♥ Rozdział 42: Zmiana ♥

Dzisiejszego dnia ,coś miało się wydarzyć. Nic czego mieszkańcy Domu Anubisa mieliby się obawiać ,lecz coś ,co wyzwoliło Akademik z władzy upierdliwego zgreda Victora. Przyjazd nowego dozorcy Nathana Willa. Tak czy inaczej o tej sprawie podopieczni dowiedzieli się dzisiaj rano podczas śniadania. Oczywiście zaczęły się niepotrzebne konwersacje.
- Ugh ,mam nadzieję ,że ten dozorca będzie sto razy lepszy niż Victor. - Powiedziała blondynka Amber ,wkładając sobie truskawkową muffinkę do ust.
- Jestem niemal pewny ,że tak będzie. Gorszego i starszego niż Victor chyba nie ma. - Stwierdził Eddie wymieniając porozumiewawcze spojrzenia z członkami klubu Sibuna ,którzy trzeba było przyznać ,że już dawno nie wznawiali swojej działalności.
- Wiesz Victor nie jest aż taki stary. Całkiem dobrze się trzyma. - Zauważyła brunetka Mara.
- Oj ,żebyś ty się tylko nie zdziwiła jakbyś się dowiedziała ile on ma lat. - Odparł Eddie unosząc brwi ,za co dostał od Patrici ,która siedziała obok niego kuksańca w bok.
- Może nie wynikajmy w to ile ma lat ,Eddie. - Wycedziła z nadzieją ,że blondyn ją zrozumie ,jednakże ten tylko spojrzał na nią przymrużając oczy. Nie rozumiał ,że nie powinien mówić o starości Victora ,przy ludziach ,który nie są wtajemniczeni w całą sprawę z eliksirem.
- W ogóle dlaczego on odchodzi? - Spytał Alfie przerywając wymianę pogardliwych spojrzeń poprzez Patricie i Eddiego.
- Może ma już nas dosyć? - Zasugerowała Joy.
- Oo, będę za nim tęsknić. - Westchnęła Amanda z miną zbitego szczeniaczka. - On jest taki super ,a teraz go stracę.
Wszyscy zebrani wybuchnęli śmiechem ,oprócz Willow ,której nie bardzo spodobała się ich reakcja.
- To wcale nie śmieszne. - Powiedziała. - Ja też będę za nim tęsknić. Nie martw się Ami jestem z tobą. - Przytuliła koleżankę.
- No ,teraz mamy dwie wariatki w domu ,a nie jedną. - Stwierdził Jerome bawiąc się widelcem ,na którym był kawałek mięsa ,naginając metal jak tylko mocno się dało. W skutek czego jedzenie wystrzeliło jak z procy ,za którą właśnie owy sztuciec można było uznać ,przeleciało przez stół i trafiło prosto w oko niskiego bruneta ,który siedział po drugiej stronie.
- Co to miało być?! - Oburzył się Rutter łapiąc się za bolącą część twarzy. Od momentu zerwania z Patricią stał się bardzo nerwowy.
- Nie chcący! - Zaczął się bronić blondyn rzucając widelec jakby to było coś parzącego.
- Haha Fabiana boli oko! - Zaśmiała się mała ciemnowłosa siostra Eddiego. Usadawiając się na kolanach swojej ulubienicy obserwowała wszystkich zza stołu. Mimo ,że mieszkała w tym domu  marne kilka dni czuła się już jak u siebie. Strasznie polubiła wszystkich domowników z wyjątkiem jednego ,K.T. Nie znosiła jej ,robiła wszystko by owej dziewczynie dopiec. Niewiarygodne ,że tak drobne maleństwo o strasznie słodkim wyraźnie twarzy wydające się być zupełnie nie szkodliwe mogło przyprawić brunetkę o wypieki na twarzy.
- Tak Marie boli mnie oko. - Przyznał chłopak. - Przez tego kretyna tam po drugiej stronie! - Wydarł się nagle wskazując na bezbronnego Jeroma.
- Ja jestem nie winny! To wszystko przez widelec! - Tłumaczył mu Clarke ,ale ten nie słuchał. Kipiał złością i najchętniej ,gdyby nie ten stół rzuciłyby się mu do gardła.
Tymczasem Eddie chichotał coś pod nosem przyglądając się temu przedstawieniu. Dopisywał mu dzisiaj humor ,ale zupełnie nie wiedział z jakiego powodu...może po prostu nie miał powodów do zmartwień?
- W tym nie ma nic śmiesznego. - Skomentowała Patricia spoglądając ukradkiem na niego. - Dwóch debili się kłóci. Nic specjalnego.
Miller na chwilę spoważniał starając się posłuchać uwagi dziewczyny ,lecz wyszło mu to marnie. Po jakże trudnych dwóch minutach wybuchnął niekontrolowanym śmiechem.  Williamson wywróciła oczami wzdychając i patrząc na chłopaka z politowaniem.
- Twojemu bratu przyda się wizyta u psychiatry. - Zwróciła się do dziewczynki ,która również patrzyła na Eddiego z rozbawioną miną. Nie śmieszyła jej sytuacja jaka działa się pomiędzy Fabianem i Jeromem ,śmieszyło ją zachowanie swojego brata albowiem nikt inny obecny przy stole nie wydobył z siebie nawet troszeczkę chichotu. Wszyscy byli znudzeni kłótnią chłopaków, bo nie była to jednak pierwsza kłótnia wstrzynana przez Ruttera od kilku dni ,a tak dokładniej własnie od dnia gdy jego dziewczyna rzuciła go dla swojego byłego naj przyjaciela ,z którym i tak teraz nie była. Kochał ją ,to prawda. Nie bolało go samo zerwanie ,lecz myśl ,że był tylko zabawką w jej rękach  przez tych parę dni chodzenia ,a później po prostu jej się znudził. Fakt ,że to nie prawda. Wielokrotnie dziewczyna próbowała mu to wytłumaczyć ,na próżno. Wyrobił sobie zdanie na jej temat i nie wyglądało to tak jakby kiedykolwiek miał zamiar je zmienić.


