♥ Rozdział 69 cz.2 "Jak mogłeś mi nie powiedzieć?!" ♥

**Patricia**

Myślałam ,że się przesłyszałam. Nie wierzyłam w to co powiedział. Przynajmniej starałam się w to nie wierzyć. Czułam się jak w jednym z moich najgorszych koszmarów.
- Co?! Dlaczego nic nie powiedziałeś?! Musisz się leczyć! To jest śmiertelna choroba, Eddie. - Powiedziałam.
- I co z tego? - Wzruszył ramionami. - Nie obchodzi mnie to. 
- Ty jesteś chory psychicznie człowieku! Jak mogłeś mi nie powiedzieć?!
- Nie chciał ,żebyś się martwiła. - Udzielił mi odpowiedzi Rafael. - A tak w ogóle to moglibyście się ubrać? Nie będę patrzeć.
Westchnęłam. 

- To się zniknij. - Powiedziałam, a Wayland wykonał moje polecenie. Wstałam z łóżka i pozbierałam swoje ubrania z podłogi. Zaczęłam się ubierać. Eddie cały czas się gapił na mój lewy cycek. 
- Co się gapisz?!
- Wiesz ,że masz pieprzyka? - Spytał ignorując moje pytanie.
- No wiem. A co?
- Nie nic ,fajny jest.  - Czułam jak się zawstydzam. Eddie jeszcze nigdy nie komentował mojego ciała...
- Eddie! Ty zboczeńcu! Erotyczne myśli masz. Wiesz? A nie chciałeś się ze mną seksować...
- Gdybym nie chciał ,to byśmy tego dzisiaj nie zrobili kochanie. - Uśmiechnął się. 
- Przez 5 minut?! Żartujesz sobie?!
- Nie ,mówię całkiem poważnie.
- Chciałam się z tobą dzisiaj przespać, ale zapomnij. To był nasz ostatni seks... Nie gap się na moje cycki! - Krzyknęłam Ale on nic, dalej się gapił. No jakbym mówiła do ściany!
- Złościsz się na mnie za to ,że ci nie powiedziałem ,prawda?
- Tak! Nie gap się zboczeńcu!
Westchnął i odwrócił się w stronę ściany.
- Lepiej? Już nic nie widzę.
- Lepiej. Jak możesz to się do mnie nie odzywaj, bo jestem zła!
- Eh...kotku przepraszam...Na prawdę miałem zamiar ci powiedzieć ,ale wiem ,że byś się martwiła.
- Masz rację, martwiłabym się... Czy ty jesteś normalny?! To groźna, śmiertelna choroba, a ty masz to gdzieś! Lecz się, proszę. Jak nie dla siebie, to zrób to dla mnie. 
- Po co mam się leczyć ,skoro lekarz mi powiedział ,że tak czy inaczej mogę umrzeć w ciągu tych kilku miesięcy ,ale ja czuję się dobrze ,więc nie bardzo w to wszystko wierzę. - Odparł. 
- Ah... Nie gadam z tobą! - Krzyknęłam i już ubrana wyszłam z pokoju trzaskając drzwiami.
- I co się wściekasz? - Rafael zmaterializował się u mojego boku. 
- Zamknij się zboczeńcu! Dajcie mi wszyscy święty spokój! - Krzyknęłam i poszłam do salonu. Byli tam wszyscy oprócz Eddiego. Oglądali telewizję. Usiadłam na fotelu. Szła jakaś komedia romantyczna. Wyrwałam pilot Joy i przełączyłam na inny kanał.
- Co ty robisz?! - Zapytała oburzona.
- Sadzę kwiatki! A jak ci się wydaje?! Uciekam przed moim chłopakiem , idiotom.
Westchnęła i przybrała pozę psychologa.
- Co się stało? - Zapytała. Gdyby wciąż była moją najlepszą przyjaciółką na pewno bym jej powiedziała ,ale to już przeminęło. 
- Nie twoja sprawa, Joy.
- Nie chcesz to nie mów. - Odparła i wbiła wzrok w telewizor.
Przełączałam kanały i nic ciekawego nie leciało. Nagle odezwała się Trudy. Poprosiła mnie żebym dała na wiadomości ,bo dawno ich nie oglądała.
Włączyłam na BBC News ,akurat pokazywali królową Elżbietę ,która witała swojego nowego wnuka Jamesa Alexandra i ich rodziców Williama i Kate. 
- To jest nudne. - Pożaliłam się opiekunce. Nigdy nie interesowały mnie losy królewskiej rodziny. 
- Patricio, to ważne wydarzenie dla całej Anglii... Może za chwile będzie coś ciekawszego.
- To jak będzie to mi powiedz. - Odparłam i poszłam do kuchni nalać sobie soku.
Nagle do pomieszczenia wszedł ten debil. Na szczęście miał na sobie ubrania. 






