - Zapytał z uśmiechem.
Zaczęliśmy protestować ,ale już było za późno. Cała nasza trójka jęknęła cicho pod ciężarem Nathana.
- Fajna zabawa. - Pochwalił.
- Bardzo fajna. - Burknąłem.
Do domu znów ktoś wszedł. Spojrzałem w górę i ujrzałem Joy.
- Emm....co robicie na podłodze? - Zapytała rozbawiona.
- Ścieramy kurze, nie widać? - Odparła Pat z ironią.
- A tak na serio?
- Joy! - Wydarłem się. - Oni mnie tu przygniatają! Pomóż mi proszę!!
Ciemnowłosa tylko wzruszyła ramionami.
- Powodzenia życzę. - Powiedziała z szatańskim uśmiechem i jak gdyby nigdy nic poszła na górę ,ale po chwili się wróciła i za nim się obejrzeliśmy ona też już leżała na nas.
- Ej! Joy! Też tu jestem!!Ał...Cierpię! - Jęknęła Pat.
- To już nie mój problem. - Odpowiedziała jej Joy i ułożyła się wygodnie jak by była na łóżku.
- Hura!! - Wydarł się Alfie. - Robimy piramidę z ludzi! Kto się dołączy?
- Ja!! - Z kuchni wybiegła Willow.
- Nie ,nie nie ,nie!!! - Zacząłem krzyczeć wraz z Patricią ,ale ona już na nas wskoczyła.
- Ała moje żebra. - Jęknąłem. - To wszystko przez was pacany!!
- A myślisz ,że ja mam lepiej? - Zapytała mnie Trixie. - Rąk nie czuję.
- Oj tam oj tam. - Odezwał się Nathan. - Jest fajna zabawa.
- Może dla pana. - Powiedziałem wraz z Pat równocześnie.
- No jak to? Nie podoba wam się ta zabawa? - Spytała Willow ze smutkiem.
- Gdybyś była na naszym miejscu to też by ci się nie podobało. - Odparła Pat.
- Ej! Jak chcesz to możesz się z nami zamienić Willow. Chętnie poczujemy z powrotem nasze części ciała. - Powiedziałem z nadzieją ,że się zgodzi.
- A co wy nagle tacy zgrani? - Zapytał podejrzliwie dozorca. Ooo! Niech zgadnę....jesteście razem.
- Nie!!! - Zaprzeczyliśmy szybko.
- No to dacie nam nareszcie wstać? - Spytała już poirytowana Patricia.
- No co ty? Nie! - Zaprzeczył Alfie. - Bawimy się dalej. Kto następny?
- Wydaje się ,że nikt. - Odpowiedział Nathan ze smutkiem po chwili ciszy.
- Czyli jednak kończymy zabawę. - Westchnęła Willow. - Szkoda.
- Tak! Dzięki bogu! - Wykrzyknąłem szczęśliwy.
- No to już! Wstawać. - Ponagliła nas Pat.
- Ale mi się nie chcę. - Odparła Joy.
- Oj no Joy! Proszę! My tu cierpimy! - Jęknąłem.
- Hmmm..niech się zastanowię.....Nie!
Drzwi od domu znów się otworzyły i tym razem wszedł Eddie. Stanął i otworzył szeroko oczy.
- O! Eddie! Dołącz się do zabawy....no chodź wskakuj na nas! - Zachęciła zadowolona Willow. Miałem nadzieję ,że Eddie mając swój zdrowy rozsądek jej nie posłucha.
- Tylko jego tu brakowało by wypełnić cyrk z wariatami. - Mruknęła Pat.
- Coś ci się nie podoba? - Spytał spoglądając na nią.
- Ty mi się nie podobasz. - Odpowiedziała.
- Uuuuuu - Nasz dozorca i Alfie wydali z siebie dźwięk przerywając niezręczną ciszę ,która wypełniona była tylko gniewnymi spojrzeniami rzucanymi przez Pat i Eddiego na siebie.
- Wiesz co Willow? - Zwrócił się do rudej.
- Co?
- Jednak dołączę się do zabawy.
