♥ Rozdział 58,59: Cyrk na kółkach cz.16,17/17 ♥

**Eddie**


Z powrotem położyłem się obok brunetki ,która wciąż jęczała w pierzyne.
- Już sobie poszli. - Powiedziałem. Odwróciła się na plecy i odetchnęła z ulgą.
- To na czym skończyliśmy? - Spytałem.
- Na tym ,że ty chcesz być poduszką ,a ja się sprzeciwiam faktowi ,ze nią będziesz. - Odparła ze śmiechem.

-Czemu?
-Co czemu?-Odpowiedziała pytaniem na pytanie.
-Czemu nie chcesz mnie jako poduszki?
-Nie wiem-Powiedziała po chwili namysłu.
Westchnąłem.
- Nie wiem jak ty ,ale ja idę spać. - Powiedziała zamykając oczy.
- A ja co mam robic? - Spytałem.
Wzruszyła ramionami.
- Nie wiem. Rób co chcesz. Mi to obojętne. 

Przez jakiś czas leżałem na łóżku Patricii podpierając się łokciem i bawiłem się jej kosmykami włosów.Robiłem tak przez jakiś czas,ale potem mi się znudziło,więc leżałem i patrzyłem w sufit.
-Nadal tu jesteś?-Spytała kiedy się obudziła.

- Jak widzisz ,tak. - Odparłem z uśmiechem. 
Zaśmiała się ,jednak nie otworzyła oczu. 
- Masz zamiar jeszcze spać? - Zapytałem patrząc na nią.

-Nie.
-Więc co będziesz robić?
-Nie wiem.-Odpowiedziała.
-Ej!Ja chcę show!-Usłyszeliśmy krzyki.
-No co poszukaj nowych aktorów.-Odezwał się ktoś inny.
-O nie!Ide po Pat i Eddie'go.
I po chwili w pokoju pojawiła się Nina.No czy ona na serio zeszła na poziom intelektualny Alfie'go?

- CZego!? - Wrzasnąłem.
RAptownie stanęła. Uniosłem brwi. 
- No czego? - Powtórzyłem pytanie. Tym razem spokojniej.
- Nie chcielibyście dalej byc w show? - Spytała.
- Nie. - Odpowiedzieliśmy jednocześnie.
- Znajdz sobie innych aktorów. - Powiedziała do niej Pat.
- My mamy ważne sprawy do omówienia. - Dodałem.

-Mamy?-Zapytała Pat.Spojrzałem na nią porozumiewawczo.-A tak...Mamy.
-No własnie,więc Nino łaskawie stąd wyjdź-Zwrociłem sie do dziewczyny.
Nina wyszła z pokoju.
-Kiedy im się to znudzi?-Mruknęła Pat.
-Oby jak najszybciej.

- Właśnie. - Zgodziła się na powrót się kładąc.
Zamilkliśmy. Cisza ciągnęła się nieubłagalnie z chwili na chwilę irutując mnie jeszcze bardziej.
- W sumie to.. - zacząłem powoli. - nie skończyliśmy jeszcze omawiać naszego tematu.
- Eddie. - Jęknęła. - Daj już z tym spokój.

-To powiedz mi wreszcie dlaczego nie chcesz ze mną być.
-Rozmawialiśmy już o tym.
-Ale wciąż mi nie powiedziałas dlaczego.

- Boże. - Znów jęknęła. - kończe z chłopakami ,okay? Zrozum.
- Nie zrozumiem. Ponieważ jeżeli mnie kochasz ,to...
- To ,że cię kocham nie oznacza ,że rzuce swoje postanowienie Eddie! - Przerwała mi ,

-Powiedz szczerze.Po co Ci to całe postanowienie?
-Eddie.to nie powinno Cię obchodzić.-Powiedziała wymijająco.
-ale obchodzi.Więc mi powiedz.
-Nie

- Proszę. - Powiedziałem przysuwając się do niej. 
Popatrzyła na mnie przez chwilę.
- Nie. - Odparła stanowczko.
- A jak będę ładnie prosił? - Spytałem muskając lekko ustami jej policzek.
 
