♥ Rozdział 28 "Alfie złaź ze mnie ,bo nie mogę wstać!" ♥

**Patricia**

Razem z Jeromem właśnie szliśmy parkiem. Żadne z nas się nie odzywało. Panowała grobowa cisza. Nie żeby mi to przeszkadzało czy coś ,ale wiedziałam czym ona jest spowodowana. Gdyby nie doszło do pocałunku w kawiarni Jerome nie byłby speszony jak teraz. Ja również. Gdyby do tego nie doszło teraz właśnie śmialibyśmy się w niebo głosy z żartów jakie byśmy sobie opowiadali. Byłam tego pewna. Pytanie było tylko jedno....dlaczego w ogóle Jerome mnie pocałował skoro kocha Joy?

- Słuchaj Pat - przerwał krępującą cisze Jerome - Ja nie wiem .. .Dlaczego... To było tak po prostu. Ehh, spojrzysz chociaż na mnie ? 
- Nie. - Odpowiedziałam oschle. Wcale nie chciałam teraz taka być ,ale nie umiałam inaczej zachować się w tej ,a nie innej sytuacji mając świadomość ,że dla Jeroma mogę być kimś więcej niż tylko przyjaciółką.
- Ej no - złapał mnie za rękę , która natychmiast wyszarpałam - Po co wtedy odwzajemniłaś go co? Po co jesteś tu teraz ze mną ? 
- Wcale go nie odwzajemniłam. - Podniosłam głos. - Przecież się odsunęłam no i w sumie nie wiem po co tu jestem. 
- A jakoś nadal tu stoisz - zauważył 
- A mam iść? - Spytałam poirytowana cofając się w tył ,jednak nie spuszczałam go z oczu. 
- Nie - odpowiedział od razu - przepraszam, okej ? Przepraszam ,że cię pocałowałem. Zdaję sobie sprawę z tego, że nie powinienem. 
Złożyłam ręce na pierwsi.
- Po co w ogóle to zrobiłeś? Myślałam ,że to Joy jest obiektem twoich westchnień.
- Bo jest... A przynajmniej była. Nie umiem ci powiedzieć do dokładnie czuję do Joy. Bardzo ją lubię, ale... teraz spędzamy tyle razem czasu Pat
- Tak wiem. - Przyznałam. - I chyba jednak za dużo.
- Co chcesz powiedzieć przez to '' za dużo '' ? 
- To ,że chyba źle zinterpretowałeś fakt ,że poświęcam tobie więcej czasu niż Alfiemu ,Willow ,Belli czy Masonowi. 
- A Eddiemu ? - dlaczego on musi akurat teraz wspominać o nim? 
- Z Eddiem jest wszystko skończone. Chyba o tym wiesz. Widziałeś tą słodką parkę w kawiarni. Albo słowa K.T "Jak ty się odzywasz do mojego chłopaka?". - Prychnęłam na samą myśl o tym ,że ci dwoje są razem. Miałam ochotę dosłownie rzygać. - Życzę im udanego związku.
- Zazdrosna jesteś - zaśmiał się 
- Wcale nie. - Zaprzeczyłam szybko.
Znów się zaśmiał.
- Ależ tak. Znam Cię Patty dobrze. Przede mną tego nie ukryjesz. 
Nie wiedziałam co mam mu na to odpowiedzieć. Więc przyczepiłam się do najbardziej błahej rzeczy.
- Nie nazywaj mnie Patty ,Jerry. - Warknęłam odwracając się do niego plecami. 
- A ty nie nazywaj mnie Jerry!  
- Jak tam sobie chcesz. - Mruknęłam cicho już nieźle poirytowana.
- Ehh, wracamy ? 