Patricia stała w salonie przy oknie opierając czoło o zimną szybę i przyglądając się jak deszcz rozmywa wszystko co było za oknem ,a pojedyncze kropelki uderzają w nie ,by po chwili spłynąć bezwładnie po ślizgiej nawierzchni. Wyglądało to niczym słone łzy spływające po czyiś policzkach ,łzy rozpaczy. To zjawisko przypominało jej o smutku i cierpieniu jakie przechodziła i jakich namiastka pozostała jeszcze gdzieś w jej sercu. Z całych sił próbowała odgonić od siebie te wspomnienia. Zamknęła oczy i spróbowała wsłuchać się w dźwięki. Wszystko skupiło się właśnie na tym. Słuchała jak wiatr dudni za oknem ,jak deszcz rozbija się o okno. Słyszała nawet bicie swojego serca ,które w chwili ,kiedy się wyciszyła zwolniło nieco swój rytm,słyszała swój płytki oddech ,jak powietrze wlatywało przez usta ,by po chwili wylecieć przez nos.
W tych wszystkich dźwiękach wychwyciła również odgłos czyiś kroków ,które z chwili na chwilę stawały się troszeczkę głośniejsze. Zdała sobie sprawę ,że ktoś idzie w jej stronę ,lecz zanim zdążyła zareagować została otoczona przez parę dwóch silnych ramion ,które zacieśniły się na jej talii.
- Eddie prosiłam cię wiele razy abyś mnie nie straszył. - Powiedziała. Nie musiała otwierać oczu by wiedzieć ,że to on się właśnie do niej przytula.
- Nie wyglądasz na przestraszoną. - Odparł opierając głowę na ramieniu swojej jakby to można było powiedzieć...przyjaciółki ,jakże na tym właśnie etapie się znajdowali. Nie byli parą ,ale nie byli też zwykłymi kolegami.
- Bo nie jestem. - Westchnęła głęboko. - Sam fakt ,że zakradasz się tutaj ,kiedy się tego nie spodziewam to już straszenie.
- Nie zakradłem się. - Zaprzeczył blondyn. - To ty byłaś nie świadoma tego co się dzieje. Wyglądałaś tak jakbyś odleciała gdzieś ,a tylko twoje ciało zostało.
Zaśmiała się krótko. Nie miała pojęcia co ma mu powiedzieć ,więc zamilkła. Chłopak również się nie odezwał. Williamson czuła jak jej serce znów przyśpieszyło ,to było normalne ,gdy znajdowała się w towarzystwie Eddiego. Od jego bliskości aż robiło jej się gorąco ,a skóra na szyi ,którą muskał jego oddech dosłownie płonęła. Lubiła kiedy tak się działo ,ale nie mogła też zaprzeczyć ,że były chwile ,w których chciała po prostu wyrzucić go ze swojego serca i zapomnieć na zawsze ,a teraz? Teraz z całych sił pragnęła odwrócić się do niego przodem ,przytulić jeszcze mocniej i pocałować. Ale coś ją powstrzymywało. Wystarczyło jedno jej słowo ,by sprawić ,że Eddie znów stanie się jej chłopakiem ,on sam tylko na to czekał. Zachowując się tak ,a nie inaczej liczył na to ,że uda mu się choć trochę popchnąć ją ,w tym ,a nie w innym kierunku.
Ale ona nie mogła. Wmawiała sobie ,że uczucie ,którym go darzy jest niczym ,jeżeli mu nie ufa. Ufała mu ,lecz nie na tyle by uwierzyć ,w każde jego słowo ,znów być przy nim szczęśliwą i niczego się nie obawiać. Próbowała więc wmówić sobie ,że nic do niego nie czuje ,co marnie jej wychodziło. Wiedziała ,że powinna go teraz odepchnąć ,nie pozwolić na bycie aż tak blisko ,ale nie mogła. Potrzebowała jego bliskości ,jego ciepła ,które biło od jego ciała i poczucia bezpieczeństwa ,które zawsze pojawiało się ,gdy ją przytulał.