-Nie-Odpowiedziała nadal stanowczo.
-Hmm a teraz?-Zapytałem po czym pocałowałem ją delikatnie w usta.
-Nadal nie mam zamiaru Ci powiedzieć.
-Wiesz,że i tak nie odpuszczę?
-Wiem.
-To czemu nie powiesz?
- Bo nie. - Odparła ze śmiechem.
Zrobiłem mine zbitego szczeniaczka.
- Czemu nie?
Zastanowiła się przez chwilę.
- Nie wiem czy ci powiedzieć...
- Powiedz.
- Lubię jak mnie ładnie prosisz. - Uśmiechnęła się. 
-Mogę prosić dalej jeśli chcesz.
-Okeyy
-Oj,no powiedz.-Poprosiłem gładząc ją delikatnie po policzku.
-Nie mam takiego zamiaru.
-Co mam jeszcze zrobić?
- No nie wiem. Wymyśl coś. - Zaproponowała.
- Może jakaś podpowiedź? - szepnąłem wprost do jej ucha.
- Nie ma żadnej. Musisz sam coś wymyślić. - Odwróciła głowę w moją stronę. Nasze usta dzieliło zaledwie kilka milimetrów. Zastanawiałem się czy ją pocałować ,czy nie ,ale straciłem tę szansę ,ponieważ znów odwróciła głowę i wbiła wzrok w sufit. 
Dziewczyna po chwili spojrzała na mnie.Wykorzystałem tą chwilę i ją pocałowałem.
-A teraz mi powiesz?
-Staraj się dalej-Powiedziała.
Sam już nie wiedziałem co jeszcze mogłem zrobić.
- Proszę o małą podpowiedź ,bo skończyły mi się pomysły.
Roześmiała się.
- A to to juz nie mój problem.
- No weź ,nie znęcaj się nade mną. - Powiedziałem błagalnie.
Nie odpowiedziała tylko zamknęła oczy ,a na jej twarzy pojawił się uśmiech.
-No co?-Spytałem zirytowany.
-Liczyłam na większą pomysłowość z Twojej strony.-Odowiedziała.
-No skoro chcesz większej pomysłości.
Po tych słowach zacząłem ją namiętnie całować.Jedyne czego nie wiedziałem to czy odniesie to jakiś skutek.

Kiedy oderwałem się od niej ,uśmiechneła się i mruknęła cicho.
- Prawie mnie przekonałeś. 
- Prawie? - Powtórzyłem.
Kiwneła głową.
- Prawie ,prawie. - Znów zamknęła oczy.
Znowu zacząłem ją całować.
-Co wy tu robicie!-Krzyknęła Joy,która właśnie weszła do pokoju.
-Yy Joy?Co tu robisz?-Spytała zmieszana Patricia.
-Mam do Ciebie żal,a jak myślisz!-Odkrzyknęła brunetka.
-Yyy no bo...-Pat zaczęła się tłumaczyć.
-Spoko.Żartowałam.Nie przeszkadzam Wam-Powiedziała i wyszła z pokoju,zamykając za sobą drzwi.

- Mogę kontynuować? - Zapytałem z uśmiechem.
Wzruszyła ramionami. 
- Jak tam sobie chcesz. 
Powróciłem do wcześniej robionej czynności. Po chwili jednak przeniosłem swoje pocałunki na jej szyje. 
-Ej nie zapędzasz sie trochę?-Spytała.
-Sama chcialaś żeby Cię przekonać.
-No w sumie

Chciałem na powrót zacząć ją całować ,ale skutecznie zatrzymała mnie kładąc ręce na moim torsie ,po czym usiadła.
- Może i masz racje. Może i powinniśmy porozmawiać jak normalni ludzie. Przekonałeś mnie.
Uśmiechnąłem się.
- Więc...
- Ja nie umiem prowadzić takich rozmów. - Westchnęła. - Chcesz to zacznij.

