**Patricia**
Czułam się wspaniale podczas tego pocałunku ,ale niestety musiałam po raz kolejny przerwać.
- Eddie ,ja naprawdę nie mogę. - Powiedziałam. - Znaczy proszę cię daj mi trochę czasu.
- Dam ci tyle czasu ile potrzebujesz. - Obiecał ,starał się być pogodny ,ale ja widziałam jaki był smutny.
- Eddie... Proszę nie bądź na mnie zły... To wszystko jest dla mnie jeszcze zakręcone...
- Nie jestem zły. - Zapewnił mnie. - Ja tylko....
Widziałam ,że nie wiedział jak to powiedzieć.
- Chce być teraz sam. - Powiedział po chwili zastanowienia a następnie opuścił pokój.
Wpatrywałam się w drzwi prze które przed chwilą wyszedł. Nie rozumiałam dlaczego się tak zachował. Do moich oczy napłynęły łzy.
Może powinnam stąd iść? Może nie powinnam mu dłużej ciążyć? ,tego typu pytania teraz krążyły po mojej głowie. Nie wiedziałam co mam robić. Siedziałam na kanapie i wpatrywałam się w coś za oknem. Nawet nie wiedziałam w co. Oczy wciąż napełniały się co to nowymi łzami które później spływały po moich policzkach.
- Muszę stąd odejść. - Wyszeptałam. Wstałam i wolnym krokiem ruszyłam do drzwi wejściowych. Nie chciałam sprawiać mu bólu moją obecnością. Delikatnie uchyliłam drzwi i ruszyłam w kierunku lasu. Gdy byłam na skraju odwróciłam się i ostatni raz spojrzałam na dom, po czym ruszyłam w głąb kierując się do Domu Anubisa.
Szłam co chwila to odganiając się od much aż w końcu usłyszałam jakiś trzask gałęzi. Byłam pewna ,ze to ja sama ,ale po chwili uświadomiłam sobie ,że stoję na gładkiej powierzchni gdzie nie ma niczego.
Spanikowana zaczęłam rozglądać się dookoła. Miałam nadzieję, że to tylko mała sarenka ewentualnie Eddie, jednakże nic bardziej mylnego. Spojrzałam w kierunku z którego przyszłam i dostrzegłam, że nikogo tam nie ma. Moje serce przyśpieszyło. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu. Odwróciłam się z zamiarem pobiegnięcia do Domu Anubisa, lecz osoba stojąca przede mną mi to uniemożliwiła.
To co zobaczyłam niewątpliwie było najgorszą rzeczą jaka mnie dzisiaj spotkała. Stałam oko w oko z moim najgorszym koszmarem.
- Dokąd się wybierasz? - Spytał z chytrym uśmiechem na twarzy. Strasznie się bałam i nie wiedziałam co teraz zrobić. Tak strasznie bym chciała ,żeby Eddie był tu teraz przy mnie ,a jednocześnie żałowałam ,ze wyszłam z domu.
Byłam przerażona. Głos ugrzązł mi w gardle tworząc nieprzyjemną gulę. Bałam się cokolwiek zrobić. Nigdy się nie czułam tak jak w tamtym momencie. T była najgorsza chwila w całym moim życiu.
Obraz przed oczami zaczął mi się zamazywać. Poczułam jak upadam w czyjeś silne ramiona. Od razu wiedziałam kto mnie uratował przed upadkiem.
Był to Eddie. Nie wiedziałam, kiedy się tu pojawił.
- O Eddie. Doszły mnie słuchy ,że nie żyjesz a tu proszę. - Jake nie wydawał się nawet odrobinę zaskoczony.
- Znałeś prawdę. Przez ciebie musiałem się ukrywać. Nie graj głupszego niż jesteś. - Odpowiedział mu chłopak ,który właśnie mnie trzymał.
- Wydawało mi się ,że Victor ci jasno powiedział ,że masz trzymać się z daleka od niej. - Kontynuował Jake. Słabo rozumiałam to co mówili ,ale czułam jak Eddie napina wszystkie swoje mięśnie i jaki jest ostrożny. Nie wiedziałam natomiast co robi Jake. Nie miałam siły ,żeby spojrzeć.
- Nigdy! - Powiedział pewnie. Nie rozumiałam co miał na myśli. Po chwili poczułam jak zacieśnia uścisk, tak jakbym zaraz miała zniknąć, jednakże nie przeszkadzało mi to. Tkwiłam w jego żelaznym uścisku i czułam, że odzyskuję zagubioną część siebie. Jego dotyk sprawiał mi przyjemność. Chciałam by ta chwila trwała wiecznie... Oczywiście bez Jake'a.
- Jakie to żałosne! Obaj doskonale wiemy, że nie możesz jej uratować. - Powiedział z drwiną.
Chciałam coś zrobić. W głębi siebie już zbierałam swoje pioruny ,ale wciąż nie miałam zbyt dużo o siły ,żeby się podnieść i je wytworzyć.
- Daruj sobie Jake. - Powiedział już nieco nerwowy Eddie.
- Powiedz mi ,bo jestem ciekawy. - Zaczął jego rozmówca z mrocznością w głosie i jednocześnie nutką kpiny. - Jak się czułeś ,kiedy wylądowała w psychiatryku ,co?
- Skończ! - Wykrzyknął zdenerwowany blondyn. Czułam jak jego serce przyśpiesz bicie. Jake wyprowadził go z równowagi.