- Przepraszam kotku. - Powiedział i podszedł do mnie. Chciał mnie przytulić, ale się odsunęłam.
- Nawet mnie nie dotykaj. - Warknęłam. - Chyba ,że chcesz oberwać tym sokiem. 
- No przepraszam. Chciałem tylko żebyś się nie martwiła.
- A jak mi nie powiedziałeś o Sweecie to czego wtedy nie chciałeś?! - Wypomniałam mu. - Obiecałeś mi wtedy ,że już nic przede mną nie ukryjesz! A tymczasem co robisz?!
- To jest sprawa życia i śmierci Gaduło. Dosłownie!
- Tak wiem ,że dosłownie i nie mam zamiaru nawet próbować pogodzić się z faktem ,że za nie wiadomo ile cię mogę stracić!
- Jeśli umrę znajdź sobie kogoś lepszego ode mnie... Proszę zrób to dla mnie. Bądź z kimś kogo pokochasz na tyle mocno, że założysz z nim rodzinę i będziesz szczęśliwa. Zawsze będę się uśmiechał z góry, kiedy będziesz szczęśliwa... Kiedy będziesz zaręczona. Kiedy będziesz brała ślub. Kiedy będziesz w ciąży. Kiedy urodzisz swoje dziecko...Ułóż sobie życie na nowo. Ja zawsze będę tutaj. - Powiedział i przyłożył swoją dłoń do mojej lewej piersi, na serce. Poczułam jak robi mi się słabo. Dlaczego dopiero teraz mówił o tym w taki sposób? 
- Daruj sobie te kazania. - Mimo wszystko zachowałam zimną krew i odepchnęłam jego dłoń. 
- Przed chwilą byłaś na mnie napalona. Teraz masz mnie gdzieś?!
- Sam do tego doprowadziłeś. 
- No ile razy mam cię przepraszać?! Zamierzasz mi wybaczyć dopiero po mojej śmierci, czy jak?!
- No, napiszę mowę wybaczającą ci wszystkie twoje błędy ,jak cię będą zakopywać. - Zakpiłam. 
- Patty! Ja cię kocham! Zrobiłem to dla ciebie idiotko!
- Co zrobiłeś dla mnie?! Zachorowałeś dla mnie?! 
- Nie powiedziałem ci, bo wiedziałem że będziesz się martwiła! Przecież wiesz, że nie mam wpływu na chorobę!
- I co chciałeś tak to przede mną ukrywać ,dopóki byś nie umarł?! 
- Nie! Chciałem cię na to przygotować!
- Ach przygotować. - Prychnęłam. - Jakoś nie bardzo mnie przygotowywałeś ,coraz bardziej mnie w tobie rozkochując!
- Patricio, proszę cię daj już spokój... - Powiedział spokojnie. Złożyłam ręce na piersi i spuściłam głowę. -  I co? Zamierzasz mnie teraz rzucić?
- A wiesz jakoś to mi nie wpadło do głowy...ale jeżeli już o tym wspomniałeś. 
- Gaduło, nie... Nie zrywajmy znowu.
- Dobrze ,nie chcesz to nie ,ale nie myśl ,że będę cię traktować normalnie ,bo jesteś teraz kanalią w moich oczach! - Uniosłam głos i cisnęłam w niego pomarańczę ,którą miałam pod ręką.
- Ał! To bolało.
- Oj przepraszam kochanie...tylko mi od tego nie umieraj. 
- Nie rób sobie ze mnie żartów Gaduło. Bo tu zejdę z twojej winy. Będziesz miała wyrzuty sumienia. Chcesz tego?