-Dlaczego nie chcesz ze mna być?
-Dlaczego musisz być taki nachalny?-Odpowiedziała pytaniem na pytanie.
-Bo powiedziałaś,że jak Cię przekonam to mi odpowiesz.
- A mi się wydaje ,że już ci odpowiedziałam na to pytanie. - Odparła przyglądając mi się uważnie.
-A jaka była odpowiedź?
- Eddie ty masz skleroze czy jak? - Spytała marszcząc brwi. - Kończe z chłopakami i chce ,zebys znalazł sobie kogoś lepszego niż ja. Mówiłam ci to dosłownie chyba z pół godziny temu.
-Liczyłem na to,że zmienisz zdanie.

Zaśmiała się.
- Niby czemu miałabym?
- Może dlatego ,że się całowaliśmy? - Bardziej zapytalem niz stwierdziłem.
- Ty całowałeś mnie. - Sprostowała.
-Ale ty chcialaś żeby cię skutecznie przekonać do normalnej rozmowy.
- A to nie jest normalna rozmowa? 
-No widzisz.najwyraźniej jestem dobry w przekonywaniu innych,a już zwłaszcza Ciebie
Prychnęła.
- Jasne.
- A co nie jest tak? - Spytałem.
- Nie bardzo.
-Mam Cię znowu zacząć przekonywać?
- Nie masz do czego. - uniosła brwi. 
-Po prostu mi powiedz.Dlaczego nie dasz się przekonać do tego,że nie chce innej dziewczyny,tylko chcę ciebie?-Powiedziałem.
- Ponieważ to absurdalne. - Odparła znowu się kładąc. Wyglądało to tak jakby widok sufitu był dla niej ciekawszy niż mój widok.
-Ej.Czy widok sufitu jest ciekawszy ode mne?-Postanowilem zapytać po chwili milczenia.
Wzruszyła ramionami.
- Na pewno nie gada tyle co ty.
-Mieliśmy rozmawiać jak normalni ludzie.-Zwróciłem uwage.
- Co nie znaczy ,że muszę na ciebie patrzeć. - Odparła zerkając na mnie z delikatnym uśmiechem.
-A odpowiesz mi na moje pytanie.Dlaczego nie dasz się przekonać do tego,że nie chce innej dziewczyny.Tylko mi nie mów,że to absurdalne,bo to już slyszalem.
- Sam się zastanów. Chodziliśmy wiele razy i wiele razy zrywaliśmy. Co oznacza ,że nam się nie udawało. Nie ma pewności ,że teraz sie uda. - Westchnęła. - Nawet dzisiaj ,chodzenie przez może godzine.
-No dobra.Skoro taka jest Twoja odpowiedź to ja juz lepiej pójdę.-Powiedziałem.
- Lubisz mnie szantażować ,prawda? I stawiać przed trudnym wyborem. - Na jej twarzy pojawił się grymas. Odwóróciła się do mnie plecami.
-To nie szantaż.Teraz mówię na serio.Jeśli nie chcesz już ze mną być to odpuszczam i znikam stąd i z Twojego życia.
- Wiem ,że długo tak nie wytrzymasz. 
-Może i nie.Ale spróbuję.
- Co zrobisz? Zapadniesz się pod ziemie? 