- O... Mały Eddie zaraz się popłacze? - Zapytał przesłodzonym głosikiem.
We mnie tak samo wzbierał gniew. Eddie napiął wszystkie swoje mięśnie.
Czułam miarowe oddechy Eddie'go. Starał się zapanować nad sobą. Chciałam coś zrobić ,ale moje nogi były jak z gumy podobnie jak całe ciało i nie mogłam się ruszyć.
- Jesteś żałosny. - Mruknął Eddie już nieco uspokojony.
Jego przeciwnik zaśmiał się gorzko.
- Wiesz co ,może idź już sobie..... - Ciągnął Eddie.
- O tak pójdę. - Zgodził się z nieco przesadzonym entuzjazmem ,który wywołał u mnie czarne scenariusze. -Prosto do Victora i powiem mu ,że nie dotrzymałeś obietnicy.
- I co on mi niby zrobi? - Spytał blondyn. Można było wyczuć ironie w jego głosie.
- Tobie nie. - Jake zaśmiał się złowrogo. - Ale jej tak.
Chyba wskazał na mnie ,bo Eddie diametralnie przytulił mnie mocniej do siebie.
Zapadła cisza. Przerywały ją tylko nasze oddechy ,w których wyraźnie można było wyłapać nutki przerażenia ,oczywiście tylko mojego i Eddie'go. Jake najwidoczniej był zadowolony z siebie ,bo co chwilę pogwizdywał radośnie pod nosem ,co mnie bardzo irytowało.
- Albo wiesz. Chcesz to idź. - Powiedział swobodnie Eddie po chwili przerywając niezręczną ciszę. Zdziwiła mnie obojętność ,którą wychwyciłam z jego tonu i mowy ciała.
- Oh.. - Jake najwyraźniej też był zaskoczony ,ale postarał się opanować. - No dobra. Jeżeli chcesz ,żeby jej się coś stało to dobrze...Już idę. - Powiedział już spokojniej i usłyszałam jak się wycofuje.
No to pierwszy rozdział ,który piszę podczas wakacji.
Patricia Miller
O em dżi!
OdpowiedzUsuńTo jest takie wspaniałe ,e aż zabrakło słó. Można powiedzieć, że spadłam z krzesła, czytając pierwsze zdanie tego cudnego opowiadania :)
swietne ^^
OdpowiedzUsuńAaaa...wreszcie dodałaś!
OdpowiedzUsuńRozdział super!
No to kiedy Peddie się zejdzie co?
Czekam na next!
Super czekam na kolejny mam nadzieje ze szybko dodasz.
OdpowiedzUsuńO matko O.o Jake wrócił! Dobrze, że w odpowiedniej chwili przybył Eddie ;) Nie mam pojęcia co napisać. No rozdział po prostu genialny, jak zawsze.
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na ciąg dalszy. Mam nadzieję, że szybko coś dodasz ;*
Ja się tu popłacze ! xd . Masz tak wspaniałe rozdziały.. Ej oddaj trochę pomysłów hahaha xd :) Dodawaj nam czybko next'a !
OdpowiedzUsuńYey!!! <333 To genialne, bosie i sama wiesz jakie *-*
OdpowiedzUsuńWeź bądź na skype częśieeeej! ;(
Pisz szybko kolejny *-*
o matulu , czemu akurat w tym momencie ?! za kare masz mi dodać szybciutko następny ! ;* a jeśli chodzi o tego Eddiego , to chyba wy ludzie nie wiecie ile ja bym dała , żeby go mieć przy sobie <3333
OdpowiedzUsuńŚwietny!
OdpowiedzUsuńNaprawdę czemu przerywasz w takich momentach.
Nie wiem jak ty to robisz, że możesz pisać takie
świeeetne opowiadania.? Oddaj mi troszeczkę swojego talentu. Czekam na next'a. Mam nadzieję, że dodasz
jeszcze dzisiaj ^^
Aż mi jedna łza zakręciła się w oku pod koniec gdy Eddie powiedział, żeby Jake sobie poszedł do Victora! A rozdzaił nie ma słów, bo jest tak GENIALNY, WSPANIAŁY, BOSKI I DUŻO INNYCH TAKICH SŁÓW! Czekam na kolejny!<33
OdpowiedzUsuńjeju , ale słodko kiedy Eddie się tak troszczy, niech to trwa wiecznie , no tylko bez Jake'a bo on mnie już powoli wkurza...chyba jak nas wszystkich. Niech wreszcie Eddie zabije go i będzie spokój, po co takie ciaćkanie się z nim. Mam nadzieję że nie pójdzie do Victor'a. Plosiee.
OdpowiedzUsuńKiedy next? mam nadzieję że niedługo!!!!
Dodaj szybko nexttt *.8 Boskie !!!!!!! Kiedy oddasz nam peddie ??? <3
OdpowiedzUsuńNareszcie! Już nie mogłam się doczekać kiedy napiszesz nowy. A wyszedł ci super. RE - WEL - KA! Kiedy dodasz coś na Jeroy?
OdpowiedzUsuńsuper eddie nie może zabić jakea żeby chronić gadułe
OdpowiedzUsuńGenialnyyyyy *.* A ta scena z Peddie-marzenie.Dawaj szybko kolejny :3
OdpowiedzUsuńCo!! Chyba nie tylko ja chcę ,żeby Jake zniknął!
OdpowiedzUsuńI peddie <3 .
Zapraszam do mnie http://wwwpeddy.blogspot.com/