Zamordowałam go wzrokiem.
- Idiota.
- Nie nazywaj mnie kochanie od niechcenia. Wiem, że się ze mnie napierdzielasz.
- A sokiem chcesz?! - Wrzasnęłam. Strasznie zaczął mnie irytować. Nie wiedziałam czy myślał ,że szukając dziury w całym odwiedzie mnie od tematu jego choroby i mojej złości.
- Tak czy nie?
- Nie wiem ,ciebie się pytam.
- Nabijasz się ze mnie czy nie?!
- Nie krzycz na mnie kretynie!
- Tylko pytam! Naprawdę jesteś taką idiotką czy tylko udajesz?!
- Pat Eddie!! Chodźcie szybko!! - Usłyszałam głos Trudy ,kiedy to już miałam wylać na niego mój napój. 
- Co?! - Krzyknęłam wbiegając do pokoju. Ta łasica polazła za mną.
- Samolot K.T rozbił się. Właśnie mówili w wiadomościach...Nikt nie przeżył... - powiedziała opiekunka.
- O boże. - Zakryłam usta ręką a moje oczy się zaszkliły. 
Eddie podszedł do mnie i mnie do siebie przytulił. Nie protestowałam. Wtuliłam się w niego jak mały niedźwiadek w swoją matkę niedźwiedzicę.
- Jesteś pewna ,że ona nie żyję? - Zapytałam Trudy. 
- Tak Patricio, powiedzieli że samolot się rozbił i nikt nie przeżył!
- Musimy pojechać na pogrzeb! - Może i nie przepadałam za nią ,ale czułam się zobowiązana chociaż stanąć nad trumną i pomodlić się za to by K.T spoczywała w pokoju. 
- Po co?! Nikt tu jej nie lubi. - Powiedział Eddie. - Przecież to twoja nemezis numer 1
- Teraz to ty jesteś nemezis numer 1. - Odparłam i odepchnęłam go od siebie. - Idiota.
- Patricio, teraz jest ważniejsza sprawa niż twoje fochy. K.T nie żyję. - Wzbierał we mnie gniew. Najpierw wyglądał jakby go to nie obchodziło ,a teraz nagle się tym przejął. 
- Ah teraz się tym przejąłeś?!  - Wrzasnęłam. 
- Nie jadę na pogrzeb, bo mam dużo powodów. Ale nie życzyłem jej śmierci. Szkoda mi ich.
- Jak chcesz...ja bym pojechała...może Fabian ze mną pojedzie. - Zamyśliłam się. W końcu jeżeli K.T zginęła to i jego dziecko. 
- Fabian z tobą pojedzie?! Jak już to ja!Ale nie jadę!
- No własnie! Nie jedziesz ,to może ten drugi będzie bardziej chętny! - Krzyknęłam. Wiedziałam ,że może trochę przesadziłam. Mimo ,że on i Fabian już się pogodzili rozmawianie o nim wciąż było jak zakazany owoc. 
- To idź do swojego Fabianka! Nie mówiłaś, że z nim jesteś!
- Bo z nim nie jestem! 
- Chociaż gdyby to była prawda, to już dawno byś ze mną zerwała.
- No własnie ,myśl o tym co mówisz. 
- Ile razy mam cię przepraszać?!
- Nie wiem ,ale może najlepiej sobie to daruj? 
- Nie! Nie daruje!
- Trudno. - Odparłam obojętnie i usiadłam na kanapie.
Po chwili obok mnie usiadł Eddie. 