cz.17

**Eddie**

-A pod łóżko wystarczy?
- Nie wiem. Najlepiej idź do K.T ,pewnie przyjmie cie z otwartymi ramionami. - W jej głosie wyczuwałem coraz większe podenerwowanie. Co prawda nie mogłem zobaczyć jej wyrazu twarzy ,bo była odwrócona do mnie tyłem ,ale mógłbym przysiądź ,że gdyby mogła to zgromiłaby mnie spojrzeniem.
-Zapominasz o tym,że ja jej nie kocham,nie kochałem i kochał nie będę.Bo jedyną dziewczyną,którą kocham jesteś ty i nic tego nie zmieni
- Co nie zmienia faktu ,że możesz znów z nią być ,żeby zaleźć mi za skórę. - Odparła odwracając się w moją stronę i siadając. Myliłem się ,na jej twarzy nie było widać ani grama gniewu. Tylko smutek.
-Nie mam takiego zamiaru-Odpowiedziałem.
- Ale w sumie. To K.T jest o wiele lepsza ode mnie. Możesz sobie chodzić nawet z nią. 
-Ty żartujesz?Nikt nie jest lepszy od Ciebie.
- Ha! Widzisz skarbie? - Do pokoju znienacka weszła K,T z szerokim uśmiechem. - Sama przyznała ,że jestem lepsza od niej
-Ale ja tego nie przyznaję!-Powiedziałem do niej jak najchłodniej tylko mogłem.-A tak swoją drogą.Co ty tu u licha robisz!?
- Emm... Trochę mi się podsłuchało. - Przyznała. - I jak to nie?! Ślepy jesteś ,żeby nie widzieć ,że to ja jestem tobie przeznaczona?!
-Ty mi przeznaczona-Prychnąłem-Po moim trupie
- Oj no skarbie ,przecież dobrze było nam razem. Nie rozumiem co ci się nie podobało. - Podeszła do mnie. 
-Wszystko mi się nie podobało!Tak trudno zrozumieć,że Cię nie kocham ani nie kochałem!I odsuń się stoisz za blisko.-KT stała może 2 centymetry ode mnie.
- Czemu mam się odsunąć? - Spytała jeszcze bardziej się przysuwając. Nic nie robiła sobie z tego co do niej mówiłem.
-Bo Cię nienawidzę
- Jak ja lubię ,kiedy ty się tak ze mną drażnisz. - Dotknęła mojego policzka.
Złapałem jej rękę i odsunąłem ją.Po tym dziewczyna znowu zbliżyła się do mnie.Miałem już dość jej nachalności,więc chwyciłem ją za ramiona i odsunąłem od siebie.
-KT idź stąd.-Powiedziałem ostro.
- Ale dlaczego? - Trochę posmutniała. 
-Bo nie mam ochoty dłużej przebywać z Tobą w jednym pokoju.
- A z nią masz? - Spytała unosząc głos i wskazując na Pat.
-Tak mam,a Tobie nic do tego!
Usiadła na łóżku i złożyła ręce na piersi.
- Nie wyjdę.
-KT odpuść!My już nie będziemy razem.Po prostu wyjdź.Albo nie mam lepszy pomysł.Idź sprawdzić czy nie ma Cię w Londynie
- Ale to ze 100 mili stąd. Nigdzie nie pójdę
-Oj nie przesadzaj.Idź już.
- Nie.
-To idź chociaż do mojego pokoju sprawdzić czy mnie tam nie ma

- Nie ma. Jestem tu. - Odparła.
-Dobra mam lepszy pomysł.Idź do mojego pokoju po mój telefon i mi go przynieś.-Zaproponowałem.Miałem nadzieję,że wreszcie pójdzie.
- A co za to dostanę? - Zapytała podejrzliwie.
-Jak nie pójdziesz to się nie przekonasz-Odpowiedziałem tajemniczo
- Dobra pójdę. - Powiedziała po chwili milczenia i zniknęła za drzwiami.
Kiedy KT już wyszła wziąłem telefon z kieszeni i zadzwoniłem do Fabiana.
-Co jest?Umierasz?-Spytał kiedy odebrał.
-Fabian,nie pora na żarty.KT idzie do naszego pokoju niby po mój telefon.Zatrzymaj ją tam jak najdłużej możesz-Powiedziałem szybko.
-A mogę ją w nim zamknąć?-Zapytał.
-Taa rób co chcesz-Odpowiedziałem i się rozłączyłem.
- Co ty kombinujesz? - Spytała dotychczas cicha Patricia.
-Pozbywam się na jakiś czas KT-Odpowiedziałem
- Po co?
-Nie mam ochoty wysłuchiwać jej gadki o tym,że powinienem z nią być,bo to jest już nudne.
- No a teraz gdzie pójdziesz? 
-Zost...Zastanowię się.-Szybko poprawiłem
- Jeśli się nie mylę to chcesz pewnie pomyśleć w samotności co? - Spytała wstając. - Zostawić cię?
-Mylisz się
Zamilkła na chwile,
- Czyli ,ze co? Mam zostać.
-Chciałbym,ale obiecałem,że odejdę z Twojego życia,wiec ja wyjdę i pójdę sobie do tych trzech pajaców się ponabijać z ich głupoty-Mówiłem o Alfie'm,Jerom'ie i Nathanie.