Jęknąłem najgłośniej jak umiałem ,kiedy Eddie już był na górze. Nie zdawałem sobie sprawy z tego jak wysoka jest ta 'piramida'. Po chwili zaczęła się rozlatywać. Wszyscy zaczęli spadać. Pat skulała się ze mnie ,a ja szybko wstałem po mimo bólu i usiadłem dwa metry dalej na schodach. Wszyscy leżeli na podłodze śmiejąc się. Jedynie Eddie na nieszczęście Pat wylądował właśnie na niej. Uśmiechnął się i pogładził ją po policzku.
- Złaź ze mnie kretynie! - Warknęła. - Jesteś cięższy niż oni wszyscy razem wzięci.
- Ej! Nie mów tak do mnie ,bo nie zejdę. - Odparł.
Dziewczyna westchnęła ciężko.
- Co mam zrobić ,żebyś ze mnie zlazł? - Spytała.
- Uuu akcja się rozkręca. - Odezwał się Nathan.
- Ja chcę znać dalszy ciąg! - Dodał Alfie.
- No nie wiem. - Odpowiedział Eddie na wcześniej zadane pytanie. - Postaraj się.
- No nie zgrywaj się już. Co mam zrobić zanim moje żebra będą w kawałkach??
- Zrób mu usta usta. - Zaproponował mój ciemnoskóry przyjaciel.
- Dobre Alfie. - Pogratulował mu dozorca i oboje przybili pione.
Eddie spojrzał na Pat i chytrze się uśmiechnął.
- O nie tylko nie to! - Jęknęła.
- Tak ,właśnie to. - Odparł.
- Nie ma mowy.
- W takim razie sobie tutaj jeszcze poleżysz.
- No weź. - Znów jęknęła. - Może jakaś inna opcja? - Spytała z nadzieją.
- No dalej Pat. - Zachęcił ją Alfie. - Nie bądź cykorem i zrób to.
- No własnie. Słyszałem ,że byliście razem więc nie myślę ,żebyś się brzydziła. - Dodał Nathan.
- Trudno się tym karaluchem nie brzydzić. - Mruknęła poirytowana Pat.
Eddie zaśmiał się.
- Ja karaluchem? No to teraz już na pewno sobie tu poleżysz.
- Eddie ,no proszę. Daj mi wstać.
- Oo to ty umiesz prosić? - Zdziwił się. - Nie wiedziałem.
- No ,no ,no komedia się rozwija. - Dozorca zatarł ręce podekscytowany.
- Jaka znowu komedia? - Zapytał Alfie. - To jest komedia wszech czasów.
- Mnie to nie bawi! - Syknęła Patricia.
- I tylko ciebie. - Zauważył Eddie.
- No weź się zlituj i daj mi wstać!
- No to spełnij mój warunek
- Już wolę umrzeć. - Odparła.
- Idę po nóż. - Wykrzyknął Alfie i zaczął kierować się w stronę kuchni.
- Nie mówiłam tego serio przygłupie! - Krzyknęła na niego.
Stanął i się odwrócił.
- Teraz mi to mówisz? Już prawie byłem w kuchni!
- No to jak? Dalej nam urządzacie kabaret czy wreszcie Pat spełni warunki Eddie'go? - Spytałem ciekawy dalszych wydarzeń.
- No chyba w twoich snach. - Prychnęła Trixie.
- Ale co w jego snach? - Zapytał nieco pogubiony Nathan.
- To ,że pocałuję Eddie'go! - Odpowiedziała mu krzykiem.
- No miła jesteś. - Skomentował Eddie.
- Ta no wiem ,ale nie dla ciebie! - Odparła.
- Grabisz sobie ,grabisz. - Westchnął. - Szybko nie wstaniesz.
- Eddie, na serio co mam zrobić? - Spytała piskliwie.
- No jak to co? Pocałować mnie. - Odpowiedział.
- Ej Eddie. Nie zapomnij ,że ona nie jest tylko twoja. - Powiedziałem.
Spojrzał na mnie z pytającym wyrazem twarzy.
- A co? Może twoja?
- Nie ,ale znudziło mi się patrzenie na tą komedię ,więc postanowiłem się włączyć.
- Oo dobre Jerome. - Pochwalił mnie Nathan.
- Ej tak właściwie to ja nie należę do nikogo wiecie? - Odezwała się Pat.
- No jak to nie? - Spytał zagubiony Alfie. - Myślałem ,że do Eddie'go.
- Alfie ,debilu ja do nikogo nie należę ,a już zwłaszcza nie do tego karalucha!
