-Powiesz coś?-Spytałem po chwili milczenia.
- Nadal uważam ,że nie powinieneś marnować na mnie czasu.
-To mój czas i będę z nim robił co chcę.
Zaśmiała się.
- Uparciuch z ciebie. - Na jej ustach zawitał ten uśmiech ,który tak kochałem.
-Nie większy niż z Ciebie-Również się zaśmiałem
- Możliwe. - Przyznała. Atmosfera nieco się rozluźniła.
-To jak będzie?
- Znasz już moje zdanie.
-Chcę odpowiedzi tak lub nie.Żadnej innej.
- Imbecyl. - Mruknęła.
-Gaduło,proszę.
- Sam jesteś Gaduła.
-Ej,to ja to wymyśliłem!
- Trudno. To nie ja tyle gadam. - znów się zaśmiała.
-No fakt.Dzisiaj jakaś mało gadatliwa jesteś.
Wzruszyła ramionami.
- I co z tego?
-Odpowiesz mi na pytanie czy mam sobie już iść?
- Wiesz ,że jesteś szczurem prawda? - Spytała.
-Dobra...Skoro nie chcesz odpowiedzieć to idę-Powiedziałem powoli się wycofując
Wywróciła oczami.
- Myślisz ,ze nie wiem ,ze robisz to specjalnie?
-Może i tak,może i nie.Ale odpowiedz mi na to jedno pytanie
- Co tym razem?
-To samo
- Karaluch.
-Gaduła
- Debil
-Uparciuch
- Natręt.
-Cham
Prychnęła.
- Mówisz chyba o sobie.
-Mówię o tobie
- A gdzie mi do chama?
-No wszędzie
Sięgnęła po poduszkę ,a po chwili rzuciła nią we mnie.
- Idiota.
-Ej tak się bawić nie będziemy-Powiedziałem
- My się nie bawimy. - Wytknęła język.
-A może zaczniemy?
- hmm....dobra. - Powiedziała po czym oberwałem drugą poduszką.
-Ej to nie fair!Ja jestem bezbronny!
Roześmiała się. Miała taki uroczy śmiech.
- Trudno.
-Nie trudno-Powiedziałem po czym oberwałem od niej poduszką.-O nie.Teraz się doigrałaś-Po tych słowach podszedłem do niej i zacząłem ją łaskotać.
- Przestań. - Wydusiła przez śmiech.
-Jak odpowiesz mi na pytanie
- Edzio nie bądź natrętny. - Poprosiła nadal się śmiejąc.
-Ej tylko nie Edzio. Teraz to już na pewno nie przestanę
- A może Edziu?
-Nie
- No to Eddisonie ,przestań mnie łaskotać.
-A odpowiesz mi na pytanie?
- Jakie? - Spytała przez śmiech. - Przestań ,bo nie mogę oddychać.
-Chcesz ze mną nadal być?
- Nie. - Wytknęła na mnie język.
-Dobra,skoro tak to ja idę strzelić focha-Powiedziałem i odszedłem od dziewczyny.
- Ooo Edzio strzela focha jak mała dzidzia. - Popatrzyła na mnie z politowaniem.
-A ty wytykasz język jak małe dziecko-Wypomniałem jej to co przed chwilą zrobiła.
Wzruszyła ramionami.
- To lepsze niż strzelanie focha.
-Fochanie się jest lepsze od kłamstwa
- Jakiego kłamstwa?
-Ty już dobrze wiesz jakiego.
- Nie wiem! - Upierała się.
-To pomyśl.
Zastanowiła się ,ale po chwili wywróciła oczami.
- Nie wiem.
-Dobra,nie ważne.Idę wypomnieć Fabianowi,że jego rady są do kitu
- Jakie rady? - Spytała. - Eddie powiedz o co chodzi ,zamiast mówić jakimś szyfrem ,którego nie rozumiem!
-To nie ważne.Ja już lepiej pójdę
- Masz mi powiedzieć ,słyszysz? - Podniosła głos.
-Fabian mi kazał z Tobą pogadać,ja nie chciałem,bo wiedziałem,że to nie będzie miało sensu i jak widać nie myliłem się
- Fabian ci kazał? - Powtórzyła zdumiona.
-Taa
- Ciekawe...
-Co ciekawe?
- Nic ,nic. - Odpowiedziała szybko.
-Powiedz mi co cię tak ciekawi
- Nie myślałam ,ze Fabian po tym wszystkim będzie tobie pomagał. - Powiedziała z naciskiem na słowo "tobie".
-Co w tym dziwnego?
