♥ Rozdział 56,57: Cyrk na kółkach cz.14,15/17 ♥

**Eddie**

-Powiesz coś?-Spytałem po chwili milczenia.
- Nadal uważam ,że nie powinieneś marnować na mnie czasu.
-To mój czas i będę z nim robił co chcę.
Zaśmiała się.
- Uparciuch z ciebie. - Na jej ustach zawitał ten uśmiech ,który tak kochałem.
-Nie większy niż z Ciebie-Również się zaśmiałem
- Możliwe. - Przyznała. Atmosfera nieco się rozluźniła. 
-To jak będzie?
- Znasz już moje zdanie.
-Chcę odpowiedzi tak lub nie.Żadnej innej.
- Imbecyl. - Mruknęła.
-Gaduło,proszę.
- Sam jesteś Gaduła.
-Ej,to ja to wymyśliłem!
- Trudno. To nie ja tyle gadam. - znów się zaśmiała.
-No fakt.Dzisiaj jakaś mało gadatliwa jesteś.
Wzruszyła ramionami.
- I co z tego?
-Odpowiesz mi na pytanie czy mam sobie już iść?
- Wiesz ,że jesteś szczurem prawda? - Spytała.
-Dobra...Skoro nie chcesz odpowiedzieć to idę-Powiedziałem powoli się wycofując
Wywróciła oczami.
- Myślisz ,ze nie wiem ,ze robisz to specjalnie?
-Może i tak,może i nie.Ale odpowiedz mi na to jedno pytanie
- Co tym razem?
-To samo
- Karaluch.
-Gaduła
- Debil
-Uparciuch
- Natręt.
-Cham
Prychnęła.
- Mówisz chyba o sobie.
-Mówię o tobie
- A gdzie mi do chama?
-No wszędzie
Sięgnęła po poduszkę ,a po chwili rzuciła nią we mnie.
- Idiota.
-Ej tak się bawić nie będziemy-Powiedziałem
- My się nie bawimy. - Wytknęła język.
-A może zaczniemy?
- hmm....dobra. - Powiedziała po czym oberwałem drugą poduszką.
-Ej to nie fair!Ja jestem bezbronny!
Roześmiała się. Miała taki uroczy śmiech.
- Trudno.
-Nie trudno-Powiedziałem po czym oberwałem od niej poduszką.-O nie.Teraz się doigrałaś-Po tych słowach podszedłem do niej i zacząłem ją łaskotać.
- Przestań. - Wydusiła przez śmiech. 
-Jak odpowiesz mi na pytanie
- Edzio nie bądź natrętny. - Poprosiła nadal się śmiejąc.
-Ej tylko nie Edzio. Teraz to już na pewno nie przestanę
- A może Edziu? 
-Nie
- No to Eddisonie ,przestań mnie łaskotać.
-A odpowiesz mi na pytanie?
- Jakie? - Spytała przez śmiech. - Przestań ,bo nie mogę oddychać.
-Chcesz ze mną nadal być?
- Nie. - Wytknęła na mnie język. 

-Dobra,skoro tak to ja idę strzelić focha-Powiedziałem i odszedłem od dziewczyny.
- Ooo Edzio strzela focha jak mała dzidzia. - Popatrzyła na mnie z politowaniem.
-A ty wytykasz język jak małe dziecko-Wypomniałem jej to co przed chwilą zrobiła.
Wzruszyła ramionami.
- To lepsze niż strzelanie focha.