- Czego chcesz?! - Krzyknęłam.
- Proszę ,przestań. - Powiedział spokojnie. 
- A co mi zrobisz jak nie przestanę?!
W odpowiedzi przysnął się do mnie ,wplótł palce w moje włosy i mnie pocałował. 
Nie odwzajemniłam jego gestu. Zdenerwował mnie. Odsunęłam się i walnęłam go z liścia. 

- Zostaw mnie w świętym spokoju!
- Czuje się tak jakbyś ze mną własnie zrywała. 
- Nie zrywam, ale jestem na ciebie wściekła, więc lepiej na razie trzymaj się ode mnie z daleka. Chyba, że chcesz żebym faktycznie cię rzuciła. - Ostrzegłam go.

Mrukną pod nosem coś nie zrozumiałego i zwrócił oczy w stronę okna. Tkwił w tej pozycji przez chwilę a potem zerknął na mnie i westchnął ciężko.
- Co?! - Zapytałam.
- Kocham cię i trudno mi cię olewać. - Odparł. Starałam się nie przejmować tym co do mnie mówi. Musiałam zachować zimną krew ,a nie rzucić mu się w ramiona tylko dlatego ,że wyznaje mi miłość. Musiał dostać nauczkę za to ,że nie powiedział mi o chorobie.
- To masz pecha!
- Nie mam pojęcia ,w czym tkwi twój problem. - Przyznał.
- Ja cię nie kocham!
- To po co ze mną jesteś co?!
- Bo cię kocham! Ale teraz cię nie kocham, bo jestem zła!
- Aha ,to jak ci przejdzie to będziesz mnie znowu kochać?
- Myślę, że tak.
- Nie rozumiem kobiet! - Pożalił się. - Zawsze myślałem ,że jak się kocha kogoś to kocha się go bez względu na wszystko ,teraz znowu dowiaduje się ,że jest inaczej!
- Bo tak jest. Ale ja to ja.
- Tego się właśnie obawiam. - Mruknął z grymasem na twarzy.
- Ja to Patricia, a nie jakaś Amber.
- Nigdy nie powiedziałem ,że jesteś Amber...Jesteś Patricią ,moim wredzielcem i za to cię kocham. 
- Fajnie... - Ciągle starałam się udawać ,że w ogóle nie rusza mnie to co do mnie mówi. 
- Przestaniesz się gniewać? - Zapytał z miną szczeniaczka. 
- Nie! Jeszcze minimum kilka dni, Max 3 miesiące.
- No nie wiem ,czy przeżyję 3 miesiące. - Powiedział nieco smutniejąc. 
- Ze mną nie wytrzymasz?
- Wiesz ,że nie o to chodzi...
- Uuu... sorry. No to max dwa tygodnie.
- To już lepiej ze mną zerwij i powiedz ,że nie chcesz mnie znać! - Poderwał się z miejsca i stanął. 
- Nie chcę zrywać! Kocham cię Eddie... ale dalej jestem wściekła!
- Dobra! Czekaj sobie na moją śmierć nie gadając ze mną ,nie ma problemu!
- To z twojej winy się do ciebie nie odzywam! Wiń samego siebie, Eddie.
- Nie winię siebie! Winię tego całego Rafikakiego czy Wacusia czy jak on tam miał!
- Masz rację jest zboczony, ale to ty mi nie powiedziałeś że masz białaczkę!
- Ej no ja sobie wypraszam! - "Wacuś" pojawił się w drzwiach. - Ja nie żaden Wacuś czy Rafikaki tylko Rafael!
- Won! - Krzyknęłam.
- Nie żaden won tylko zostaje! - Powiedział i usadowił się na fotelu.]
- Wynocha mi stąd Rafiki! - Wrzasnęłam.