- Ale ja wcale nie chce ,żebyś gdzieś odchodził.
-No to ja już nic nie rozumiem.Nie chcesz ze mną być,nie chcesz żebym odchodził.Ja to chyba nigdy nie zrozumiem kobiecej logiki.
- Nie możemy po prostu...zostać przyjaciółmi? - Zapytała dokładnie ważąc każde słowo. Widziałem ,że nie była pewna tego co mi proponuje.
-Wiesz co.Chyba jednak mam ochotę pobyć w samotności.Lepiej stąd pójdę-Powiedziałem wymijająco i postanowiłem wyjść z pokoju.
- Nie znoszę kiedy ktoś mnie stawia przed takim wyborem. - Wycedziła kiedy dotykałem klamki.
-Jakim znowu wyborem?-Zapytałem zdezorientowany.
- Myślisz ,ze nie wiem z czym wiąże się twoje wyjście
-Nie wiem
- Zaczniesz mnie unikać ,a ja tego nie chce. Ty nie chcesz przyjaźni ,a jedyny sposób ,żeby cie tu zatrzymać to powiedzenie ,ze chce z tobą być. 
-Masz rację.Nie chce przyjaźni.Ale na nic nie nalegam.Nie musisz ze mną być.
- Ale nie chce też patrzeć jak mnie unikasz. Dlaczego nie chcesz przyjaźni? - Spytała ze smutkiem.
-Nie będę Cie unikać.A przyjaźni nie chcę,bo za bardzo Cie kocham żeby się z Tobą przyjaźnić.-Odpowiedziałem.
- To wolisz udawać ,że się nie znamy ,dobrze mówię?
-Nie.Wolę z Tobą być niż być przyjaciółmi ale skoro ty nie chcesz to będę udawać,że nic do Ciebie nie czuję i skoro chcesz to zostańmy przyjaciółmi.
Uśmiechnęła się. Nie wiedząc co począć zrobiłem to samo. Po chwili podeszła powoli i przytuliła się do mnie. 

Odwzajemniłem jej gest.Nie wiedziałem dlaczego to zrobiła,ale ani trochę mi to nie przeszkadzało.
- Przepraszam. - Powiedziała cicho. - Po prostu nie mogę się powstrzymać.

- Nie ma sprawy.
- Jesteś pewny? Nie męczy cię ta bliskość?
-Może trochę...
- Oh. - Raptownie odsunęła się. - Sorki. Nie chciałam ,żeby tak było.
Nic nie odpowiedziałem.
- Jesteś na mnie zły? - Spytała.
-Nie.Jak mam być zły to powinienem być zły na siebie,że straciłem dziewczynę,którą kocham
- Nie przesadzaj.
-Ja nie przesadzam
- Przesadzasz. - Westchnęła.- nie straciłeś mnie. 
-Dobra.Czy coś mnie ominęło czy mam aż taką sklerozę  Przed chwilą mówiłaś,że chcesz żebyśmy zostali tylko przyjaciółmi..
- Co nie oznacza ,ze mnie straciłeś. 
-Więc co oznacza?-Zapytałem
- Eddie to jest trudne do wytłumaczenia. Po prostu chce żebyś wiedział ze mnie nie straciłeś. - Odpowiedziała.

- Dobrze wiedzieć. - Mruknąłem. Nie bardzo rozumiałem jej tok myślenia. Dla mnie było już po wszystkim. W mojej głowię brzmiał głos ,że straciłem miłość swojego życia pomimo tego ,że ona mówiła inaczej. - To może ja już pójdę. - To chyba był najwyższy czas na mnie.
- Eddie? - Szepnęła ,kiedy już miałem wychodzić. Spojrzałem na nią. - Kocham cię.
Zmusiłem się na lekki uśmiech. Co to dawało ,skoro tak czy tak nie chciała ze mną być?