- Już byśmy dawno byli w domu gdybys nie stał jak taka czapa w jednym miejscu.
- Bym tu nie stał, gdybyś na początku była odrobinę łaskawsza i spojrzała na mnie, a nie ... 
- A po co mam na ciebie patrzeć? - Zapytałam. - Widzę cię codziennie ,kilka razy! 
- Patty, nie gorączkuj się, no. 
- Jeszcze raz nazwiesz mnie Patty ,a pożałujesz. - Zagroziłam. Dlaczego on nie mógł zrozumieć ,że po prostu nie lubię tego przezwiska? Jedną i tylko jedyną osobą ,która mogła mnie tak nazywać była Marie ,siostra Eddiego ,ale Jerome? Nie. Nie ma mowy. 
Nagle usłyszeliśmy jakiś trzask. Co było dziwne ponieważ park był zupełnie pusty ,nie było tutaj nikogo.  Rozejrzałam się dookoła i dostrzegłam Eddiego.
- Co ten koleś tu robi? - Zapytał Jerome również go widząc.
- Nie wiem. - Odpowiedziałam. - Idź do domu.
- Dlaczego? - Zapytał.
- Nie chcę ,żeby z tego wyszła jakaś kłótnia pomiędzy wami. Po prostu idź.
Westchnął.
- Ok. - Wycofał się powoli i odwracając zaczął iść w stronę domu Anubisa. Spojrzałam na powrót na Eddiego.
- Zgubiłeś się czy szukasz K.T? - Podniosłam głos by mógł mnie usłyszeć. Powoli podszedł do mnie lecz zachował pewien dystans.
 - Nie szukam K.T, ani się nie zgubiłem
- To co tu robisz w takim razie? - Zapytałam.
- Ja.. eeee. Poszedłem sobie na spacer.
- Bez K.T? - Udałam zdziwienie.
- To że jestem z K.T nie znaczy, że muszę z nią cały czas być.
- No w sumie to tak ,lecz dziwi mnie fakt ,że cię samego puściła.
- W sumie to też się dziwie - powiedział sam do siebie.
- Ciekawe. - Mruknęłam wzdychając.
- Ej Patty- podszedł do mnie bliżej. Ehh, kolejny mnie tak nazywa.
- Po pierwsze ,prawo do nazywania mnie tak ma tylko twoja mała siostra. A po drugie...Co?
- AAAA!! - Usłyszeliśmy za sobą ,a po chwili leżeliśmy na ziemi. Chwila minęła zanim wyszłam z szoku by zobaczyć kogo pogięło. 
- Alfie ,klaunie! - Wrzasnął Eddie. - Co ci strzeliło do głowy?
No tak. To wszystko sprawka Willow i Alfiego ,którzy pojawili się nie wiadomo skąd. 
- Em...przysięgam ,że zostawiliśmy was z Jeromem w kinie. - Odezwałam się. - Więc co wy tutaj robicie!? - Tym razem krzyknęłam.
- No jak to co? - Alfie wydawał się wyjątkowo zdziwiony- świętujemy zejście Peddie!
- Zejście peddie? - Powtórzyłam zdumiona. - Nie ma żadnego zejścia peddie! To ,że tu razem jesteśmy to czysty zbieg okoliczności ,prawda Eddie?
- Eee? Coo? - spojrzał się na przybyłą parę - Aaa! Tak!
- Kłamiecie! - Oskarżył Alfie wyciągając swój telefon. - To jest mój wykrywacz kłamstw! Wie ,że kłamiecie! I mi to mówi!
- Alfie to jest komórka. - Zauważyłam patrząc na niego z politowaniem. 
- Kłamiesz! - Krzyknął wskazując na mnie palcem.
- Willow może potwierdzić moją rację, prawda pączusiu?- kontynuował Alfie.