- Nie ważne.
-Powiedz
- Po co? - Spytała chłodno.
-Chcę wiedzieć-Odpowiedziałem nieco zdziwiony jej reakcją.
- No to powiedz. Czy gdybyś był zakochany w dziewczynie ,którą on kocha ,co jest praktycznie prawdą i byłbyś jej byłym ,tak samo jak on co jest też prawdą ,a on chciałby znów z nią być ,pomógłbyś mu lub doradził co ma zrobić? - Spytała retorycznie.
-Yyy zwolnij,nie ogarniam-Powiedziałem.
Westchnęła.
- To może lepiej zacznij.
-Dobra nie ważne.Jakbyś chciała wrócić do naszej rozmowy wiesz gdzie mnie znaleźć-Powiedziałem i udałem się w kierunku drzwi.
- Eddie.....- zaczęła niepewnie.
-Co?-Spytałem
- Ja......k.... - urwała. - nie skoczyłam jeszcze tej rozmowy. - Powiedziała szybko.
-Więc skończ-Zaproponowałem.
- Nie wiem jak. - Przyznała po chwili milczenia.
-Po prostu to powiedz
- Wiesz co ci chce powiedzieć ,prawda? - Spytała.
-Może i wiem,a może i nie,ale to nie zmienia faktu,że chcę to usłyszeć-Odpowiedziałem
Prychnęła.
- Ja już widzę ,że ty bardzo dobrze wiesz ,tylko nie wiem dlaczego mam ci to jeszcze mówić.
-Bo fajnie brzmi kiedy ty to mówisz,to,że jestem największym kretynem na świecie.
- Aaa to chcesz usłyszeć. - Uśmiechnęła się. - Dobra. Eddie jesteś kretynem największym na całej naszej planecie.
-Dobra,pożartowaliśmy sobie,a teraz na poważnie.Powiedz to co chciałaś powiedzieć
- Skąd wiesz ,ze chciałam coś powiedzieć ,świnko? - Spytała unosząc brwi.
-Znam Cię,prosiaczku
- Nie prawda ,nie znasz mnie. Ani trochę. - Zaprzeczyła.
-Jesteś tego pewna?
- Tak.
-Nie byłbym tego taki pewien
Znów prychnęła.
- Nie znasz mnie Eddie. - Powtórzyła.
-Może masz rację.Wiesz,myślę,że lepiej będzie jeśli już skończymy te bezsensowne rozmowy
- Dlaczego?
-Bo one nie mają za grosz sensu
Westchnęła.
- Zmieniłeś się i to strasznie.
-Tak wiem,ale nie tylko ja
- Co masz na myśli?
-Też się zmieniłaś
- Nie prawda. - Zaprzeczyła.
-Prawda
- Eddie ,jestem taka jak byłam. To ty się zmieniłeś.
-Mylisz się.Jesteś inna
- To ty jesteś inny. Nie jesteś już tym chłopakiem ,w którym się zakochałam.
-A ty nie jesteś tą samą dziewczyną,ale mimo to wciąż cię kocham
- Nie musimy tego robić Eddie. - Powiedziała wbijając wzrok we mnie.
-Czego robić?
- Ranić siebie nawzajem. Po prostu nie pasujemy do siebie i tyle.
-Ok...Tylko nie mów tego Amber-Powiedziałem po czym po prostu wyszedłem z pokoju i poszedłem do siebie.Gdy tylko wszedłem do pokoju od razu rzuciłem się na łóżko.
- Stary co jest? - Usłyszałem Fabiana. Nie zauważyłem ,że on też jest w pokoju.
-Nic-Mruknąłem
- Co ci powiedziała?
-Nie ważne-Nie chciałem o tym gadać
- Wyjaśniliście sobie wszystko?
-Nic sobie nie wyjaśniliśmy!-Podniosłem głos.
- Jak to?
-No normalnie!Nie chcę o tym gadać...
Westchnął.
- Jak mnie nie ma to są cyrki. Zaraz sobie pogadam z tą dziewczyną.
-Nie wiem czy to coś da-Stwierdziłem,ale jego już w pokoju nie było.
Po chyba dziesięciu minutach wrócił.
-I co?-Spytałem
- Stary ona płacze. - Wydukał zadyszany.
-Co?-Spytałem zdziwiony
- No tak! cały czas waliłem w drzwi ,nie chciała mi otworzyć ,zamknęła się ,po jej głosie mogę przysiądź ,ze płacze.
-Trzeba się było dowiedzieć dlaczego
- A myślisz ,że nie próbowałem?! - Podniósł głos. - A tak w ogóle to jak myślisz?! Dlaczego może płakać hmmm...!?!?