- Oj ,no to sobie poleżysz tu kolejne minuty ,godziny ,a może nawet dni ,tygodnie... - Blondyn zaczął wymieniać.
- Eddie no ty chyba żartujesz! - Pat zmrużyła oczy. - Ja żyję z debilami!
- A chcesz w ogóle nie wstać? - Spytał ją.
Zrobiła minę zbitego szczeniaczka.
- Chcesz oberwać tam gdzie nie powinieneś? - Spytała po chwili widząc ,że jej wyraz twarzy nie pomoże.
- I tak mnie nie kopniesz ,bo jesteś zablokowana. - Zauważył z uśmiechem.
- Jesteś pewien?
- Co ty chcesz zrobić? - Spytał przyglądając jej się z ciekawością.
- Domyśl się.
Zastanowił się chwilę.
- Nie zrobisz tego.
- Uu robi się gorąco. Eddie lepiej z niej zejdź. - Doradził mu Alfie.
- Nie ,ja jej nie odpuszczę. - Odparł.
- Powinieneś. - Powiedziała.
- Wiem ,że tego nie zrobisz. - Odpowiedział z pewnością.
- Jak ze mnie nie zejdziesz to się przekonasz ,że zrobię.
- Jak to zrobisz to cię zgwałcę. - Zagroził. Nie wiedziałem czy mówi poważnie czy nie ,ale zacząłem się z tego ryć tak bardzo ,że aż skulałem się ze schodów ,a przestałem się toczyć dopiero obok Pat i Eddie'go.
- Skończyłeś się wydurniać? - Spytała Patricia patrząc na mnie.
- Pytasz mnie czy jego? - Zapytałem nadal się śmiejąc i wskazując na Eddie'go.
- Ciebie. - Odpowiedziała. - Na niego to już za późno. Jest durnowaty z natury i nic mu niestety nie pomoże więc nawet nie pytam.
- I kto to mówi? - Odezwał się wspomniany blondyn.
- Sugerujesz ,że jestem durnowata? - Pat przeniosła wzrok na niego.
- A czy tak nie jest? - Zapytał szczerząc się szatańsko.
- To jest lepsze niż cyrk. - Powiedział Alfie ,który od paru minut siedział cicho.
- Masz rację. - Poparł go Nathan i obaj usiedli pod ścianą uważnie nam się przyglądając.
- Może popcorn i cole sobie jeszcze przyniesiecie co? - Spytałem.
- Tak! To bardzo dobry pomysł Jerome. - Krzyknął uradowany dozorca po czym podniósł się. - Zaczekajcie chwilę. Za chwilę wrócę. - Dodał po czym zniknął w kuchni.
- No dom wariatów po prostu! - Jęknęła Patricia łapiąc się za głowę.
- No jak ty w nim mieszkasz to się dziwisz? - Spytał Edziu zapewne chcąc ją zdenerwować.
- Tak dziwie się ,ale temu dlaczego ciebie jeszcze w psychiatryku nie zamknęli! - Odpowiedziała.
- W psychiatryku powiadasz? - Zapytał unosząc brwi.
- No i to na oddziale zamkniętym!
- Oj lubisz leżeć na tej podłodze nie ma co. - Zaśmiał się jej rozmówca.
- Oj lubisz mnie wkurzać nie ma co. - Odparła.
- Ej!A to co ma być za przedrzeźnianie?
- Moja sprawa.
-Skoro już mnie przedrzeźniasz to chyba też moja.
- Mylisz się...to dasz mi wreszcie wstać? - Spytała.
- Za te teksty? Nigdy w życiu.
- Mówiłam ci już jak bardzo cie nie znoszę?
- Nie,nie mówiłaś. Zawsze mówiłaś,że mnie kochasz,a teraz nagle nie znosisz...zdecyduj się dziewczyno. - Zażądał.
- Bo tak było. Kochałam cię ..niech pomyślę.....przed naszym chyba 4 zerwaniem! A teraz cię nie znoszę.
- Wmawiaj sobie dalej. - Odparł.
- Co mam sobie wmawiać? - Zapytała.
- Że mnie nie kochasz. - Powiedział pewnie jakby był w stu procentach przekonany ,że to co mówi to prawda.
- A uważasz ,że jest inaczej?