- No ty masz zawsze rację słoneczko. - Uśmiechnęła się do niego.
- A ja zaraz puszcze pawia. - Odparł Eddie. 
- A ja wyrzygam tęcze. - Dodałam.
- Jaka zgrana para!- Lewis dalej obstawiał przy swoim.
- Alfie zaraz ci wydygam. - Zagroziłam.
- Pomogę ci. - Zaoferował się Miller. - Ale najpierw...Alfie złaź ze mnie ,bo nie mogę wstać!
- Ała moje uszy. - Mruknęłam. 
- Sorki. - Powiedział już spokojniej.
- Złaźcie no- pogonił ich Eddie - chcę jeszcze pożyć
- To kiedy powiecie reszcie? - zapytała Willow
- Ale co powiemy? - Zapytałam zdezorientowana. - Gdy ci na szczęście pozwolili nam wstać. 
- No to ,że jesteście razem. - Powiedział Alfie.
- Ale my nie jesteśmy. - Odparłam.
- Kłamiesz! Widzisz? Mój telefon mi to mówi. 
- Ponieważ włączyłeś melodyjkę. - Zauważył Eddie.
- Aaaa. Rozumiem. Chcecie ukrywać się ze swoim związkiem? Spokojnie nie powiem K.T- zwrócił się do Eddiego
Albo niech bd Millera, bo przedtem było 'Eddie'
- Alfie zaraz ci walnę. Przysię... - Zaczęłam ,ale blondyn mi przerwał.
- Dobra. Dajmy spokój. Chcieliśmy się ukrywać ,ale nie udało się. Tak ,jesteśmy razem ,a wy macie nie mówić nikomu jasne? - Zapytał. Chwile mi zajęło zanim skojarzyłam co próbuje zrobić. - A teraz już idźcie ponieważ chcielibyśmy pobyć z Pat sam na sam.
- Okej, okej - powiedział spokojnie Alfie- to zostawimy was samych.
- Wiedziałam! - krzyknęła z radości hipiska
- Dobra ,dobra ale idźcie już. - Ponagliłam ich. Po woli lecz niechętnie wycofali mnie i zniknęli za drzewami.
- No i znów jesteśmy sami. - Uśmiechnął się Eddie.
- Wiem ,ze wolałbyś ,żeby na moim miejscu była K.T ,więc nie graj ,że moja obecność cię cieszy. - Burknęłam z niechęcią.
- Wcale bym nie wolał!- wymsknęło mu się. Chyba.
- No jak nie skoro to ona jest twoją dziewczyną ,którą jak sądzę kochasz teraz ponad życie. Życzę i tobie i jej miłego życia razem. Oby tylko wasze dzieci były podobne do ciebie bardziej niż do niej.
- A co, zazdrosna?
Prychnęłam.
- Ja? Proszę cię...A tak w ogóle to się odsuń bo stoisz o ciupkę za blisko. - Zauważyłam.
- To już ci moja obecność tak przeszkadza?
- Dokładnie.
- Proszę bardzo! Droga wolna, możesz sobie iść!
- Po pierwsze nie krzycz ,bo stoję dokładnie przed tobą i nie jestem głucha ,a po drugie tarasujesz mi drogę. 
- Proszę - odsunął się kawałek dalej, by ustąpić mi miejsca. W sumie myślałam, że mnie zatrzyma.
- Ohh...no ok. Chcesz to idę...
Otworzył buzię by coś powiedzieć. Coś mi się zdaje, że jednak nie pozwoli mi pójść.
- Cześć Patricio.
- Pa karaluchu. - Mruknęłam spuszczając wzrok i ruszyłam powoli w stronę domu Anubisa.
Najpierw zamierzałam iść prosto do Anubisa, lecz potem coś mnie tknęło, żeby wybrać tą dłuższą drogę.