Nagle Eddie zaczął się śmiać przerywając ciszę ,która panowała między nimi. Było to tak niespodziewane ,że Patricia znów podskoczyła przestraszona posyłając mu pytające spojrzenie.
- Przypomniało mi się jak ostatnio byłaś pijana. - Wyjaśnił gdy już w miarę doszedł do siebie ciągle chichocząc pod nosem.
- Haha ,bardzo śmieszne. - Odparła ironicznie ,przewracając oczami. Nie lubiła kiedy blondyn wyśmiewał i wypominał jej to co robiła. Wyrwała się z jego objęć i stanęła do niego przodem składając ręce na piersi.
- No bardzo. - Znów roześmiał się ,za co oczywiście Pat poczochrała mu włosy dłonią. Nie widziała potrzeby ,by go uderzyć ,tak jak to zwykle miała w zwyczaju.
- Ej! Tylko nie fryzura! - Zaznaczył odsuwając się kilka kroków.
- Zamieniasz się w Jerome'a? - Zaśmiała się brunetka unosząc brwi.
- Nie ,ale dzisiaj dużo czasu spędziłem przez lustrem. Wyjątkowo ciężko było dzisiaj ułożyć te moje kudły.
- A to ciekawe. - Mruknęła dziewczyna idąc w stronę kuchni. Eddie podążył jej śladem.
- No bardzo ,zazwyczaj tak nie jest. - Ciągnął dalej temat o swoich włosach ,jakby myślał ,że Patricie to w ogóle interesuje. Prawda ,była taka ,że ona nie była ani trochę tym zainteresowana. Wyciągnęła sok z szafki i nalała do połowy szklanki.
- Gdzie Marie? - Spytała Millera ,który niechlujnie oparł się o blat i z zaciekawieniem przyglądał się poczynaniom dziewczyny.
- Bella zabrała ją na spacer. - Odpowiedział. - Szli razem z Masonem.
- Fajnie. - Stwierdziła upijając kilka łyków pomarańczowego soku.
- No ,cieszę się ,że Bella w końcu oderwała się od tej nauki ,bo na prawdę za dużo poświęcała jej czasu.
- W końcu nadchodzą egzaminy ,które zdecydują co będzie robić w życiu.
- No tak ,ale do tego zostało jeszcze masę czasu. Zdąży wszystko zrobić.
Nie wiarygodne było to ,że z tylu tematów jakie mogli wybrać ,o wiele ciekawszych ,wybrali właśnie ten. Blondyn jednak szybko się znudził tą konwersacją i postanowił zepchnąć ją zupełnie na inny tor.
- Miałabyś ochotę porobić coś dziś wieczorem?
- Co takiego? - Zapytała odkładając szklankę na szafkę i z powrotem spojrzała na chłopaka.
- No nie wiem...moglibyśmy gdzieś wyjść ,spacer ,impreza lub możemy pooglądać film ,tutaj ,na miejscu nie wychodząc nigdzie...czy może nawet pograć w gry?
- Z tym ostatnim to chyba pomyliłeś mnie z chłopakiem. - Uśmiechnęła się do niego rozbawiona. - Przecież wiesz ,że ja nie gram w gry.
- Zawsze mogę cię zmusić. - Zaśmiał się. - Poza tym polubiłabyś to ,gry komputerowe są super. - Dodał widząc niezdecydowaną minę brunetki. - Ale jeżeli nie chcesz grać w gry to  nie musimy. Możemy porobić coś innego. Tak jak ci mówiłem film ,spacer, impreza...- Ciągnął.