-Fochanie się jest lepsze od kłamstwa
- Jakiego kłamstwa?
-Ty już dobrze wiesz jakiego.
- Nie wiem! - Upierała się.
-To pomyśl.
Zastanowiła się ,ale po chwili wywróciła oczami.
- Nie wiem.
-Dobra,nie ważne.Idę wypomnieć Fabianowi,że jego rady są do kitu
- Jakie rady? - Spytała. - Eddie powiedz o co chodzi ,zamiast mówić jakimś szyfrem ,którego nie rozumiem!
-To nie ważne.Ja już lepiej pójdę
- Masz mi powiedzieć ,słyszysz? - Podniosła głos.
-Fabian mi kazał z Tobą pogadać,ja nie chciałem,bo wiedziałem,że to nie będzie miało sensu i jak widać nie myliłem się
- Fabian ci kazał? - Powtórzyła zdumiona. 
-Taa
- Ciekawe...
-Co ciekawe?
- Nic ,nic. - Odpowiedziała szybko.
-Powiedz mi co cię tak ciekawi
- Nie myślałam ,ze Fabian po tym wszystkim będzie tobie pomagał. - Powiedziała z naciskiem na słowo "tobie".
-Co w tym dziwnego?
- Nie ważne. 
-Powiedz
- Po co? - Spytała chłodno. 
-Chcę wiedzieć-Odpowiedziałem nieco zdziwiony jej reakcją.
- No to powiedz. Czy gdybyś był zakochany w dziewczynie ,którą on kocha ,co jest praktycznie prawdą i byłbyś jej byłym ,tak samo jak on co jest też prawdą ,a on chciałby znów z nią być ,pomógłbyś mu lub doradził co ma zrobić? - Spytała retorycznie.
-Yyy zwolnij,nie ogarniam-Powiedziałem.
Westchnęła.
- To może lepiej zacznij.
-Dobra nie ważne.Jakbyś chciała wrócić do naszej rozmowy wiesz gdzie mnie znaleźć-Powiedziałem i udałem się w kierunku drzwi.
- Eddie.....- zaczęła niepewnie.
-Co?-Spytałem
- Ja......k.... - urwała. - nie skoczyłam jeszcze tej rozmowy. - Powiedziała szybko.
-Więc skończ-Zaproponowałem.
- Nie wiem jak. - Przyznała po chwili milczenia.
-Po prostu to powiedz
- Wiesz co ci chce powiedzieć ,prawda? - Spytała.
-Może i wiem,a może i nie,ale to nie zmienia faktu,że chcę to usłyszeć-Odpowiedziałem
Prychnęła.
- Ja już widzę ,że ty bardzo dobrze wiesz ,tylko nie wiem dlaczego mam ci to jeszcze mówić.
-Bo fajnie brzmi kiedy ty to mówisz,to,że jestem największym kretynem na świecie.
- Aaa to chcesz usłyszeć. - Uśmiechnęła się. - Dobra. Eddie jesteś kretynem największym na całej naszej planecie.
-Dobra,pożartowaliśmy sobie,a teraz na poważnie.Powiedz to co chciałaś powiedzieć
- Skąd wiesz ,ze chciałam coś powiedzieć ,świnko? - Spytała unosząc brwi.
-Znam Cię,prosiaczku
- Nie prawda ,nie znasz mnie. Ani trochę. - Zaprzeczyła.
-Jesteś tego pewna?
- Tak.
-Nie byłbym tego taki pewien
Znów prychnęła.
- Nie znasz mnie Eddie. - Powtórzyła.
-Może masz rację.Wiesz,myślę,że lepiej będzie jeśli już skończymy te bezsensowne rozmowy 
- Dlaczego?
-Bo one nie mają za grosz sensu
Westchnęła.
- Zmieniłeś się i to strasznie. 
-Tak wiem,ale nie tylko ja
- Co masz na myśli? 
-Też się zmieniłaś
- Nie prawda. - Zaprzeczyła.
-Prawda
- Eddie ,jestem taka jak byłam. To ty się zmieniłeś. 
-Mylisz się.Jesteś inna
- To ty jesteś inny. Nie jesteś już tym chłopakiem ,w którym się zakochałam. 