**Eddie**

Wcale nie chciałem ,żeby poszła ,ale zatrzymanie jej znaczyłoby ,że wciąż mogę coś do niej czuć i nie chcę ,żeby odchodziła ,ale chciałem by wciąż miała świadomość ,że chodzę z K.T i to ją "kocham". 
Cały czas stałem w tym samym miejscu gdzie Pat mnie zostawiła i tępo wpatrywałem się w punkt ,w którym zniknęła kiedy w mojej kieszeni zatrząsł się mój telefon.
- Hm - zapytałem leniwie, gdy zobaczyła na wyświetlaczu numer mojej dziewczyny.
- Eddie, do licha gdzie ty jesteś!? Miałeś iść tylko po telefon.
- Wcale bym nie wolał- wymsknęło mu się. Chyba.
- Nie mogłem go znaleźć i zatrzymałem się jeszcze na kakao. Wiesz ,że je uwielbiam. - Wytłumaczyłem szybko.
- Ahh no tak. A teraz wracaj do domu! - Krzyknęła w słuchawkę. 
upierdliwe dziecko haha
- Weź się tak nie pień - zacząłem się śmiać, gdy wyobraziłem sobie minę Kary w tym momencie. Jej chyba jednak nie było do śmiechu -daj spokój, ryba, spędzimy jeszcze dużo czasu razem.
- Mam rozumieć ,ze nie wrócisz jeszcze do domu tak? - Zapytała.
- Te kakao jest naprawdę wyśmienite.
- No to je sobie pij! - Wrzasnęła po czym usłyszałem tylko pikanie. Rozłączyła się.
Dziewczyny. Ich chyba nigdy nie zrozumiem. Choć Patricie rozumiałem bez słów. Jedyna osoba, która nieźle namąciła mi w głowie.
Myśląc tak o tym, zachciało mi się wypić to kakao.
W sumie to do kafejki nie było daleko. Postanowiłem ,ze się tam przejdę. Jak ja dawno nie piłem kakaa. Jednak nie dawno mi się nim rozkoszować długo ,ponieważ mój telefon znów zadzwonił.
- K.T piję kakao nie zawraca....
- To nie K.T matole. - Usłyszałem głos Jeroma.
- A ty po co dzwonisz?- Zapytałem oschle. 
- Jest z tobą Pat? 
- Nie. Poszła już. A co? Coś się stało? - mimowolnie się przestraszyłem.
- No ,bo wiesz minęło trochę czasu od pory kiedy was zostawiłem ,a jej nie ma jeszcze w domu...
- Na pewno przyjdzie. Spokojnie, to nie małe dziecko. Sam widziałem jak szła w kierunku internatu.
- Ale akademik jest jakieś 5 minut od miejsca w którym byliśmy. Nie rozumiem jak mogłaby jeszcze do niego nie dojść.
- Eh, może wstąpiła do jakieś herbaciarni albo coś - głos jak najbardziej starałem się by był normalny. Natomiast w środku się gotowałem. Gdzie jest Pat? Powinna już dawno być w domu. I oczywiście to wszystko moja wina - Nie martw się Jerome, wróci, na razie- miałem nadzieję, że nie zacznie jej szukać, bo tym to ja chciałem się zająć.
- Z Alfie'm jej poszukamy jeżeli nie wróci za pół godziny. - Poinformował. - Na razie. - I się rozłączył.
Czyli mam niecałe 30 minut na znalezienie Williamson. Ona może być wszędzie. A co jeżeli teraz właśnie siedzi sobie w jednej z tysiąca kawiarni tu? Czy Jerome w ogóle próbował do niej zadzwonić?
Założyłem ,że nie więc postanowiłem go wyręczyć. Jednym ruchem wybrałem jej numer ,który miałem na pierwszym miejscu w kontaktach i przyłożyłem komórkę do ucha. Nikt jednak nie odebrał. Ponowiłem tę próbę kilka razy ,ale za każdym razem sygnał się urywał ,jakby mnie rozłączała?
Sam nie wiedziałem co to oznacza. Albo nie chce ze mną gadać albo.. no właśnie co?
W sumie to nie zdziwiłbym się gdyby to było to pierwsze. Częściowo zasłużyłem sobie na ignorowanie. Wstałem od stolika i zostawiłem pieniądze na ladzie nie czekając na to aż ktoś podejdzie ,po czym wyszedłem z kawiarni. Teraz jedna rzecz...Gdzie mam zacząć szukać?