- No nie wiem. - Dziewczyna była nieco sceptyczna co do tego pomysłu. Owszem ,chciała się zgodzić ,na którąś z tym rzeczy ,jednakże część jej głowy kazała jej też powiedzieć 'nie'. Nie wiedziała której posłuchać.
- Oj no proszę. Zgódź się. - Powiedział błagalnie. Patricia westchnęła głęboko. Teraz ,kiedy tak na nią patrzał jak taki mały szczeniaczek ,który prosi o kość ,nie mogła mu odmówić.
- Dobra. - Odparła w końcu.Miller uśmiechnął się szeroko odsłaniając przy tym rząd białych zębów. Na ten uśmiech pod dziewczyną zawsze uginały się nogi ,jakby były z galaretki.
- No to co będziemy robić? - Spytał.
- Może odrobimy pracę domową? - Odpowiedziała mu pytaniem na pytanie. Oczywiście jej propozycja nie była prawdziwa ,wiedziała ,że chłopak i tak by się nie zgodził.
- Pracę domową? - Skrzywił się blondyn. - Oskarżasz mnie o to ,że zamieniam się w Jerome'a ,a sama zamieniasz się w Marę. - Pożalił się z niesmakiem na twarzy.
Williamson nie wytrzymała i wybuchnęła głośnym śmiechem.
- Tylko żartowałam.
Eddie odetchnął z ulgą.
- A już myślałem ,że na serio stajesz się kujonkiem.
Zapadła cisza. Dziewczyna  nie miała pojęcia co należałoby teraz powiedzieć ,więc po prostu zamilkła ,jak również i chłopak.
Ta cisza była inna ,taka bardziej krępująca. Trzeba przyznać ,że wcześniej były już takie przypadki ,ale rzadko się to zdarzało. Oboje spoglądali ukradkiem na siebie ,a gdy ich spojrzenia się spotykały raptownie spuszczali wzrok na podłogę lub uciekali gdzieś z nim w bok. Miller jako pierwszy postanowił się odezwać.
- Pamiętasz cokolwiek z wtedy? To znaczy z czasu gdy byłaś pijana? - Spytał. Zastanowiła się przez chwilę zanim mu odpowiedziała.
- Poza rzeczami ,którymi już mi powiedziałeś ,to nic. - Przyznała. - I nie chcę wiedzieć nic więcej.
- W sumie to jest jedna rzecz ,którą powinnaś...no w sumie to ja chciałbym ,żebyś wiedziała. - Zaczął blondyn podchodząc do niej ,jednak zostawił pewien dystans. Patricia oparła się o blat stołu składając ręce na piersi i patrząc na chłopaka wyczekująco.
- A więc tak ,byłaś już pod wpływem leków uspakajających...
- Jakich leków? - Zdziwiła się robiąc wielkie oczy.
- Uspakajających. - Powtórzył. - Uwierz bez nich by się nie obeszło. - Zamilkła więc kontynuował. - No i już szliśmy spać i powiedziałaś mi coś ciekawego.
- Co takiego?
- Co prawda mówiłaś mi już to wcześniej ,ale...
- Eddie mów co ci powiedziałam ,a nie przeciągasz temat. - Ponagliła.
- No powiedziałaś ,że mnie kochasz.
Zaniemówiła nie wiedząc co mu powiedzieć.
- Byłam pijana ,co znaczy ,że to się nie liczyło. - Jąkała się.
- Ale pamiętaj ,że dosłownie przed wiesz czym też mi to powiedziałaś ,pamiętasz? - Zrobił krok w jej kierunku. Chciała cię cofnąć ,ale szafka niestety jej to uniemożliwiała.
- Tak powiedziałam. - Przyznała. - Co nie oznacza ,że teraz nie jest inaczej.