-Nie mam zielonego pojęcia
- Boże. - Jęknął. - Powiedz mi co się stało przed twoim wyjściem z pokoju.
-Powiedziała,że nie pasujemy do siebie
- I co jeszcze? - Spytał.
-No w sumie to tyle
- A ty co na to?
-Nic
- No jak nic ? Po prostu wyszedłeś? - Powtórzył zdziwiony.
-Taa
- Ty kretynie ,mendo i chamie! - Do pokoju niespodziewanie wparowała Amber.
-Co?-Spytaliśmy jednocześnie
- Jak tak możesz?! - Krzyknęła podchodząc do mnie.
-Co zrobiłem?-Spytałem zdezorientowany
- No jak to co?! Myślisz ,że dlaczego Pat jest taka przybita ,że nie chce wpuścić nikogo do pokoju?! Coś ty jej nagadał!?
-Yy nic-Odpowiedziałem
- No jak nic!?!
-No nic!To ona powiedziała,że do siebie nie pasujemy!-Podniosłem głos
- Ale to ona teraz płacze! - Wrzasnęła.
-Co ja mam ci na to poradzić!-Zrobiłem to samo co ona
- A jednak ci na niej nie zależy! Ani trochę! Dupek! - Wyszła trzaskając drzwiami.
-Taa-Mruknąłem zdołowany i walnąłem się na łóżko licząc na to,że Fabian nie będzie ciągnął tematu.
- To po co ja ci pomagam skoro ci na niej nie zależy? - Spytał.
-Ludzie!Dajcie mi już spokój!Ja tu próbuję cierpieć w cichej udręce
- Ty powinieneś iść do Patrici ,a nie tu leżeć! - Krzyknął. - Najlepiej niech się wypłacze i ten przez kogo to robi niech ma to gdzieś prawda?
-Jaka jest szansa,że będzie chciała ze mną gadać?
- Nie wiem! Idź i sprawdź! Nie możesz się poddać!
-Taa próbuję się nie poddawać,ale mi to jakoś nie wychodzi
- Udowodniłeś jej ,ze ci na niej wciąż zależy?! Nie! Więc idz i to teraz zrób!
-Dobra...ej masz wsuwkę?
- Taaa no mam ,a co?
-Daj
- Po co? - Spytał podejrzliwie sięgając do kieszeni spodni.
-Nie ważne.Daj ją
Podał mi wsuwkę.
- Masz.
-Dzięki-Rzuciłem w odpowiedzi i wyszedłem z pokoju.
cz.15
**Eddie**
Udałem się na górę i najpierw w pokoju zapukałem do drzwi.
Jednak nie usłyszałem nic w odpowiedzi.
-Pat otwórz-Powiedziałem spokojnie
- Po co znów tu przyszedłeś? - Spytała piskliwym głosem. Mieli rację. Płakała.
-Musimy pogadać
- Już gadaliśmy.
-Otwórz albo sam ci się wproszę
- Drzwi są zamknięte. Nie wejdziesz.
-A chcesz sie przekonać?
Nie odpowiedziała.
-Więc?
Usłyszałem jak odklucza zamek ,ale kiedy miała już otworzyć drzwi rozmyśliła się i puściła klamkę.
-To co mam ci się włamać do pokoju?
- Chcesz wchodz. Drzwi są otwarte. - Odpowiedziała obojętnie.
Zrobiłem tak jak powiedziała wszedłem do jej pokoju.
Stała za drzwiami. Jej oczy były poczerwnienione ,ale widziałem ,ze chciałam prztbrać jak najbardziej luźną pozę.
- Więc...CZego chcesz?
-Co się stało?-Spytałem.
- Nic. - Odpowiedziała krótko.
-A tak na serio?
- Nic. - Otarła łze ,która spływała po jej policzku i odwróciła się do mnie tyłem.
-Bez powodu się chyba nie płacze co
Odwróciła głowę w moją stronę.
- W moim przypadku akurat tak.
-Nie wierzę ci
- To uwierz. - Odparła przechodząc obok mnie i staneła pod oknem.
-Dobra,mam dość.Powiedz mi o co chodzi-Powiedziałem głosem nieznoszącym sprzeciwu.
Spojrzała na mnie zdziwiona.
- Nie wiem o co ci chodzi. Wszystko jest okay. - Spóbowała się uśmiechnąć lecz jej to nie wyszło.