Ruszyłem pierwszą alejką w której zniknęła dziewczyna. Po jakimś czasie droga podzieliła się na dwie inne. Jedna prowadziła do akademika. Druga w sumie też ale szło się o wiele dłużej. Bez wahania ruszyłem tą drogą. Chyba już wiem gdzie będzie Gaduła.
Szedłem i szedłem ,a drogi nie było widać końca ,tak samo zresztą jak i Pat. Ta alejka przyprawiała mnie o dreszcze ,nie była przyjemna ani nic. Czułem się jakbym szedł jakąś drogą z horroru ,w której giną ludzie ,jednakże nie było tutaj nawet jednej żywej duszy oprócz mnie. 
Moją uwagę przyciągnęło coś co ruszyło się pod drzewem niedaleko. Wytężyłem wzrok i dopiero po chwili stwierdziłem ,ze to własnie dziewczyna której szukałem. 
- Co ty tu robisz!?- warknęła gdy tylko podszedłem do niej.
- Zastanawiam się właśnie dlaczego jesteś taka kłopotliwa i siedzisz sama w miejscu które na moje oko nie jest zbyt przyjemne.
- No proszę - od kiedy ty się o mnie tak martwisz?
- Zawsze się martwiłem. - Usiadłem obok niej. - Dobrze o tym wiesz. Poza tym nie martwię się teraz ,to Jerome panikował. 
- Daj mi spokój - mruknęła cicho i odsunęła się idę mnie.
- No i co się tak wściekasz Gaduło ,hm? - Zapytałem.
- Po prostu idź stąd
- Pod jednym warunkiem. 
- Jakim?
- Ty idziesz ze mną.
- Czy widzisz liczbę mnogą w słowie 'idź' ?
- Nie ,lecz nie mam zamiaru zostawić cię samej w alejce terrorystów. 
- Gdzie ty widzisz jakiś terrorystów? - zaśmiała się
- Nie widzę ,ale czuje.
- To brzmi jak kiepski podryw.
- Ale serio mówię. - Zapewniłem. - A tak na marginesie jeżeli ze mną nie pójdziesz to możesz się spodziewać tego ,ze twój chory przyjaciel Alfie i nie wiem kim ten drugi jest ,po tym jak widziałem was liżących się..- Wzdrygnąłem się na same wspomnienie tego. - Jerome będą cię szukać. 
- Ja wolę nie myśleć co ty tan robisz z Karą Tatianą. Zaraz, zaraz! Jak to widziałeś!?
- No normalnie. Od tego ma się oczy. By patrzeć i widzieć. - Wyjaśniłem.
- Ty. Ty karaluchu! Wtrącasz się do nieswoich spraw. To co robię z Jeromem to wyłącznie moja sprawa - podniosła głos - ja nie pytam ile razy dziennie Ty wymieniasz ślinę z Rush.
- Jeszcze ani razu. - Przyznałem. - I wcale się nie wtrącam. Przypadkiem widziałem.
- Powiedzmy, że ci wierzę. A teraz idę do domu. Sama.
- Ale do domu ,a nie gdzieś tam.
- Pójdę tam, gdzie będę chciała.
- Bo zadzwonię do Alfie'go i Jeroma ,że nie chcesz wracać do domu. - Zagroziłem. - Oni będa wiedzieli co z tobą zrobić.
- Grozić to ty możesz swoim dzieciom a nie mi!
- Dzieci to ja nie mam ,a ty zachowujesz się jak takie małe pięcioletnie.
- Przeginasz! - skarciła mnie wzrokiem.
- Mówię tylko i wyłącznie prawdę Kotek....to znaczy Gaduło. - Poprawiłem szybko.
- Jak mnie nazwałeś!? Nie jestem żadną twoją własnością i nie masz prawa na mnie tak mówić, zrozumiałeś? - podniosła się z zimnej trawy.
- Uspokój się. - Ja również wstałem. - Gorączkujesz się jak nie wiem co.
Sam zaczynasz! - powiedziała i odwróciła się do mnie tyłem. Ruszyła przed siebie alejką.
- Zachowujesz się gorzej niż małe dziecko Patty. - Krzyknąłem za nią mając nadzieję ,że to ją nieźle wkurzy i się zatrzyma.
Mógłbym przysiąc, że zacisnęła w tym momencie zęby. Ale nawet nie stanęła. Ruszyłem za nią nie wiedząc co zrobić. 