Nagle poczułam, że smutek ze mnie uleciał jak powietrze z przebitego balona. Znowu czułam złość na mojego chłopaka, który ukrył przede mną, że jest chory na białaczkę.
Jednak pierwsze co zrobiłam to nawrzeszczałam na Rafaela.
- Przestań się bawić moim nastrojem!
- Wyluzuj Patty, pełen lans. Trzeba się trochę po Swagować.
- Jak mam wyluzować skoro ty mi na to nie pozwalasz?!
- No spróbuj, uda się.
- Tak uda ,bo znów zmanipulujesz mi mózg ,kretynie!
- Masz rację. -Powiedział, a ja znowu przestałam być zła i na powrót zrobiło mi się smutno.
- Czy mógłbyś przestać bawić się moją dziewczyną? - Spytał zirytowany Eddie.
- Właśnie! Mam cię dość, zboczeńcu.
- Gdyby nie ja ,już dawno by ci się coś stało ,pamiętaj o tym. - Wypomniał mi.
- Sama potrafię o siebie zadbać. Inni ludzie nie mają swojego Rafikiego, co czyta ludziom w myślach, steruje nastrojem i znika kiedy chce.
- No właśnie nie mają. - Uśmiechnął się. - Jesteś szczęściarą. 
- No właśnie ci powiedziałam, że inni nie mają Rafikiego. Ja ciebie też nie potrzebuję. Mam Edzia.
- Nie Edzia! Eddiego! - Oburzył się Miller. 
- Może i tak ,ale wiele razy go przy tobie nie było ,jak groziło ci niebezpieczeństwo ,prawda? 
- To chyba nie twoja sprawa, prawda Edzio?
Eddie skinął głową.
- Obawiam się ,ze wszystko związane z tobą jest moją sprawą. - Powiedział Wayland. - Niestety...Wiesz kto inny by był mi wdzięczny ,bo wytrzymanie z twoimi humorkami to bardzo trudne zadanie i uwierz szczerze ,bardzo chętnie bym chronił kogoś innego ,nie taką nie niewdzięcznice jak ty. 
Zrobiło mi się go trochę szkoda. Opiekuje się mną od urodzenia, a ja go tak traktuję. Jestem czasami okropnie bezczelna.
- Jeżeli jestem dla ciebie takim u ciążeniem to są pójdę. - Dodał jeszcze ,po chwili kanapa była pusta ,nigdzie go nie było.
- Eddie, idę do pokoju, muszę to przemyśleć. Jestem na ciebie zła, pamiętaj. - Powiedziałam i poszłam do swojego pokoju. Położyłam się na łóżku.
Na szczęście w pokoju nie było Masona i nie musiałam mu się tłumaczyć dlaczego jestem tak przybita. Spodziewałam się ,że Rafael pewnie zaraz znów da mi swoje towarzystwo ,ale nic takiego się nie wydażyło. W pokoju nawet nie było jego śladu. Na prawdę żałowałam ,że aż tak go potraktowałam ,nie zasłóżył na to ,a ja dopiero teraz przekonałam się ,że jego obecność czasami jest mi potrzebna. 
- Rafiki? Jesteś tu?
Czułam się tak jakbym pytała o to powietrze. Nie odezwał się ,ani nie pokazał. 
No wyłaź z tej dziury zboczeńcu! - Dalej nic. - Przepraszam!
Gdyby ktoś mnie teraz zobaczył ,uznałby mnie za chorą psychicznie. Byłam pewna ,że tu jest ,ale dlaczego tym razem nie chciał się pokazać? Chyba na serio obraził się o to jak go potraktowałam przy Eddiem ,a myślałam ,że ten chłopak nie ma uczuć. 
Nie odezwał się, ani nie pokazał. Wtuliłam się w poduszkę i zaczęłam płakać.
Usłyszałam głośne westchnięcie.
- I po co te łzy? - Podniosłam głowę i zobaczyłam Rafaela siedzącego na oknie. - Przecież cały czas tu jestem, nie rozumiem jednak ,po co płaczesz i po co mnie wołasz skoro dosłownie kilka chwil temu chciałaś ,żebym cię zostawił w spokoju. 
- Przepraszam cię, Rafael. Potrzebuję cię tak samo, jak moich przyjaciół, Eddiego, Masona, Jake, a nawet Pipper.
- Ty mnie potrzebujesz? - Prychnął. - Ta ,bo uwierzę, 
- Tak, tak samo jak wszystkich których kocham.
- Nie rozumiem więc ,dlaczego traktujesz mnie jak intruza. 
- Gdybym ja ci weszła do pokoju gdybyś uprawiał seks, też byłbyś zły.
- No sorry ,że uwielbiam robić ci psikusy!
- Byłbyś wściekły!... Wiesz, że nie ładnie podglądać ludzi?
- Nie przyszedłem słuchać twoich kazań.
- Chcesz to kto inny może teraz cię strzec ,chętnie się z kimś zamienię ,ale wcześniej nie powiem temu komuś jaka jesteś. 
- Nie!... Kochany jesteś! Nie zostawiaj mnie!
- Sama chciałaś ,żebym cię zostawił! Nie rozumiem!
- Ale nie chcę! Możesz mnie przytulić? - Zapytałam, a on położył się obok mnie i wykonał moją prośbę.
- Co by pomyślał twój chłopak co? 
- Nie wiem. Szczerze mnie to teraz nie obchodzi... Kocham cię jak brata Rafiki.

Westchnął.
- Cieszyłbym się z tych słów ,gdyby na końcu nie było tego Rafiki. - Powiedział i pocałował mnie w czoło ,a ja po krótkiej chwili zasnęłam.

CDN...

Ta część również pisana z Patricią Williamson Miller. Może i trochę nam nie wyszła. Niestety ciągle tylko te dialogi ,a kiedy sprawdzałam go całego ,nie miałam pojęcia do dopisać by to dopełnić i ,żeby to miało sens.