- Pewna jesteś tego co mówisz? - Spytał powoli robiąc następne parę kroków ,gdy znalazł się dość blisko położył ręce na jej talii ,nie pozwalając jej nigdzie iść ,co prawdopodobnie dziewczyna właśnie chciała zrobić. Tak to prawda ,były chwile ,w których łatwo gadało jej się o swoich uczuciach. I może to dziwne ,że jednego dnia mówi ,że go kocha ,a następnego się tego wypiera. Miała do tego swojego powody ,jednym z nich było to ,że próbowała zapomnieć o tym uczuciu,które ich wiąże. Wmawiając sobie ,że go nie kocha ,co było oczywiście jedną wielką nie prawdą ,myślała ,że łatwiej jej to pójdzie ,jednakże to zdawało się na nic ,gdy on był w pobliżu.
- Eddie daj spokój. - Powiedziała próbując się wyrwać ,lecz on przybliżył się jeszcze bardziej uszczelniając wszystkie miejsca jakimi mogłaby uciec. Uniemożliwił jej ruszanie się. W sumie to jej ciało nawet nie chciało tego zrobić czując to ciepło ,które zawsze biło od Eddiego ,gdy był tak blisko. Pochylił się w jej kierunku ,zostawiając tylko milimetry pomiędzy ich twarzami.
- Co teraz zrobisz? - Zapytał patrząc w jej oczy. - Wiesz ,że nie wyrwiesz się mi ,nawet tego nie chcesz,a ja dobrze o tym wiem.
- Odejdź. - Wycedziła starając się nie utonąć w jego spojrzeniu jakim ją teraz obdarowywał. Jego brązowe oczy zawsze zawracały jej w głowie ,pomimo tego ,że zawsze starała się zachować zdrowy rozsądek. Chłopak jednak nie robił sobie nic z tego co do niego mówiła i miarowo zbliżał swoje usta do ust dziewczyny. Już ,kiedy miał wykonać ostateczny krok ,czyli pocałować ją ,do kuchni wpadła rozentuzjazmowana Marie.
- Ooo ,znów jesteście razem!! - Krzyknęła uradowana ,gdy zobaczyła Patricie i Eddiego ,dla tej pierwszej zdecydowanie za blisko siebie.
Williamson natychmiast zaprzeczyła.
- Nie Marie ,nie jesteśmy. - Spojrzała w kierunku chłopaka. - I nie będziemy ,ponieważ ja już go nie kocham.
-Teraz to mówisz,że mnie nie kochasz?!-Wzburzył się Miller.
- No chyba? Głuchy raczej nie jesteś. - Odpowiedziała spokojnie. Dziewczynka patrzyła na nich z przestraszoną miną. Jak najszybciej postanowiła się ulotnić więc wybiegła z kuchni niepostrzeżenie. 
-No właśnie mam w tej chwili wrażenie,że coś mam ze słuchem nie tak.Ty na serio powiedziałaś,że już mnie nie kochasz?
- Tak. - Rzekła znudzona idąc w stronę salonu i usiadła na kanapie. Była gotowa grać nie wiadomo jaką wredną by chłopak uwierzył w jej słowa.
-Ej ja jeszcze nie skończyłem!-Krzyknął od razu blondyn ,idąc za nią.
- Ale ja tak. - Odparła nie patrząc w jego stronę. Zbywanie go z niewyjaśnionych przyczyn przychodziło jej bardzo łatwo.
-Jeszcze niedawno mówiłaś,że mnie kochasz,a teraz nagle ci minęło?Nie da się odkochać z dnia na dzień
- Da się. Tu siedzi przykład. - Wskazała na siebie.
-Pat błagam,przestań udawać.-Jęknął błagalnie chłopak.
- Ale ja nie udaję. - Zapewniła spoglądając na niego spod łba.
-Wmawiaj sobie.-Odparł. Był niemal pewny tego ,że dziewczyna kłamie ,co było zresztą prawdą.
- Jeżeli chcesz. - Powiedziała obojętnie.
-Możesz ze mną porozmawiać normalnie!?-Chłopak zaczął się już irytować.
- A czy ja czasem tego nie robię? - Patricia zaczęła stopniowo podnosić głos.
-No nie bardzo!Olewasz wszystko co mówię!