- Ja ciebie też. Wiesz o tym. - Odpowiedziałem po chwili zastanowienia ,po czym wyszedłem z pokoju i oparłem się o drzwi. Moje nogi nie chciały się ruszyć. Chciałem stąd odejść i się gdzieś zaszyć ,ale nie mogłem. Coś jakby kazało mi wrócić do pokoju. Próbując się uwolnić od świadomości ,że nie mogę bez owej osoby żyć zacząłem walić głową o drzwi. Wyszło na to ,że jakby do nich pukałem i po chwili Patricia je otworzyła.
- Nie poszedłeś? - Spytała zdumiona ,kiedy mnie zobaczyła. 
Wszedłem do pokoju i zamknąłem za sobą drzwi.
- Posłuchaj to się nie może tak skończyć. - Sam nie wiedziałem co bredzę ,ale czułem ,że muszę w końcu powiedzieć to co myślę. - Jesteś częścią mnie ,a ja jestem częścią ciebie czy tego chcesz czy nie. Może i mówisz ,że nie chcesz ze mną być ,ale ja wiem ,że w głębi serca tego chcesz. 
Chciała mi przerwać ,ale jej nie pozwoliłem.
- My nie możemy się rozstać Pat. Bardzo dobrze wiesz ,że jeden dzień bez siebie jest dla nas jak lata tortur ,więc po co chcesz to ciągnąć? Po co chcesz cierpieć? 
Nie odpowiedziała. Spuściła wzrok. Podszedłem do niej i uniosłem jej podbródek zmuszając ją do tego by spojrzała mi w oczy.
- Sama widzisz? Nie znasz na te pytanie odpowiedzi.....Ja wiem ,że zawiodłem cię masę razy ,ale obiecuję ,że teraz już nigdy więcej tego nie zrobię.
- Odpuść. - Szepnęła.
- Nie ,nie odpuszczę. Jesteś dla mnie zbyt ważna ,żebym miał odpuścić ,rozumiesz? Jesteś dla mnie całym światem bez względu na wszystko. Nie chcę żyć bez ciebie ,nie mogę żyć bez ciebie...Ostatnia szansa. O nic więcej nie proszę.
- Eddie... mam już dosyć ciągłego odmawiania ci...
- To nie odmawiaj.
Westchnęła.
- Nie wiem.
- Ohh daj spokój. Przecież wiesz ,że tego chcesz i ja też to wiem.
Zaśmiała się krótko patrząc mi w oczy.
- Tak dobrze mnie znasz...
- Właśnie. Więc pozwól mi zadecydować. Decyzja spodoba się i tobie i mi.
- Myślisz ,że nie wiem co za chwilę zrobisz? - Spytała unosząc brwi.
- Zobaczymy czy masz rację. - Odparłem ,po czym lekko przyparłem ją do ściany i pocałowałem. 

CDN...

No nareszcie ,skończyłam dodawać jak to niektórzy powiedzieli "głupią" serie cyrku na kółkach. Dużo tych części było ,no ,ale dzięki ,że przetrwaliście. 

Patricia Miller

10 komentarzy:

  1. Ja przetrwałam i dumna z siebie mogę powiedzieć ,że ,,cyrk na kołkach '' było zajebistee !! Ja za nimi nie nadążam po prostu !! Czekam na next <33

    OdpowiedzUsuń
  2. Boooskie że przeczytamjeszcze raz ... ;3

    OdpowiedzUsuń
  3. Super!!! Peddie<3 Ja przetrwalam i sadze ze cyrk na kolkach byl swietny. Czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  4. Swetaśne. Chce takiego chłopaka jak Eddie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Genialny.... Czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  6. AAAAAAA!!! Czadziorek! Dawaj next Peddie <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Super czekam na next !!!!!!!! Szybko go dodawaj !!!!!! :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Mi tam podobała się ta seria , ale mimo to wolałabym abyś wróciła do tradycyjnych opowiadań ( więcej treści , ich przemyślenia , odczucia w danym momencie ) :D zajebisty jak zawsze

    OdpowiedzUsuń

"Mówi się ,że potrzebna jest tylko jedna godzina by kogoś poznać ,jeden dzień by go polubić ,tydzień by się zakochać ,ale później wieczność by zapomnieć..."