-A ty nie jesteś tą samą dziewczyną,ale mimo to wciąż cię kocham
- Nie musimy tego robić Eddie. - Powiedziała wbijając wzrok we mnie.
-Czego robić?
- Ranić siebie nawzajem. Po prostu nie pasujemy do siebie i tyle.
-Ok...Tylko nie mów tego Amber-Powiedziałem po czym po prostu wyszedłem z pokoju i poszedłem do siebie.Gdy tylko wszedłem do pokoju od razu rzuciłem się na łóżko.
- Stary co jest? - Usłyszałem Fabiana. Nie zauważyłem ,że on też jest w pokoju.
-Nic-Mruknąłem
- Co ci powiedziała? 
-Nie ważne-Nie chciałem o tym gadać
- Wyjaśniliście sobie wszystko?
-Nic sobie nie wyjaśniliśmy!-Podniosłem głos.
- Jak to?
-No normalnie!Nie chcę o tym gadać...
Westchnął.
- Jak mnie nie ma to są cyrki. Zaraz sobie pogadam z tą dziewczyną.
-Nie wiem czy to coś da-Stwierdziłem,ale jego już w pokoju nie było.
Po chyba dziesięciu minutach wrócił.
-I co?-Spytałem
- Stary ona płacze. - Wydukał zadyszany.
-Co?-Spytałem zdziwiony
- No tak! cały czas waliłem w drzwi ,nie chciała mi otworzyć ,zamknęła się ,po jej głosie mogę przysiądź ,ze płacze.
-Trzeba się było dowiedzieć dlaczego
- A myślisz ,że nie próbowałem?! - Podniósł głos. - A tak w ogóle to jak myślisz?! Dlaczego może płakać hmmm...!?!?
-Nie mam zielonego pojęcia
- Boże. - Jęknął. - Powiedz mi co się stało przed twoim wyjściem z pokoju.
-Powiedziała,że nie pasujemy do siebie
- I co jeszcze? - Spytał.
-No w sumie to tyle
- A ty co na to? 
-Nic
- No jak nic ? Po prostu wyszedłeś? - Powtórzył zdziwiony.
-Taa
- Ty kretynie ,mendo i chamie! - Do pokoju niespodziewanie wparowała Amber.
-Co?-Spytaliśmy jednocześnie
- Jak tak możesz?! - Krzyknęła podchodząc do mnie.
-Co zrobiłem?-Spytałem zdezorientowany
- No jak to co?! Myślisz ,że dlaczego Pat jest taka przybita ,że nie chce wpuścić nikogo do pokoju?! Coś ty jej nagadał!?
-Yy nic-Odpowiedziałem
- No jak nic!?!
-No nic!To ona powiedziała,że do siebie nie pasujemy!-Podniosłem głos
- Ale to ona teraz płacze! - Wrzasnęła.
-Co ja mam ci na to poradzić!-Zrobiłem to samo co ona
- A jednak ci na niej nie zależy! Ani trochę! Dupek! - Wyszła trzaskając drzwiami.
-Taa-Mruknąłem zdołowany i walnąłem się na łóżko licząc na to,że Fabian nie będzie ciągnął tematu.
- To po co ja ci pomagam skoro ci na niej nie zależy? - Spytał.
-Ludzie!Dajcie mi już spokój!Ja tu próbuję cierpieć w cichej udręce
- Ty powinieneś iść do Patrici ,a nie tu leżeć! - Krzyknął. - Najlepiej niech się wypłacze i ten przez kogo to robi niech ma to gdzieś prawda?
-Jaka jest szansa,że będzie chciała ze mną gadać?
- Nie wiem! Idź i sprawdź! Nie możesz się poddać!
-Taa próbuję się nie poddawać,ale mi to jakoś nie wychodzi
- Udowodniłeś jej ,ze ci na niej wciąż zależy?! Nie! Więc idz i to teraz zrób! 
-Dobra...ej masz wsuwkę?
- Taaa no mam ,a co? 
-Daj
- Po co? - Spytał podejrzliwie sięgając do kieszeni spodni.
-Nie ważne.Daj ją
Podał mi wsuwkę.
- Masz.
-Dzięki-Rzuciłem w odpowiedzi i wyszedłem z pokoju.