- Mówiłam ci ,że masz sobie stąd iść. - Powiedziała chłodno.
- Ja idę do domu ,ty idziesz do domu ,możemy iść razem i przy okazji porozmawiać. 
- O czym? 
Gdy tylko usłyszała o czym tak na prawdę chcę z nią rozmawiać wściekła się. Przyśpieszyła kroku i gdy byliśmy już przed drzwiami akademika weszła do środka trzaskając drzwiami. Pobiegła do góry po schodach i zamknęła się w pokoju. Z westchnieniem poszedłem za nią ,chciałem mieć już ten temat z głowy. Wszedłem do pokoju bez pukania.
- Wyjdź stąd! - Wrzasnęła na mnie. 

**Patricia**


- Wysłuchaj mnie.... - Zaczął błagalnie ,ale ja nie miałam zamiaru rozmawiać z nim już więcej na ten temat. Było minęło.

- Nie! - Krzyknęłam.Tyle razy zarzekał się jak bardzo mnie kocha i jak bardzo jestem dla niego ważna ,a kiedy Fabian powiedział coś ,co w ogóle nie było prawdą ,on mu uwierzył.
- Popełniłem błąd słuchając go. Przepraszam ,że się tak zachowałem. Nie powinienem mu wierzyć.
- Tyle razy ci mówiłam ,że kłamie ,a ty mu ślepo wierzyłeś jak gdyby to on był osobą ,której najbardziej ufasz.
- To co powiedział wyglądało prawdziwie. - Bronił się.
- Nie chce mi się na ciebie patrzeć. Po raz kolejny zawiodłam się na tobie ,a obiecałeś ,że to nigdy więcej się nie stanie. Nienawidzę cię. - Byłam wściekła i zrozpaczona. Wybiegłam z pokoju i zamknęłam się w łazience. Przez chwilę słyszałam Eddiego jak mnie woła ,ale ja nie miałam zamiaru na to zareagować.
Co ja dostawałam z tej mojej miłości do niego? Kiedyś szczęście ,a teraz cierpienie? Czy to się w ogóle kiedyś skończy?
- Patricio wyjdź stamtąd. - Usłyszałam blondyna. Myślałam ,że już poszedł.
- Odejdź. - Odparłam.
- Nie! Wiem, że popełniłem błąd, ale proszę wyjdź stamtąd! - Wyszeptał błagalnie. Byłam rozdarta. Słysząc jak to mówi miałam ochotę rzucić się mu w ramiona, jednakże coś mnie powstrzymywało.
Po chwili usłyszałam dziwny dźwięk. Nie rozpoznałam go. Kilka sekund później do łazienki wszedł Eddie i zamknął drzwi.
- Po co Ty to robisz?! - Wykrzyczałam wściekła. - Nie możesz mnie zostawić?!
- Zrozum, że nie chcę Cię stracić!
- Chyba trochę na to za późno.
- Nie, nie jest za późno! - Wykrzyczał.
- Ty niczego nie rozu... -Nie było mi dane dokończenie tego zdania, gdyż przerwał mi Eddie.
- To chyba Ty nie rozumiesz jak bardzo Cię kocham! Nie rozumiesz tego, że jesteś dla mnie najważniejsza! - Wykrzyczał. W moich oczach zebrały się łzy. Nie chciałam by wypłynęły spod moich powiek, lecz stało się. Jedna po drugiej zaczęły spływać po moich policzkach. - Przepraszam, nie powinienem był się tak unosić. - Wyszeptał wyciągając rękę ku mnie. Chciałam do niego podejść i powiedzieć, że też go kocham... Chciałam móc poczuć jak mnie przytula i mówi, że mnie kocha... Pomimo tego wszystkiego wiedziałam, że w tej kwestii nigdy nie skłamał ,lecz teraz? Teraz nie byłam już tego taka pewna gdyż on...chodził z K.T.
Niestety ja byłam zbyt słaba. Z każdą sekundą kochałam go coraz bardziej... Wyrywały się do niego serce i rozum. Nie mogłam tego powstrzymać. To efekt domino? Tak sądzę. Już nigdy nie uwolnię się od tego uczucia... Uczucia, które wypełnia całą mnie pomimo moich prób zapomnienia o nim.
- Nic się nie stało. - Odparłam pociągając nosem. Łzy wciąż natarczywie pchały się do moich oczu. Nie wiedziałam jak je powstrzymać. Eddie opuścił rękę widząc ,że nie chcę jej złapać. Smutek powoli zaczynał ustępować złości ,ponieważ przypomniałam sobie ,że pomimo jego obiecań ,on i tak mnie zranił.
Nie mogąc się powstrzymać podeszłam do niego i uderzyłam go w twarz.
- To za to ,że po raz kolejny mnie zawiodłeś. - Powiedziałam ,a po chwili uderzyłam go w drugi policzek. - A to za to ,że mimo wszystko wciąż cię kocham karaluchu. Powinnam cię teraz nienawidzić i nie rozmawiać z tobą ,a co gorsza nie dawać kolejnej szansy! - Nie mogąc się powstrzymać uderzyłam go w twarz po raz kolejny.
- A to za co? - Zapytał.
- Taki bonus. - Uśmiechnęłam się blado i omijając go wyszłam z łazienki. On już nie był mój ,miał dziewczynę ,nową dziewczynę. Mimo ,że wciąż mówi ,że to właśnie mnie kocha ,ja już przestawałam w to wierzyć wiedząc ,że jest z nią. Pozostało tylko jedno pytanie...Co powinnam teraz zrobić?