- No skoro tam mówisz...
-I znowu to robisz!
Uśmiechnęła się szeroko i spojrzała na chłopaka usatysfakcjonowana tym ,że udało jej się wyprowadzić go z równowagi. 
- Wkurzam cię co?
-I to bardzo!-Chłopak był już tak zdenerwowany zachowaniem dziewczyny,że nieświadomie podniósł głos i prawie krzyczał.
- Będziesz boga wywoływać tymi okrzykami? - Zapytała śmiejąc się. Reakcja chłopaka bardzo ją bawiła.
-Ciebie to bawi!?-Spytał chłopak z niedowierzaniem.
- I to bardzo. - Powtórzyła to co powiedział z nadzieją ,że tym wkurzy go jeszcze bardziej.
-Czy my nie możemy choć raz porozmawiać jak normalni ludzie?
- Chyba nie usiłujesz mi powiedzieć ,że my nie jesteśmy normalni ,co nie?
-Nie,ale usiłuje Ci powiedzieć,że moglibyśmy pogadać normalnie bez wrzasków.
- Ale to ty się wydzierasz. - Zauważyła dziewczyna marszcząc czoło.
-Bo mnie prowokujesz.
Uśmiechnęła się promiennie znienacka.
- No wiem.
-Możemy wrócić do tematu?-Spytał w końcu chłopak.
- Jasne ,że możemy. - Odpowiedziała.
-Więc?
- Mi się pytasz? To ty chciałeś ze mną prowadzić rozmowę. Więc ją prowadź.
-To ty masz mi powiedzieć jak to możliwe,że z dnia na dzień przestałaś mnie kochać.-Powiedział stanowczo.
- Nie wiem jak to możliwe. - Przyznała. - Ale tam po prostu jest.
-Przyznaj,że kłamiesz.Okłamujesz samą siebie.Dlaczego?
- Wcale nie kłamie! - Zaprzeczyła niemal krzycząc. - To ty nie chcesz pogodzić się z faktem ,że cię nie kocham!
-Po prostu nie dochodzi do mnie,że można odkochać się z dnia na dzień!-Wyjaśnił chłopak również podnosząc głos.
- No to niech wreszcie dojdzie ci to do tego pustego mózgu!
-Nie obrażaj mnie!
Dziewczyna zacisnęła zęby. Nie wiedziała jak jeszcze może mu wmówić coś co nie jest prawdą. Odwróciła się do niego tyłem i wbiła wzrok w okno zaciskając rękę na kawałku swojej bluzki.
- Będę cię sobie obrażać tyle ile mam ochotę. - Mruknęła bardziej do siebie niż do niego.
-Ej dobra,możesz sobie mnie nie kochać,ale nie masz prawa mnie obrażać.-Zauważył chłopak podnosząc głos przy wypowiadaniu każdego kolejnego słowa.
- A kto mi zabroni? - Zapytała spoglądając na niego.
-No może ja!-Odpowiedział na to chłopak.
Dziewczyna zaśmiała się ironicznie.
- Edzio Zgredzio Sweet mi zabroni go obrażać. Uwaga ,bo posłucham.
-Powinnaś...-Powiedział spokojnie.-I nie nazywaj mnie tak!-dodał po chwili prawie krzycząc.
- Nie gorączkuj się ,bo ci żyłka pęknie.
-O to, to ty się nie martw!-Oboje już krzyczeli na siebie chociaż nie zdawali sobie z tego sprawy
- Nie mam zamiaru!
-Cisza!-Nagle w salonie rozległ się potężny i głośny męski głos.Należał on do mężczyzny,który kilka sekund wcześniej wszedł do domu Anubisa.
Patricia zmierzyła go wzrokiem od stóp do głów przymrużając oczy. Z wyglądu można było stwierdzić ,że ma jakieś może 30 lat. Był niewysoki ,dość szczupły i miał krótkie blond włosy. Stał patrząc to na nią to na Millera z rękami złożonym na piersi.
- A pan to kto? - Spytała dziewczyna unosząc brwi.