-Pat,proszę cię.Widzę,że coś jest nie tak i chcę wiedzieć o co chodzi.Powiedz
- Nie sądze by ciebie to jeszcze obchodziło. - Odpowiedziała oschle.
-Uwierz,że obchodzi
Westchnęła głęboko.
- Aha.
-Błagam Pat.Powiedz o co chodzi
- Dobra. - Pękła. - Chciałeś to masz. Kocham cię. Zadowolony?
- Teraz możesz już iść. - Dodała.
-Nigdzie nie pójdę
Usiadła na łożku i wbiła wzrok w podłogę.
- Uparciuch.
-Nic więcej nie powiesz?
- Nie mam nic ci więcej do powiedzenia ,Eddie.
-W takim razie,ja coś powiem
- Co? - Spytała.
-Nie rozumiem tego-Zacząłem siadając obok niej.-Kochasz mnie i nie chcesz ze mną być?To jak to w końcu jest?
- Miałeś coś powiedzieć ,a nie zadawać pytania.
-No i co z tego?Kto powiedział,że tak będzie.Odpowiedz mi
- Już ci mówiłam jak to jest. - Odparła spoglądając na mnie.
-To dlaczego nie chcesz ze mną być?-Spytałem uważnie na nią patrząc.
- Po pierwsze ,przyrzekłam sobie ,że kończe z chłopakami ,a po drugie chcę dać ci szansę związania się z kimś odpowiedniejszym dla ciebie niż ja.
-Nie chcę nikogo innego.Kiedy w końcu to zrozumiesz?
- Nie zrozumie ,bo nie wiem co ty we mnie widzisz. - Powiedziała patrząc mi w oczy.
-Widzę w Tobie dziewczynę,którą kocham.Kocham Cię za to,że jesteś inna od wszystkich,jesteś wyjątkowa.Wszystko w Tobie jest wspaniałe...i...Nic nie zmieni tego,że Cię kocham i ty dobrze o tym wiesz.
Nie odezwała się. Popatrzyła na mnie przez chwilę ,po czym dotknęła delikatnie dłonią mojego policzka ,lecz po chwili cofnęła rękę i spuściła wzrok.
Siedzieliśmy przez jakiś czas w ciszy,która zaczynała mnie już irytowac.Postanowiłem ją przerwać. -Powiedz coś
- Co mam powiedzieć? - Spytała cicho.
-Cokolwiek
- To mówie. - Westchnęła.
- Nie o takie cokolwiek mi chodziło
- Piękna dzis pogoda.
-A cokolwiek na temat?
- To znaczy? - Spytała patrząc na nie spod łba.
-dobrze wiesz
- Znowu mam ci powiedzieć ,że cie kocham? Zupełnie nie wiem po co.
- Nie musisz tego powtarzać,ja to doskonale wiem
- Fajnie.
-Pat prosze cię pogadajmy jak normalni ludzie
- A czy właśnie tak nie jest? - Spytała.
- Nie bardzo
- To ja nie wiem jak mam z tobą gadać ,żeby było normalnie. - Odparła zrezygnowana.
- Pogadajmy normalnie nie odbiegając od tematu.
- A czy my mamy jeszcze coś do omówienia w tamtym temacie?
-Myślę że tak
- To mnie oświeć ,bo ja nie mam pojęcia co jeszcze.
-Odpowiedz na moje wcześniejsze pytanie
- Które? - Spytała.
- dlaczego nie chcesz że mną byc?
- Już ci mówiłam ,Eddie
- Czyli?
- Moje zdanie nie uległo zmianie po 3 minutach.
- A ja ci już coś na ten temat powiedziałem
- Tyle ,że ja nadal obstaje przy swoim. - Uśmiechnęła się delikatnie.
- A ja przy swoim.to mamy problem
- No niestety chyba tak. - Mruknęła.
- Jak to rozwiążemy?
Wzruszyła ramionami.
- Nie wiem.
- To może po prostu...bądźmy razem.- zaproponowałem
Westchnęła.
- Nieodpuścisz prawda?
- nie.
Zaśmiała się krótko.
- tak właśnie myślałam.
- Więc?Jaka decyzja?-spytałem
- Nie mam pojęcia. Nie jestem co do tego przekonana. - Przyznała
- To się przekonaj
- Jak?
- Może tak?- powiedziałem po czym ją pocalowalem
Po chwili wahania odwzajemniła mój gest ,lecz po chwili ,kiedy objąłem ją w tali i chciałem
przyciągnąć bliżej do siebie ona się odsunęła.
-Co jest?-Spytałem zdziwiony jej reakcją.
- Nie nic. Sorki. - Odparła ściszonym głosem.