- No oczywiście. - Odpowiedział.
- To źle uważasz. - Mruknęła.
- To ty źle uważasz.
- A ty jesteś głupi. - Znów zaczęli się przedrzeźniać.
- A ty nienormalna.
- Dziwak.
- Debilka.
- Szczur.
- Wiedźma.
- Prymityw.
- Yyy...ten no...kurczę nie wiem jak ci odgryźć. - Przyznał w końcu Eddie nieco zawstydzony.
- A to dlatego ,że jesteś głupi. - Skwitowała Pat z uśmiechem.
- A ty to niby nie?
- No na pewno nie tak bardzo jak ty.
- Ha! Przyznałaś się,że jesteś głupia! - Ucieszył się blondyn.
- A ty nie zaprzeczyłeś ,że nie jesteś. - Wytknęła mu.
- Przegapiłem coś? - Zapytał Nat ,który właśnie wrócił z miską pełną popcornu i usiadł obok Alfie'go.
- Ostrą wymianę zdań pomiędzy Pat i Eddiem - Odpowiedział na jego pytanie ciemnoskóry.
- O ,no to konflikt się zaostrza.- Ucieszył się dozorca.
- Na to wygląda. - Powiedziałem zajadając się popcornem.
- A wy się nie wtrącajcie! - Krzyknęła na nas Pat.
- Niby czemu? Może ci przynajmniej przyznają, że jesteś debilką.-Dogryzł jej Eddie.
- A ty chcesz ,żeby ta 'debilka' cię pocałowała, tak? Czy to czasem nie dowodzi teg, że przyda ci się wizyta u psychiatry?
CDN...
Sorki ,że tak kończę ,ale z Wyraźnie inną pisałyśmy ten cyrk jednym ciągiem i ma on w sumie 17 rozdziałów. Niektóre będą kończone w momentach ,które urywają wymianę zdań :/ Przepraszam za to.
Patricia Miller
Super !!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńNo :-)
UsuńNie długo będzie 30 komentarzy !!!!!!? ;-)
UsuńSuper kiedy next? Kocham jak oni się kłucą, to czasem lepsze niż takie romantycze scenki.
OdpowiedzUsuńFajny. Kiedy dodasz kolejny. Nie ma mnie w domu i chciałabym wiedzieć.
OdpowiedzUsuńFajny i pomysłowy... czemu nie widać zakładek po prawej stronie?
OdpowiedzUsuńhehe perspektywa Jerome'a wyglada jak scenariusz :) bardzo fajny rozdział :)
OdpowiedzUsuńNiestety nie przygotowałam sobie przemowy ,bo nie zapisałam.. A miałam to zrobić. :c
Super. Czekam na next
OdpowiedzUsuńGenialny... kiedy następny ?
OdpowiedzUsuńNo dzisiaj !!!!!!!!!!!! (11.11.13) :-)
Usuńnie no leże :D fajny
OdpowiedzUsuńSuperr
OdpowiedzUsuńŚwietny. Peddie jest sweetaśne, nawet jak się kłucą.
OdpowiedzUsuńNo
UsuńŚwietny...dodasz dzisiaj jest ?
OdpowiedzUsuńZgadzam sie !!!!!!!!!!!! :-)
UsuńNext
OdpowiedzUsuńGenialny !!!!!!!
OdpowiedzUsuńNa Edzia chory psychicznie ? Zdarza się :D
Pozdrawiammm
Ekstra!!!!!! :D
OdpowiedzUsuńSuper !!!"!!!!!!!!! ;-)
OdpowiedzUsuńDodawaj next !!!!!!!!!!!!! :-)
OdpowiedzUsuńNext :)
OdpowiedzUsuńDodasz next z moim masz 22 komentarze !!!!!!!!!!!! :-)
OdpowiedzUsuńCzekam na next !!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńJa tez
UsuńI ja
UsuńJa tez czekam na next
UsuńTo kiedy 44 !!!!!!!!!!!???????
OdpowiedzUsuńTo co 30 kom
OdpowiedzUsuńNo masz 30 komentarzy miałaś wcześniej tyle ???????!!!!!! :-)
OdpowiedzUsuńSorry z tym co piszę 32 :D
OdpowiedzUsuńpeddie
OdpowiedzUsuńTo jest świetne :)
OdpowiedzUsuń