-Jestem nowym dozorcą,a wy strasznie wrzeszczycie i przeszkadzacie mi w poszukiwaniu kija baseballowego -Odpowiedział.-Nazywam się Nathan Will. -Dodał po chwili. - Możecie mówić mi Nathan.
- A na co panu kij? - Zapytał tym razem Eddie.
-Żeby pozbijać wszystkie te obrzydliwe bibeoty w gabinecie,który podobno ma być mój.Nie łaska tak chociaż wygodnej kanapy i telewizora wstawić?-Uzyskał w odpowiedzi Miller.
- Victor...to znaczy nasz stary dozorca nie uznawał telewizji ,kochał wypchane zwierzęta no i spał na krześle. - Opowiedziała mu brunetka. 
-Jak można nie uznawać telewizji i spać na krześle!-Wykrzyknął zszokowany Nathan podskakując do góry.
- Nie nam się pytaj. - Odparł Eddie usadawiając się jak gdyby nigdy nic obok Patrici.
-Jakiś głupi ten cały Victor.-Stwierdził nowy dozorca.
- A jaki zgredliwy. - Dodał Eddie.
- Tak samo jak ty. - Zauważyła Patricia chcąc nieco znów ubliżyć chłopakowi.
-Znowu mnie obrażasz!Możesz wreszcie przestać-Zirytował się Miller.
- Nie mogę! - Odparła.
-To lepiej to zmień!
- Nie ma mowy!
-Jak stare dobre małżeństwo.-Stwierdził Will.-Hej no już.Koniec kłótni.-Powiedział po chwili jednak to nic nie dało.Ani Patricia ani Eddie go nie posłuchali.
- A mówiłam ci już jakiego masz śmiesznego koguta na włosach? - Spytała czochrając mu fryzurę.
-Ej, czy ja ci pozwoliłem dotykać moich włosów!?-Zapytał odsuwając się od dziewczyny,
- Drugi Jerome. - Westchnęła. - Będziesz nazywany Jerry 2.
-Nie porównuj mnie do tego debila!
- Oj no kochanie ,mówiłam ci ,żebyś się nie gorączkował. - Powiedziała spokojnie.
-Po co tak do mnie mówisz skoro mnie nie kochasz?
- Żeby ci było miło. No wiesz tak długo cię wkurzałam więc teraz muszę cię uspokoić.
-Tym mnie nie uspokoisz!-Chłopak nie był tak spokojny jak dziewczyna.
- Dobra to zawołam K.T. - Odparła udając ,że zbiera się do krzyczenia.
-Tylko nie ona!!-Krzyknął chłopak.-Jeśli ją tu zawołasz to po tobie!
- Przecież mi nic nie zrobisz. - Powiedziała. Była tego pewna.
-Przestanę się do Ciebie odzywać,znienawidzę Cię.Coś mogę.
- Mówisz to tak jakby to było dla ciebie wykonalne. - Prychnęła. 
-A chcesz się przekonać-Spytał chytrze.
Williamson wywróciła oczami.
- Eddie przestań sobie wmawiać coś czego nie dasz rady zrobić. 
-Haha. -Wyśmiał dziewczynę blondyn. 
- Debil. - Mruknęła na niego.
-Idiotka
- No i dobrze! - zdenerwowała się ciemnowłosa. - Ja sobie jestem idiotką ,a ty sobie jesteś debilem! - Krzyknęła wstając z fotela. - Wszyscy kwita.
-Masz rację!-Krzyknął chłopak również wstając.
- Nie znoszę cię karaluchu! - Wrzasnęła mordując go spojrzeniem.
- A ja cię kocham Gaduło!. - Odparł.
- No i świetnie. - Podniosła ręce do góry po czym wyszła z salonu ,to samo zrobił chłopak. Po chwili można było usłyszeć jak trzaska drzwiami od swojego pokoju ,a Nathan cały czas jeszcze stał oszołomiony nie rozumiejąc tego co się właśnie stało ,po czym westchnął.
- A mówią ,że to ja jestem świrnięty. - Powiedział do siebie chichocząc ,po czym kontynuował poszukiwania kija. 