- Wiesz,że mi możesz wszystko powiedzieć.
- Tak wiem. - Przyznała.
-To powiedz
- Ciągle myślę ,że nie powinieneś marnować na mnie czasu.
-To mój czas,więc będę z nim robił co chcę.Po za tym wcale go nie marnuję będąc z Tobą.
- Marnujesz. - Upierała się.
-Wcale nie-Zaprzeczyłem.
- Tak.
-Długo jeszcze będziesz się ze mną kłócić?
- Tak.
-Wiesz,że to nie ma sensu?
- Nie. - Znów wytknęła język.
-Nie zachowuj się jak dziecko.Dobrze wiesz,że i tak nie odpuszczę i dalej będę bronił swoich racji.
- Popełniasz wielki błąd.
-Niby jaki?
- Ja wiem ,ze później tak czy inaczej będziesz żałował swojej decyzji. - Powiedziała kładąc się.
-Uwierz mi,że nie będę.
- Zobaczymy. - Odparła zamykając oczy.
-Powiesz coś jeszcze czy znowu mam zacząć nawijać?
Wzruszyła ramionami.
- Możesz nawijać. Może ci się uda mnie uspić ,bo kiepsko spałam w nocy.
-Zabawne.Aż taki nudny jestem?
Kiwnęła głową z uśmiechem.
- I to bardzo.
-Dzięki-Powiedziałam z uśmiechem
- No to dalej. Nawijaj.
-Po co mam nawijać skoro najwyraźniej nie masz ochoty mnie słuchać?
- Właśnie o to chodzi ,że będę. Puki nie usnę.
-Pat,mieliśmy pogadać jak normalni ludzie
- No to gadaj. - Zachęciła.
-No,ale po co mam gadać skoro nie chcesz ze mną rozmawiać?
- Będę odpowiadać ,ok?
-Taa tylko nie wiem co powiedzieć
- To już gorzej. - Stwierdziła wzdychając. - Zawiodłam się.
-Taa-Mruknąłem kładąc się obok niej.
- Też masz zamiar spać? - Spytała odwracając głowę w moją stronę.
-Nie,ale wiesz...jestem całkiem dobry w roli poduszki
Zaśmiała się.
- Ta tu też jest całkiem miękka i mogę się do niej przytulić.
-Sugerujesz,że do mnie nie można się przytlić?
Uśmiechnęła się zjadliwie.
- Dokładnie.
-A udowodnić ci to?
- Jak tam sobie chcesz.
-No nie wierzę.pozwalasz robić mi co chcę?
- Jestem tak zmęczona ,że i tak pewnie tego nie zauważę. - Odpowiedziała obojętnie.
-o no to szykuje nam się kolejna część show!Siedzę w pierwszym rzędzie!-Krzyknął Nathan wbiegając do pokoju.
-Ja siedzę obok!-Wydarł się Alfie wbiegający do pokoju zaraz za dozorcą.
-Ej,a ja?-Spytał zasapany Jerome,który właśnie wszedł do pokoju.
-Ej,a powiecie mi co tu właściwie robicie?-Spytałem.
-Domagamy się kolejnego show!-Odpowiedział Alfie.
- Nie będzie żadnego show Alfie! - Warknąłem na niego podnosząc się do pozycji siedzącej. Pat za to obróciła się na brzuch i jęknęła głośno w pierzynę.
- Ale dlaczego? - Spytał z miną zbitego szczeniaczka. - Wy tak fajnie gracie.
- No właśnie. - Poparł go Nathan.
- Idźcie z tąd! - Wrzasnąłem.
-A coś ty taki drażliwy?-Spytał Nathan.
-Bo mnie już wkurzacie!Idźcie se poszukać innych aktorów.-Odpowiedziałem.
Zgodnie z moim żądaniem cała trójka wyszła z pokoju.
CDN...
Same dialogi ,ehhh...
Patricia Miller
Extra o maaatko to takie super!!!!
OdpowiedzUsuńzarąbiste
OdpowiedzUsuńSuper. Jaki Eddie był słodki.... Czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńZajebiste ale wez PEDDIE A nie tylko klotnie :( jak tak piszesz to jestem smutna ;( ale i tak czekam na nexta ;)
OdpowiedzUsuńSuper rozdzial!!! Kiedy wreszcie bedzie Peddie?
OdpowiedzUsuńEddie jest taki słodki... Kiedy Peddie w końcu będzie razem?! Rozdział genialny.
OdpowiedzUsuńCudowny. Czekam na następny
OdpowiedzUsuń