cz.15

**Eddie**

Udałem się na górę i najpierw w pokoju zapukałem do drzwi.
Jednak nie usłyszałem nic w odpowiedzi.
-Pat otwórz-Powiedziałem spokojnie
- Po co znów tu przyszedłeś? - Spytała piskliwym głosem. Mieli rację. Płakała.
-Musimy pogadać
- Już gadaliśmy.
-Otwórz albo sam ci się wproszę
- Drzwi są zamknięte. Nie wejdziesz.
-A chcesz sie przekonać?
Nie odpowiedziała.
-Więc?
Usłyszałem jak odklucza zamek ,ale kiedy miała już otworzyć drzwi rozmyśliła się i puściła klamkę.
-To co mam ci się włamać do pokoju?
- Chcesz wchodz. Drzwi są otwarte. - Odpowiedziała obojętnie.
Zrobiłem tak jak powiedziała wszedłem do jej pokoju.
Stała za drzwiami. Jej oczy były poczerwnienione ,ale widziałem ,ze chciałam prztbrać jak najbardziej luźną pozę.
- Więc...CZego chcesz?
-Co się stało?-Spytałem.
- Nic. - Odpowiedziała krótko.
-A tak na serio?
- Nic. - Otarła łze ,która spływała po jej policzku i odwróciła się do mnie tyłem.
-Bez powodu się chyba nie płacze co
Odwróciła głowę w moją stronę.
- W moim przypadku akurat tak.
-Nie wierzę ci
- To uwierz. - Odparła przechodząc obok mnie i staneła pod oknem.
-Dobra,mam dość.Powiedz mi o co chodzi-Powiedziałem głosem nieznoszącym sprzeciwu.
Spojrzała na mnie zdziwiona.
- Nie wiem o co ci chodzi. Wszystko jest okay. - Spóbowała się uśmiechnąć lecz jej to nie wyszło.
-Pat,proszę cię.Widzę,że coś jest nie tak i chcę wiedzieć o co chodzi.Powiedz
- Nie sądze by ciebie to jeszcze obchodziło. - Odpowiedziała oschle.
-Uwierz,że obchodzi
Westchnęła głęboko. 
- Aha. 
-Błagam Pat.Powiedz o co chodzi
- Dobra. - Pękła. - Chciałeś to masz. Kocham cię. Zadowolony?
- Teraz możesz już iść. - Dodała.
-Nigdzie nie pójdę
Usiadła na łożku i wbiła wzrok w podłogę. 
- Uparciuch.
-Nic więcej nie powiesz?
- Nie mam nic ci więcej do powiedzenia ,Eddie. 
-W takim razie,ja coś powiem
- Co? - Spytała.
-Nie rozumiem tego-Zacząłem siadając obok niej.-Kochasz mnie i nie chcesz ze mną być?To jak to w końcu jest?
- Miałeś coś powiedzieć ,a nie zadawać pytania. 
-No i co z tego?Kto powiedział,że tak będzie.Odpowiedz mi
- Już ci mówiłam jak to jest. - Odparła spoglądając na mnie.
-To dlaczego nie chcesz ze mną być?-Spytałem uważnie na nią patrząc.
- Po pierwsze ,przyrzekłam sobie ,że kończe z chłopakami ,a po drugie chcę dać ci szansę związania się z kimś odpowiedniejszym dla ciebie niż ja.
-Nie chcę nikogo innego.Kiedy w końcu to zrozumiesz?
- Nie zrozumie ,bo nie wiem co ty we mnie widzisz. - Powiedziała patrząc mi w oczy.
-Widzę w Tobie dziewczynę,którą kocham.Kocham Cię za to,że jesteś inna od wszystkich,jesteś wyjątkowa.Wszystko w Tobie jest wspaniałe...i...Nic nie zmieni tego,że Cię kocham i ty dobrze o tym wiesz.
Nie odezwała się. Popatrzyła na mnie przez chwilę ,po czym dotknęła delikatnie dłonią mojego policzka ,lecz po chwili cofnęła rękę i spuściła wzrok.