Patricia Miller

37 komentarzy:

  1. Wspaniałe <33 Pierwsza ,jeeee! :D
    Dawaj nexta, albo zabiję :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ahhh!!! Zajebisty rozdział milordzie!!! Ja bym chciala nexta !!! Dluzszego!!! O matulu! Kocham cie i ten blog!!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny rozdział może to jeszcze nie potwierdzone że eddie ma białaczkę może tak naprawdę jest zdrowy??/ oby tak <3

    OdpowiedzUsuń
  4. GŁUPIA PATRICIA JAK ONA MOGŁA TAK POTRAKTOWAĆ EDDIEGO ? ;c

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tez tak mysle ona mysli tylko o sobie zamiast przejac sie choroba Eddiego to obrazila sie i zamiast z nim byc bo nie wiadomo ile mu czasu zostalo to lezy sb z Rafaelem

      Usuń
  5. Khe khe khe !!
    Po pierwsze ta białaczka ,która psuje Madzi nastrój . Po drugie Kocham te twoje rozdziały ;33 po trzecie K.T nie żyje ?! MADZIA świętuje . U cb K.T u mnie ... Ten ktoś nie powiem ,ale ty wiesz o kogo chodzi . Edzio nie chce iść na pogrzeb ? BYWA ... Rafik jest Pat baaardzo potrzebny aczkolwiek tęsknię za Victorem <3<3 Madzi odwala xD . Rozdział super :*** pozdrawiam M jak ...

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny. Czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Super zresztą jak zawsze
    Niech mi Edzio nie umiera bo i ja umere!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział cudowny tak jak zresztą wszystkie inne. Kiedy odpowiecie na pytania do bohaterów? :* <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Super rozdział!!! Pat okropnie potraktowała Eddiego. Nie rozumiem jej ;((( Szybko dawaj nexta ;** / Wiki

    OdpowiedzUsuń
  10. Eddie nie ma umierać bez niego to nie to samo

    OdpowiedzUsuń
  11. Ten rozdział jest wspaniały. Jak ja czekam na nexta !

    OdpowiedzUsuń
  12. Po raz drugi pytam jak ty mogłaś zrobić z Edzia zboczeńca?!
    Nie chcę żeby Edziu nam umarł,ale wiem,że ty i tak to zrobisz,więc nic nie mówię.
    I ej ty,też chcę się do Rafika przytulić xD
    No i tego zajebisty rozdział,ale trochę za mało zboczony jak na 69 hahahh nie nic
    No to tego,bo chyba nie napisałam jeszcze że zajebisty rozdzialik xD

    OdpowiedzUsuń
  13. jak mi Eddie umrze to skoczę z okna a ciebie walnę patelnią Eddie ma wyzdrowieć i koniec kropka.!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Eddie ma iść do lekarza i zabytać się czy ta białaczka potwierdzona a jak nie to zobaczysz!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  14. KIEDY NEXT ???!!!!

    OdpowiedzUsuń
  15. Świetne te opowiadania.. cieszę się, ze odwiedziłam twoja strone ;D i czekam na next!! XD Dawaj go jak najszybciej!

    OdpowiedzUsuń
  16. Genialne <3 ale niech następny next bd dłuższy!!! ;p

    OdpowiedzUsuń
  17. Zostałaś nominowana ♥
    Więcej tu : http://frozen-world-is-my-world.blogspot.com/2014/01/liebsten-award-2.html

    OdpowiedzUsuń
  18. Urgh.... Ile mam czelac na nexciora?!

    OdpowiedzUsuń
  19. Ja pier dole ile trzeba czekac na cudowny rozdzial? ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. ssuper odpowiedź na pytania do sweeta pat eddiego i marie plis tam sa super pytania

    OdpowiedzUsuń
  21. Ah gdzie next?????? Chcesz patelnią z przeceny z TESCO?!

    OdpowiedzUsuń
  22. Świetny rozdział Czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  23. Ja pierdziele kiedy next? Co sie stało??!?!?!

    OdpowiedzUsuń
  24. Kurna okek wheres next ? Tobjuz 20 dni

    OdpowiedzUsuń
  25. Helo dziewczynko dlugo ci e nie bedzie jeszcze?

    OdpowiedzUsuń
  26. dziewczyno ja płakałam !!!!!!!!!!;)

    OdpowiedzUsuń

"Mówi się ,że potrzebna jest tylko jedna godzina by kogoś poznać ,jeden dzień by go polubić ,tydzień by się zakochać ,ale później wieczność by zapomnieć..."