CDN...


Dziekuje bardzo za pomoc w pisaniu tego rozdziału Chochliczkowi :) Jesteś na prawdę wspaniała!



Patricia Miller

34 komentarze:

  1. ojeeeej. Keddie bleeee. Peddie TAAAAAAAAK <333
    rozdział boooski :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Część kochana ♡
    Świetnie mi się z tobą pisało. Naprawdę.
    Wkradła tam się male błędy. No ale to już chyba moja wina a rzeczy mojego internetu, który wysyłał wiadomości nieco później.
    Końcówki nie znałam, ale wyszła zajebiscie! ♥
    Biedny Eddie. Co za Pat.
    *Wtedy w opowiadaniu pojawia się nowa postać - Chochliczek. Edzio od razu się w nej zakochuje xd. Dziewczyna podchodzi do Millera, całuje policzki, żeby przestały boleć i wszyscy szczęśliwi.*
    Po co mu KT skoro może mieć mnie? Pfff, jestę lepsza od niej xd. + ją go bardziej kocham ^_^
    Wybacz, że piszę z anionima ale nie jestem u siebie w domu i nie chce mi się logować. Jeszcze bym zapomniała się wylogować, a do tego dopuścić bym nie chciała xd.
    Całuje i ściskam.
    Chochliczek - S.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jej peddie fover kocham ich

    OdpowiedzUsuń
  4. Booski kiedy next???

    OdpowiedzUsuń
  5. super kocham pededdie i twoje opowiadania <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Ooo dużo się się dzieje... fajne są takie zaloty ;***

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej! Boski, jak zwykle ;) Zapraszam do mnie. Mam nabór na nowego autora. Może ktoś się znajdzie..

    OdpowiedzUsuń
  8. Super!!!! Dodaj szybko nexta. Peddie<3/ Patricia3325

    OdpowiedzUsuń
  9. Super! Niech Eddie i Patricia się wreszcie pogodzą. KT jest głupia.

    OdpowiedzUsuń
  10. Meeega długi i Meeega bombowy ! Macie talent dziewczyny ....
    Proszę o nexta ! /Rebecka

    OdpowiedzUsuń
  11. Super ;D
    A kiedy dodacie cos na peddie different history?

    OdpowiedzUsuń
  12. Ale go PAT spoliczkowała,super bonus/BB

    OdpowiedzUsuń
  13. Sam/a jesteś beznadzieja, wszystko tutaj jest wspaniałe...
    P.S. Prosze dajcie szybko next rozdział

    OdpowiedzUsuń
  14. racja sam/a jesteś beznadziejna

    OdpowiedzUsuń
  15. pisz jak najszybciej

    OdpowiedzUsuń
  16. napisz jak najszybciej

    OdpowiedzUsuń
  17. pisz plissssssssssss youuuuuuuuuuuuuuuu ♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  18. Następny prosz <3 / Anonimpeddie

    OdpowiedzUsuń
  19. kt i eddie nie gaduła i eddie takkkkkkkkkkkkkkkkkkttttaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaakkkkkkkkkkkkkkkkktaakkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkkk

    OdpowiedzUsuń

"Mówi się ,że potrzebna jest tylko jedna godzina by kogoś poznać ,jeden dzień by go polubić ,tydzień by się zakochać ,ale później wieczność by zapomnieć..."