Siedzieliśmy przez jakiś czas w ciszy,która zaczynała mnie już irytowac.Postanowiłem ją przerwać. -Powiedz coś
- Co mam powiedzieć? - Spytała cicho.
-Cokolwiek
- To mówie. - Westchnęła.
- Nie o takie cokolwiek mi chodziło
- Piękna dzis pogoda.
-A cokolwiek na temat?
- To znaczy? - Spytała patrząc na nie spod łba.
-dobrze wiesz
- Znowu mam ci powiedzieć ,że cie kocham? Zupełnie nie wiem po co.
- Nie musisz tego powtarzać,ja to doskonale wiem
- Fajnie.
-Pat prosze cię pogadajmy jak normalni ludzie
- A czy właśnie tak nie jest? - Spytała.
- Nie bardzo
- To ja nie wiem jak mam z tobą gadać ,żeby było normalnie. - Odparła zrezygnowana.
- Pogadajmy normalnie nie odbiegając od tematu.
- A czy my mamy jeszcze coś do omówienia w tamtym temacie?
-Myślę że tak
- To mnie oświeć ,bo ja nie mam pojęcia co jeszcze.
-Odpowiedz na moje wcześniejsze pytanie
- Które? - Spytała.
- dlaczego nie chcesz że mną byc?
- Już ci mówiłam ,Eddie
- Czyli?
- Moje zdanie nie uległo zmianie po 3 minutach.
- A ja ci już coś na ten temat powiedziałem
- Tyle ,że ja nadal obstaje przy swoim. - Uśmiechnęła się delikatnie.
- A ja przy swoim.to mamy problem
- No niestety chyba tak. - Mruknęła.
- Jak to rozwiążemy?
Wzruszyła ramionami.
- Nie wiem.
- To może po prostu...bądźmy razem.- zaproponowałem
Westchnęła.
- Nieodpuścisz prawda?
- nie.
Zaśmiała się krótko.
- tak właśnie myślałam.
- Więc?Jaka decyzja?-spytałem
- Nie mam pojęcia. Nie jestem co do tego przekonana. - Przyznała
- To się przekonaj
- Jak?
- Może tak?- powiedziałem po czym ją pocalowalem
Po chwili wahania odwzajemniła mój gest ,lecz po chwili ,kiedy objąłem ją w tali i chciałem
przyciągnąć bliżej do siebie ona się odsunęła.
-Co jest?-Spytałem zdziwiony jej reakcją.
- Nie nic. Sorki. - Odparła ściszonym głosem.
- Wiesz,że mi możesz wszystko powiedzieć.
- Tak wiem. - Przyznała.
-To powiedz
- Ciągle myślę ,że nie powinieneś marnować na mnie czasu.
-To mój czas,więc będę z nim robił co chcę.Po za tym wcale go nie marnuję będąc z Tobą.
- Marnujesz. - Upierała się.
-Wcale nie-Zaprzeczyłem.
- Tak.
-Długo jeszcze będziesz się ze mną kłócić?
- Tak.
-Wiesz,że to nie ma sensu?
- Nie. - Znów wytknęła język.
-Nie zachowuj się jak dziecko.Dobrze wiesz,że i tak nie odpuszczę i dalej będę bronił swoich racji.
- Popełniasz wielki błąd.
-Niby jaki?
- Ja wiem ,ze później tak czy inaczej będziesz żałował swojej decyzji. - Powiedziała kładąc się. 
-Uwierz mi,że nie będę.
- Zobaczymy. - Odparła zamykając oczy.
-Powiesz coś jeszcze czy znowu mam zacząć nawijać?
Wzruszyła ramionami.
- Możesz nawijać. Może ci się uda mnie uspić ,bo kiepsko spałam w nocy.
-Zabawne.Aż taki nudny jestem?
Kiwnęła głową z uśmiechem.
- I to bardzo.
-Dzięki-Powiedziałam z uśmiechem
- No to dalej. Nawijaj.
-Po co mam nawijać skoro najwyraźniej nie masz ochoty mnie słuchać?
- Właśnie o to chodzi ,że będę. Puki nie usnę.
-Pat,mieliśmy pogadać jak normalni ludzie
- No to gadaj. - Zachęciła.
-No,ale po co mam gadać skoro nie chcesz ze mną rozmawiać?
- Będę odpowiadać ,ok?
-Taa tylko nie wiem co powiedzieć
- To już gorzej. - Stwierdziła wzdychając. - Zawiodłam się.
-Taa-Mruknąłem kładąc się obok niej.
- Też masz zamiar spać? - Spytała odwracając głowę w moją stronę.
-Nie,ale wiesz...jestem całkiem dobry w roli poduszki
Zaśmiała się.
- Ta tu też jest całkiem miękka i mogę się do niej przytulić.
-Sugerujesz,że do mnie nie można się przytlić?
Uśmiechnęła się zjadliwie.
- Dokładnie.
-A udowodnić ci to?
- Jak tam sobie chcesz.
-No nie wierzę.pozwalasz robić mi co chcę?

- Jestem tak zmęczona ,że i tak pewnie tego nie zauważę. - Odpowiedziała obojętnie.
-o no to szykuje nam się kolejna część show!Siedzę w pierwszym rzędzie!-Krzyknął Nathan wbiegając do pokoju.
-Ja siedzę obok!-Wydarł się Alfie wbiegający do pokoju zaraz za dozorcą.
-Ej,a ja?-Spytał zasapany Jerome,który właśnie wszedł do pokoju.
-Ej,a powiecie mi co tu właściwie robicie?-Spytałem.
-Domagamy się kolejnego show!-Odpowiedział Alfie.

- Nie będzie żadnego show Alfie! - Warknąłem na niego podnosząc się do pozycji siedzącej. Pat za to obróciła się na brzuch i jęknęła głośno w pierzynę.
- Ale dlaczego? - Spytał z miną zbitego szczeniaczka. - Wy tak fajnie gracie.
- No właśnie. - Poparł go Nathan.
- Idźcie z tąd! - Wrzasnąłem.

-A coś ty taki drażliwy?-Spytał Nathan.
-Bo mnie już wkurzacie!Idźcie se poszukać innych aktorów.-Odpowiedziałem.
Zgodnie z moim żądaniem cała trójka wyszła z pokoju.



CDN...

Same dialogi ,ehhh...

Patricia Miller

7 komentarzy:

  1. Extra o maaatko to takie super!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Super. Jaki Eddie był słodki.... Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zajebiste ale wez PEDDIE A nie tylko klotnie :( jak tak piszesz to jestem smutna ;( ale i tak czekam na nexta ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdzial!!! Kiedy wreszcie bedzie Peddie?

    OdpowiedzUsuń
  5. Eddie jest taki słodki... Kiedy Peddie w końcu będzie razem?! Rozdział genialny.

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowny. Czekam na następny

    OdpowiedzUsuń

"Mówi się ,że potrzebna jest tylko jedna godzina by kogoś poznać ,jeden dzień by go polubić ,tydzień by się zakochać ,ale później wieczność by zapomnieć..."