CDN...

Piszcie co myślicie! Następny rozdział jutro ;D ,oczywiście jak będzie 20 komków :p I pls bez spamów.

Patricia Miller

24 komentarze:

  1. '' A mówią ,że to ja jestem świrnięty. '' - heheeheheheheeehehe :)) xd Na początku myślałam ,że to powiedział fenomenalny Waldzio :D Sama wiesz kto to... Każdy wie, przecież on jest taki sławny. :P Ubóstwiaam go normalnie xd Mówiąc w przenośni oczywiście :D < 333
    Mamy pisać co myślimy ? ja w tej chwili mysle o spaleniu domu ''zacnej'' oraz ''wspaniałej'' Dżoj i Waldzia, niesamowitego twórcy trzeciego sezonu. Dlaczego myślę o ''spaleniu'' ich domów ? Ponieważ, te dwie wymienione przeze osoby są takie wspaniałe ,że aż kolorowe :P ''Wspaniałe'' mam na mysli ''popierdo*****'' xd Sorka za słownictwo. :D
    Taka prawda, stwierdzona przez ''zacną'' Amore ,która nie ma talentu ani fanek... (beeczy)
    Pomożecie mi czy zabijecie ? i Like it!
    <33333
    Wspaniały rozdział ,czekam na jutrzejszy rozdział.
    Szykuj się na nową ''długą'' przemowę. Zaraz se ją napiszę :)

    Amore :)

    OdpowiedzUsuń
  2. super "jak stare dobre małżeństwo" szybko piszesz rozdział teraz zdziwiłam się bo zawsze czekam i czekam a teraz musiałam nadążyć ąż trzy rozdział kocham twoje opowiadania po prostu
    zajrzyj http://Martipat.pinger.pl mój blog pisze opowiadania o peddie możesz zagłosować na najlepszą i na najgorszą osobę z TDA. wejdziesz plisssssssssssssssssss.

    OdpowiedzUsuń
  3. Swietny rozdzial!!! Jak dobre stare malzensto hehe :-D Czemu poklocilas Peddie??? Czekam na nexta. Dodaj szybko

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniały. Cudowny. Super. Extra.

    OdpowiedzUsuń
  5. SUPER
    WSPANIAŁY
    Czekam do jutra na nowy rozdział
    Gad.
    :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Helołł
    A mi tam smutno :( Jak mi ten Nathan wywali kruka to go znajdę xD
    No i się znienawidzili myślałam ,że się może pocałują .Magda zawsze w błędzie . Koniec mnie rozwalił co nie znaczy ,że lubię tego Nathana .Biedny Victoś :( Już za nim tęsknie xD
    Było wołać K.T
    czekam na next
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Super! Z niecierpliwością czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  8. Oooo kłótnia,no wreszcie!Czyli już niedługo będzie ubaw!
    Doktorek Cullen wkroczył do gry!!!Hahaha wiesz o co chodzi xD
    Nie komentuję rozdziału,bo nie wypada,zważając na to,że jakby trochę ci pomagałam napisać tą kłótnię.Ale dawaj następny!

    OdpowiedzUsuń
  9. Czekam na next!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  10. Dawaj next plissssssssssssssssssss!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  11. Dodaj next !!!!!!!!!!!!!!!! Plissssssssssssssss

    OdpowiedzUsuń
  12. Scenariusz super !!!!!!!!!!!!! Czekam na next!!!!!!!!!!!! :-) ;-)

    OdpowiedzUsuń
  13. Super !!!!!!!!!!;-)

    OdpowiedzUsuń
  14. Jest dwadzieścia komentarzy dodawaj next !!!!!!!!!!! :-)

    OdpowiedzUsuń
  15. Super. Sory, że dopiero teraz ale nie miałam czasu...
    Dawaj szybko nexta :)

    OdpowiedzUsuń

"Mówi się ,że potrzebna jest tylko jedna godzina by kogoś poznać ,jeden dzień by go polubić ,tydzień by się zakochać ,ale później wieczność by zapomnieć..."